Roland Topor
Da Vinci miał rację
Czas akcji:
Miejsce akcji: Francja, okolice Paryża.
Obsada: 3 role męskie, 3 role kobiece.
Druk: Roland Topor "Trzy dramaty paniczne", Wydawnictwo KURPISZ, Poznań 1995.
Sztuka w pięciu aktach.
Dacza państwa Moreau. Wczesne popołudnie. Alain Moreau, mężczyzna pięćdziesięcioletni, wysoki funkcjonariusz policji, czyta gazetę. Jego zaaferowana żona, Colette Moreau, biega z pokoju do pokoju. Na ścianie wisi powiększona reprodukcja obrazu Leonarda da Vinci "Mona Lisa". Na stole leży rozwinięta rolka papieru toaletowego. Alain i Colette oczekują przybycia gości - państwa Boulin. Colette informuje męża, że ktoś znów zapchał ubikację. Prosi, by Alain ją przepchał. Alain nie jest zachwycony, cytuje Leonarda da Vinci, który mówił, że są ludzie, po których pozostaną tylko pełne wychodki i Alain zgadza się z nim całkowicie. Próbuje dociec, kto zapchał toaletę. Jego syn, Robert nie korzystał z wychodka, a Inga, dobroduszna dziewczyna ze Szwecji, jest bardzo schludna. Wściekły Alain wychodzi, by przepchać ubikację. Colette idzie za nim. Słychać hałasy, przekleństwa. Dzwonek do drzwi. Państwo Moreau pojawiają się z podwiniętymi rękawami i w gumowych rękawicach. Wymieniają spłoszone spojrzenia. Czyżby Boulinowie przyjechali za wcześnie? Alain jest wściekły, próbuje ściągnąć rękawice, w końcu pomaga sobie zębami i ciska je na fotel. Otwiera drzwi.
W progu stoją Boulinowie objuczeni walizkami i torbami podróżnymi. Witają się z Colette i Alainem. Guy Boulin jest nieco niedysponowany. Josette tłumaczy męża, że wypił za dużo soku z jabłek i przez to ma rozwolnienie. Guy pragnie skorzystać z łazienki. Alain mówi o zapchanej toalecie, ale proponuje Guy'owi, że może skorzystać z toalety u państwa Boudartów. Problemy z kanalizacją państwa Moreau nie zdarzają się bowiem pierwszy raz, Boudartowie są więc już przyzwyczajeni do podobnych wizyt. Colette zaprowadza Guy'a do sąsiadów. Alain i Josette rozmawiają o dolegliwości Guya. Alain uważa za obrzydliwe, że ludzie, siedząc przy stole, uśmiechają się i między jednym kęsem a drugim oświadczają, że dostali rozwolnienia. Dziś sprawy wypróżniania stały się obsesją, rodzajem przyjemności. Cywilizacja śmierci wyróżnia się niepojętą ilością wyjątkowo obrzydliwego łajna. Josette i Alain wychodzą.
Do pokoju wchodzi Robert, a za nim Inga. Dziewczyna obwąchuje mu spodenki, następnie delikatnie całuje go w pupę. Inga tłumaczy Robertowi, ze w jego wieku nieładnie jest robić w majtki. Robert odpowiada, że jego tata krzyczy na niego, kiedy ten idzie do ubikacji. Jego ojciec nie chce, by Robert robił kupę w toalecie. Inga jest oburzona. Ciągnie Roberta do łazienki.
Wchodzą Colette i Guy. Guy zwierza się, że nic z tego nie rozumie - ochota jest większa niż sama potrzeba: spieszy się, biegnie, siada... i nic. Natchnienie go opuszcza, zupełnie jak malarza, który stoi przed nietkniętym płótnem.
Do pokoju wchodzą Inga i popłakujący Robert. Inga skarży się Colette, że jej syn znów zrobił w majtki, a tyle razy mu mówiono, że trzeba chodzić do ubikacji... Colette mówi, że teraz za potrzebą trzeba chodzić do Boudartów. Robert nie może powstrzymać wesołości, krzyczy z entuzjazmem, że teraz wszyscy będą srać u Boudartów. Alain w pośpiechu schodzi po schodach i uderza Roberta po twarzy. Wynika ogólne zamieszanie. Po chwili Guy wyraża pilną potrzebę pójścia do toalety. Colette nakazuje Indze zaprowadzić go do sąsiadów. Alain proponuje Josette obejrzenie piwnicy domu. Piwnica jest wyjątkowo ładna!
Colette strofuje Ingę, że źle się zachowuje przy gościach. Robert skarży, że Inga sika do wanny. Inga wstrząsana łkaniem prosi o wybaczenie. Robert cieszy się, że teraz i on będzie mógł sikać do wanny, bo i tak cała kara spadnie na Ingę.
