Gadająca papuga milczy
"Dialogi o zwierzętach" w reż. Krzysztofa Rekowskiego na XI Ogólnopolskim Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi oglądał Leszek Karczewski z Gazety Wyborczej - Łódź.
W komentarzach "Dialogów o zwierzętach" raz po raz pojawiał się temat prowincji. Niesłusznie. Co z tego, że Jelenia Góra nie leży w centrum Polski?
Przy spektaklu Krzysztofa Rekowskiego kilka stołecznych propozycji, prezentowanych już na XI Ogólnopolskim Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, to artystyczny zaścianek. Reżyser abstrahuje od małomiasteczkowego blokowiska znad rzeki Prosiakówki, gdzie rozgrywają się dramatyczne anegdoty Aleksandra Żelezcowa. Etiudy, połączone tematem zwierząt, a prezentowane jak kabaretowe skecze, zaskoczyły widzów. Bo "Dialogi..." to spektakl rozliczeniowy, co potęguje rosyjski kontekst utworu. A jednocześnie - teatr absurdu spod znaku Oberiutów albo, jak kto woli, Monty Pythonów.
Oto mini-dramat kobiety, która ma ogonek, powodujący boleści przy stosunku. Na domiar złego małżonek nie wie o jego istnieniu. Oto aktor grający psa; jakby tego było mało - sukę. Piotr Konieczyński świetnie oddał świadomość czworonoga, który ponoć kojarzy sto ludzkich pojęć. Ale przecież trudno szukać w podobnych etiudach życiowych prawd.
Wymuszona perspektywa "nie serio" spowodowała ciekawą zależność. - Nawet w tych scenkach, w których zwierząt nie ma, jesteśmy skłonni się ich dopatrywać - mówił po przedstawieniu reżyser. Krawaty zmieniały się w noszone z fasonem ogony - i na odwrót.
Ta groteskowa poetyka najświetniej funkcjonowała w tych etiudach, w którym śmiech mieszał się z dramatem. Jak w skeczu o papudze, która miała na imię Flaubert. To element humoru dla erudytów. Ale ptak przetrwał czeczeńską wojnę w piwnicy bombardowanego Groznego. Gadającą papugę, która bezpowrotnie zamilkła, grała zastygła w bezruchu twarz aktorki, zamknięta w drucianej klatce.