W nadziei na debiut
Jan Fabre, wybitny choreograf flamandzki, poprowadzi podczas Malty warsztaty mistrzowskie. Spośród uczestników wybierze dwójkę artystów, którzy wezmą udział w jego nowym projekcie "Prometheus Landscape II".
Do udziału w warsztatach zgłosiło się 44 artystów. Spośród nich pierwszego dnia Jan Fabre wybierze 10-15 osób, które uczestniczyć będą w dalszej części warsztatów. Ci, których Fabre zaprosi na rok do współpracy otrzymają od Fundacji Malta wsparcie finansowe w wysokości 10.000 euro brutto każdy.
Próby do spektaklu rozpoczną się 20 września 2010 w Antwerpii, natomiast międzynarodowe tournée rozpocznie się występem w Nowym Jorku, by - poprzez kraje europejskie - zakończyć się w Japonii.
Wśród ubiegających się o udział w warsztatach jest między innymi poznanianka Sylwia Kaczmarek, która w 2008 roku obroniła dyplom aktorski w Speech and Drama Trinity Guildhall w Londynie i Dorota Łęcka z Warszawy.
- Jan Fabre zachwyca mnie wizualnym aspektem swoich spektakli - mówi Sylwia Kaczmarek. - Aktorzy występujący w jego spektaklach dostarczają performance'u szczerego aktorsko, przy jednoczesnym korzystaniu z technik Phisical Theatre. To zawsze przykuwa moją uwagę. Po pracy z nim spodziewam się przede wszystkim nowego doświadczenia scenicznego.
Dorota Łęcka kilka lat spędziła za granicą, pracując z różnymi zespołami i choreografiami. Rok temu wróciła do Polski i okazało się, że dość trudno funkcjonować niezależnym tancerzom.
- Udział w warsztatach Fabre traktuję jako kolejny etap rozwoju - mówi Łęcka. - Znam twórczość Fabre, ale nigdy się z nim nie zetknęłam. Traktuję to jako zdobycie kolejnego doświadczenia, ciekawią mnie nowe metody pracy...
***
Praca ze mną jest bardzo intensywna
Z Janem Fabre, flamandzkim reżyserem teatralnym, rozmawia Marcin Kostaszuk
Przyjeżdża Pan do Poznania nie tylko, by pokazać swój spektakl, ale też poprowadzić warsztaty mistrzowskie, z perspektywą angażu ich zwycięzców do swych nowych spektakli. Czego poszukuje Pan w aktorach i tancerzach?
Jakości. Osobowości. Uporu. Inteligencji.
Rozumiem, że znalazł Pan to wszystko w Artemis Stavridi, która gra jedyną rolę w "Another Sleepy Dusty Delta Day" - spektaklu, który zobaczymy w Poznaniu?
Tak, bo przeszła ona przez podobne warsztaty w Paryżu, pokonując trzy inne kandydatki. Ma zresztą dopiero 25 lat, jest bardzo młoda, ale już widać niewiarygodne możliwości, jakie w niej drzemią.
Pracując z Panem tancerz czy aktor nie może chyba przestać się uczyć?
Dopiero, gdy przepracuje ze mną 5 lat, może zasłużyć na tytuł "rycerza piękna". To 5 lat codziennego treningu, poznawania moich metod i ćwiczeń. I dopiero wtedy zasługuje na ten tytuł. Ale są przecież artyści, z którymi współpracuję 10, 15, 20 lat. Artemis występuje w "Another Sleepy Dusty Delta Day" dopiero od 4-5 miesięcy. Napisałem tę sztukę specjalnie dla jej oryginalnej odtwórczyni (Ivany Jozic - przyp. kosta), która wykonywała ją wielokrotnie i z dużym powodzeniem. Jakiś czas temu jednak zdecydowała, że chce odpocząć i zagrać w spektaklach innych twórców. Poprosiła o kilka miesięcy przerwy, ale ja nie mogłem się na to zgodzić, bo praca ze mną jest bardzo intensywna. Dlatego zorganizowałem przesłuchania w Paryżu i w efekcie znalazłem Artemidę. To bogini myśliwych (w mitologii greckiej - przyp. red., która zmieniła się w człowieka. (śmiech)
Czy jest jakaś metoda, lub temat, którego nie porusza Pan, pracując nad spektaklami?
Bardzo moralizujące pytanie. (śmiech) Odpowiem w ten sposób: jeśli celem jest pokazanie światu piękna, wszystko jest możliwe.