Wieczorem przy nakrytym stole Josette, Alain i Colette piją aperitify. Guy, jak zauważa zgryźliwie Alain, po raz piętnasty poszedł do toalety. Colette wyraża konieczność wezwania hydraulika do ich własnej ubikacji, ale Alain wątpi w jego przybycie. Hydraulik ostatnio ma dużo pracy. W obecnych czasach gówna jest coraz więcej, Trzeba dwustu czterdziestu litrów wody morskiej, by rozpuścić jeden gram gówna. Jest to dwa razy tyle co kiedyś. Przyczyna jest bardzo prosta. Antybiotyki. Gówno staje się niezniszczalne. Krowie placki nie mają nic wspólnego z zatruciem środowiska, nawet niewielka ulewa poradzi sobie z nimi. Problemem jest ludzkie gówno. Ono jest odporne. Głos Ingi informuje, że pieczeń zbrązowiła się, jak tylko wróci Guy można będzie zacząć kolację.
Guy wraca rozpromieniony, co prawda nie udało mu się zrobić kupy, ale za to udało mu się wygrać w warcaby z dziadkiem Boudart. Colette zaprasza wszystkich do stołu i wyznacza miejsca. Przerywa jej krzyk Alaina. Na środku nakrytego obrusem stołu spoczywa pokaźne gówno. Colette osuwa się na krzesło, a kawałek dalej Josette opada na pufę. Colette dostaje histerii, Josette bierze ją pod rękę i prowadzi do sypialni.
Guy i Alain, obaj pracujący w policji, przeprowadzają profesjonalne śledztwo. Alain posypuje gówno białym proszkiem, by znaleźć odciski palców. Potem przesłuchuje Ingę: pyta o której nakryła do stołu i co wtedy robił jego syn, Robert. Według Alaina to właśnie Robert mógł wykorzystać chwilę nieuwagi Ingi, wbiec do jadalni, ściągnąć spodenki, dokonać przestępstwa, po czym szybko wrócić do kuchni. Guy'a nie przekonuje wersja Alaina. Alain proponuje przeprowadzenie wizji lokalnej. Podczas gdy Alain i Guy próbują odtworzyć przebieg wypadków, rozlega się krzyk Josette. Okazuje się, że chcąc zapalić lampkę na nocnym stoliku wsadziła rękę w jeszcze jedno gówno. Alain tonem znawcy orzeka, że zapach, a więc i źródło jest to samo. Wszyscy wychodzą. Ostrożnie wchodzi Robert ubrany w piżamę, podchodzi do stołu, wącha i krzywi się. Następnie chwyta otwarta butelkę czerwonego wina i pije. Z tyłu zbliża się Inga. Zbliża się do niego, przewraca oczami i wydaje przenikliwe okrzyki o dziwacznym brzmieniu. Przerażony Robert cofa się do kanapy. Doskonale wie, o co chodzi Indze. Na pewno chce zostać jego kochanką, by później zaciągnąć go do ołtarza. Nie uda się jej to, gdyż Robert chce zostać kawalerem. Krokiem playboya, z butelką w ręku wychodzi z pokoju. Inga, tracąc głowę, wyznaje Robertowi miłość w swoim ojczystym języku.
Następnego dnia państwo Moreau i Boulin zebrali się, żeby wypić aperitif przed obiadem. Alain podejrzewa o wczorajszą zbrodnię każdego z osobna. W ciągu całej doby znaleziono dwadzieścia dwa gówna. Są wszędzie - w butach, w piecu, pod dywanem, za telewizorem, w łóżku... Alain podejrzewa Roberta, z kolei Josette - Ingę.
Do pokoju wchodzi Robert. Wszyscy patrzą na niego podejrzliwie. Chce mu się kupę. Colette bierze syna za rękę i chce zaprowadzić go do Boudartów. Alain bije go w twarz, mówiąc, że wie, że to on jest sprawcą wszystkich gówien. Wychodzą, a w pokoju zostaje tylko Guy i Josette. Josette nie jest zadowolona z weekendu. To miejsce, w którym przebywają, to prawdziwy dom wariatów. Słychać Roberta, który krzyczy, że znalazł kolejne gówno. Okazuje się, że udało mu się wszystkich nabrać. Żartował. Wszyscy wychodzą, Zapada noc.
Inga wchodzi do pokoju w poszukiwaniu aspiryny. Jest pewna, że gdzieś tutaj musiała ją zostawić. Za Ingą wchodzi Guy, który patrzy na nią lubieżnie. Inga skarży się na Alaina, który cały czas ją o coś oskarża, a ona przecież jest niewinna. Inga rzuca się Guyowi na szyję, a ten wkłada jej ręce w majtki. Inga proponuje mu stosunek u siebie w pokoju, Guy jednak gwałtownie wyrywa się z objęcia. Wychodzą.
