Dyrektor teatru szykanuje aktorów?
Dyrektor Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu zamierza zwolnić z pracy aktorów należących do Solidarności, ponieważ związek oficjalnie poparł w wyborach prezydenckich Jarosława Kaczyńskiego - grzmi Jan Mosiński, przewodniczący regionalnych struktur związku w Kaliszu, i zapowiada zmasowaną akcję protestacyjną.
- To bzdura - ripostuje Igor Michalski, dyrektor placówki.
Związkowcy jednak obstają przy swoim. - Z nieoficjalnych informacji wiem, że takie słowa padły, ale bez zgody osób, które były tego świadkami, nie mogę ich ujawniać - zapewnia Mosiński. - Idąc tym tokiem myślenia, marszałek województwa powinien natychmiast zwolnić z pracy dyrektora teatru Igora Michalskiego i jego zastępcę Włodzimierza Mazurkiewicza, bo ci panowie znaleźli się w honorowym komitecie poparcia Bronisława Komorowskiego.
Stanowisko w tej sprawie przyjęli oficjalnie związkowcy podczas odbywającego się w weekend Walnego Zebrania Delegatów Regionu Wielkopolska Południowa NSZZ Solidarność.
- To są działania, jak żywo przypominające okres PRL-u - napisali działacze w piśmie mającym trafić do marszałka Marka Woźniaka, któremu podlega kaliski teatr, oraz do radnych sejmiku województwa.
Kiedy zapytaliśmy dyrektora Igora Michalskiego, czy rzeczywiście zamierza zwolnić aktorów z powodu poparcia prezesa PiS w wyborach, usłyszeliśmy, że jak w ogóle śmiemy zadawać takie pytanie?
- Pan Mosiński plecie bzdury - mówi wyraźnie zdenerwowany dyrektor teatru. - To jest zwykłe oszczerstwo, z którym powinienem pójść do sądu, ale nie chcę babrać się w tym bagnie.
Sprawa dotyczy trójki aktorów, członków związku zawodowego, którzy od dwóch lat, od kiedy kaliskiemu teatrowi szefuje Michalski, nie są angażowani do spektakli, choć są członkami zespołu, a teatr gra około 250 przedstawień w roku. Artyści jedynie pobierają pensję i na tym koniec. W ich obronie stanął Zarząd Regionu Solidarności.
Ale Igor Michalski otwarcie mówi, że to marni artyści, którzy nie pasują do jego wizji teatru i zamierza ich zwolnić. Nie może jednak tego zrobić, bo chroni ich prawo związkowe.
- Wystąpiłem do pana Mosińskiego z pismem, w którym zwracam się o zgodę na rozwiązanie umowy o pracę z aktorami, ale jej nie otrzymałem. Efekt jest taki, że będą oni zatrudnieni w teatrze do końca życia i nadal będą utrzymywani z pieniędzy podatników, tylko dlatego, że tak przewiduje ustawa o związkach zawodowych.
Mosiński zapowiada, że związek wszelkimi sposobami będzie bronił swoich członków w kaliskim teatrze.
- Są to zdolni artyści, których kaliska widownia lubi i szanuje. Chcemy jednak pokazać na zewnątrz, że w teatrze, jako zakładzie pracy, dzieje się źle. Skoro aktorzy mają podpisane umowy o pracę na czas nieokreślony, to mają prawo dopominać się, aby grać - utrzymuje szef Solidarności i jednocześnie deklaruje, że jutro wystąpi do Zarządu Regionu, aby ten wyraził zgodę na rozpoczęcie procedury rekompensowania utraconych zarobków aktorom-związkowcom.
- Mamy specjalny fundusz dla szykanowanych za działalność związkową - tłumaczy Mosiński. - Jeżeli nie ma pola do dialogu, to Solidarność podejmie wojnę. Z poprzednimi dyrektorami udawało nam się dogadać, czego nie można powiedzieć o "serialowym gwiazdorze", jakim jest Igor Michalski.
Przytyk związkowca dotyczy tego, że Igor Michalski gra w serialach, m.in. w "M jak miłość" rolę Staszka Nowickiego.
Solidarność zapowiada bardziej zdecydowaną akcję, ale dopiero jesienią. Obecnie w teatrze rozpoczyna się bowiem przerwa wakacyjna.