Zza sceny dochodzi głos Alaina, który stwierdza dobitnie, że da Vinci miał cholernie dużo racji. Nie ma już nic czystego, wzniosłego, poetyckiego, nie ma już duszy. Jest tylko gówno i tylko ono wzbudza zainteresowanie. Patrzy na reprodukcję "Mony Lisy". Wzdycha, że ona nie chodzi do sracza jak inne. Mona Lisa to sama duchowość, bezcielesność. Alain nuci piosenkę, a obraz rytmicznie zaczyna się poruszać w jej rytm razem z Alainem. Po chwili pojawia się Colette. Obraz nieruchomieje. Colette martwi się, że przestała działać na męża. Nie podnieca go już tak, jak kiedyś. Chce rozpiąć Alainowi piżamę, ale ten przestraszony, że ich ktoś zobaczy, ucieka do sypialni. Colette tryumfuje.
Guy i Alain napadają na siebie w pokoju. Obaj są przekonani, że złapali winowajcę. Wiedzą, kto zrobił tyle kup. Obaj oskarżają siebie nawzajem. Colette sprawdza im podejrzane części ciała. Obaj panowie są niewinni. Alain wychodzi. Colette wyznaje Guyowi, że bardzo podoba jej się jego tyłek. Guy jest zachwycony. Colette gładzi go po pupie i wzdycha, że u mężczyzn właśnie ta wypukłość najbardziej ją porusza. Guy nagle denerwuje się i wychodzi.
W porze obiadowej Inga nakrywa do stołu. Pojawia się Josette. Podnosi róg dywanu i oddycha z ulgą, nie znajdując tam nic podejrzanego. Wchodzi Guy. Wyciera klamkę chusteczką higieniczną. Wymieniają z Ingą dwuznaczne spojrzenia, Inga śmieje się histerycznie. Pojawia się Colette i sprawdza, czy nie ma gówna pod meblami. Wchodzi Alain, odkorkowuje wino, wącha uważnie. Pośród śmiertelnej ciszy Inga podaje wazę. Colette podnosi pokrywkę, słychać westchnienie ulgi. Wszyscy próbują omijać niezręczny temat, ale Alaina i Josette wyraźnie bawi ta sytuacja. Guy wstaje i idzie do Boudardów. Po chwili wraca, mówiąc, że ci przestali otwierać. Josette opowiadając kawał, robi w majtki. Alain traci cierpliwość. Postanawia wymusić na Robercie zeznania.
Robert siedzi przywiązany do krzesła, w oczy świeci mu lampa. Guy i Alain poddają go przesłuchaniu. Za wszelką cenę chcą wymusić na nim potwierdzenie, że to on srał po całym domu. Robert nie przyznaje się do winy. Alain u kresu wytrzymałości zabiera go do łazienki, by urządzić mu zanurzanie. Wtedy na pewno wszystko wyśpiewa. W chwili kiedy Alain i Robert wychodzą, do pokoju wchodzi Inga. Wyraźnie ją coś gnębi. Wchodzi Josette. Inga pyta ją, czy kocha swojego męża, czy wzięłaby winę na siebie, gdyby to miało go ocalić: czy powiedziałaby, że to ona zrobiła kupę. Josette nie odpowiada i ze znudzeniem odchodzi.
Powoli wszystko zaczyna się wyjaśniać. Colette rozmawia z Ingą. Okazuje się, że Inga zrobiła pierwsze gówno, to na stole. Colette przyznaje, że i ona zrobiła kilka. Do pokoju wchodzi Guy i spostrzega Colette i Ingę w spazmach śmiechu. I on zaczyna się śmiać. Po chwili nie może wytrzymać, musi biec do Boudartów. Colette zatrzymuje go. Może się przecież wypróżnić w pokoju. Jedno gówno mniej czy więcej... Z tryumfalną miną wchodzi Josette i oświadcza, że winowajcą jest Inga. Colette ze śmiechem informuje ją, ze ma rację. Inga jest winna, ale winna jest również sama Colette i Guy, który właśnie robi kupę. Do pokoju wkracza Alain z Robertem. Robert plując wodą na wykładzinę, wyznaje, że zrobił zaledwie pięć i ani jednej więcej. Okazuje się, że jedynym, który nie zrobił kupy w domu jest Alain. Colette wykrzykuje, że Alain ma się za lepszego od innych. Ma się za Leonarda da Vinci. Nie chodzi do ubikacji, tylko trzyma wszystko w sobie. To Alain potrzebuje hydraulika, a nie kanalizacja. Cuchnie od niego jak ze ścieku. Alain płacząc wyciąga zza paska rewolwer i wszystkich zabija. Z rewolwerem nieruchomieje przed wizerunkiem Mony Lisy. Dzonek do drzwi. Przyszedł hydraulik.
Ukryj streszczenie