"T E K L A"
Zespół artystów Teatru Ziemi Pomorskiej odegrał 14 b.m. w "Słońcu" 3-aktową sztukę Jerzego Kossowskiego "Tekla".
Akcja toczy się "w domostwie Szymonostwa Gródków, gdzieś koło Grybowa lub Gorlic, a więc w Małopolsce dawniej Galicją zwanej. Gnieżdżą się tam trzy pokolenia chłopów polskich, tonących w nędzy i ciemnocie, nękanych podatkami. Dopiero przybycie starszej córki Szymona Gródka, Tekli, wnosi do tej nędznej chaty chłopskiej trochę dobrobytu. Tekla przed 18 laty poszła "na Saksy", potem była we Francji, następnie pracowała ciężko na planta-cjach kawy w Brazylji, skąd uciekła do Argentyny, gdzie wpadła w ręce handlarzy żywym towarem; wyratowała ją wygrana 50.000 pezów. Lupanary Argentyny nie zżarły wdzięków Tekli. To też zakochał się w niej Nauczyciel, wpadła również w oko komendantowi posterunku policji, Przodownikowi, który oświadcza się jej formalnie za pośrednictwem Wójta. Serce ciągnie jednak Teklę do Nauczyciela, gdyż jego po raz pierwszy w życiu pokochała. Ale gdy mu powiedziała całą nagą prawdę swego życia, Nauczyciel opuszcza ją. Natomiast Przodownik policji, mimo iż także dowiedział się od Tekli, co robiła w Argentynie, po krótkiem wahaniu postanawia ją poślubić. Wszystko kończy się dobrze: Tekla zawija do spokojnego portu małżeńskiego, a energiczny Przodownik zaprowadza porządek w kłótliwej rodzinie, ujarzmiając zwłaszcza awanturniczego brata Tekli Józka.
Jak widzimy, sztuka p. Kossowskiego rozpada się na dwa wątki: jeden to dzieje biednej rodziny chłopskiej - przedstawione miejscami dość realistycznie, drugi - to historja biednej dziewczyny wiejskiej, którą od ostatecznej zagłady ratuje szczęśliwy przypadek (wygrana na loterji).
Nie wiem, jaki jest stan gospodarczy chłopstwa "gdzieś koło Grybowa lub Gorlic". Jeśli wierzyć autorowi, któremu w sukurs przychodzą liczne relacje prasowe, nic się tam nie zmieniło od czasu, gdy Stanisław Szczepanowski ogłosił swą wstrząsającą książkę "Nędza Galicji" (mimowoli nasuwa się pytanie, dlaczego Wyspiański twierdził: "Chłop potęgą jest i basta!"?..). Nędza bezbrzeżna i beznadziejna. A z nią w parze idzie ciemnota i lęk wobec wszelkiej władzy. Młodsze pokolenie, które reprezentuje Józek, nie jest już takie ciemne, ale mimo względnej oświaty nie umie znaleźć innego sposobu na nękającą je nędzę jak tylko wyjazd do Ameryki, a więc- opuszczenie własnego kraju, który nie może dać upragnionego dobrobytu. Sztuka tak przedstawiająca bytowanie chłopów choćby w części kraju jest gorszą od satyry...
Ale gorzej jest, że autor nie widzi na wsi polskiej - której obraz przez niego przedstawiony byłby okropny w swym realizmie, gdyby nie ubarwił go zdrowym humorem - żadnych czynników, mogących wyrwać chłopa z otchłani nędzy. Nie można przecież brać poważnie przyjazdu Tekli z pieniędzmi wygranemi na loterij, bo wygrać na loterji mógłby sam Szymon Gródek albo jego syn Józek. Jeżeli na wsi polskiej, zwłaszcza w biedniejszych połaciach kraju, jest wielka nędza, to jednak są tam czynione usiłowania do poprawy bytu chłopów. Bo trudno uwierzyć, ażeby dzisiaj, po 20 latach naszej niepodległości, takie usiłowania czynione nie były.
Powierzchowne jest też przedstawienie dziejów Tekli, mającej, według autora, reprezentować dzieje naszej emigracji chłopskiej. A coby się stało z Teklą, gdyby nie wygrała na loterji?.. Mimochodem zaznaczę, że ta chłopska córka, po ciężkich przejściach tułaczki i poniewierania się po argentyńskich domach rozpusty, wraca do swej wsi rodzinnej dziwnie wyszlachetniona i ogładzona. Tekla, w przeciwieństwie do pozostałych członków rodziny Gródków, mówi językiem niemal inteligenckim. Gdzież to ona mogła się nauczyć tak poprawnie mówić po polsku? Znam ludzi, którzy wrócili do kraju po wieloletnim pobycie wśród polonji amerykańskiej (w St. Zjednoczonych); otóż ci ludzie mówią z chłopska. A Tekla Gródkówna, obracająca się na obczyźnie wśród równych sobie i wśród cudzoziemców, zatraciła jakimś cudem akcent chłopski i chłopski sposób mówienia!
Pozwolę więc sobie powiedzieć, że p. Kossowski nie sprostał zadaniu, jeśli chciał dać obraz życia dzisiejszej biednej wsi polskiej. Udały mu się niektóre fragmenty, ale całość jest stanowczo chybiona. Tem nie mniej sztuka jego jako próba scenicznego ujęcia tego zagadnienia jest ciekawa i zasługuje na uwagę.
To też dyrekcji Teatru Ziemi Pomorskiej należy się uznanie za wystawienie "Tekli". Tembardziej, że wystawił ją bardzo starannie, a wykonanie, reżyserja (p. Strzeleckiego) i dekoracje (p. Małkowskiego) zasługują na wysoką pochwałę.
Kogóż wymienić trzeba z wykonawców najprzód, jeśli nie Antoniego Piekarskiego? Jego Symon Gródek to nie było tylko odegranie roli. Wczuł się tu dobrze Piekarski w życie chłopa, w jego ciężką dolę. Ociężały chód, spojrzenie smutne i ponure, jakby przykute do ziemi, na której od kolebki do mogiły ciężko haruje, wyżywić się ledwo mogąc, głos przyduszony - dały w sumie biednego, ciemnego, o wąskim horyzoncie myślowym chłopa.
A drugi świetny tej sztuki wykonawca - to Maksymilian Cybulski w roli Dziadka. Widziałem wiele kreacji tego inteligentnego i zdolnego aktora, ale ta jest bodaj najlepsza. Przygarbioną od starości pochyloną postacią, przygasłem spojrzeniem i głosem osłabionym dał Cybulski doskonałą postać starca, dożywającego dni swoich na łaskawym a gorzkim chlebie u j dzieci.
Dalej podkreślić trzeba świetną grę p. Dowmunta, który dał kapitalną postać Wójta. Jego oracja, gdy występował jako swat Przodownika, było swego rodzaju majstersztykiem.
P. Wasilewski jako Józef i p. Butrym jako Przodownik policji dociągali się do gry tamtej trójki, może tylko p. Wasilewski miejscami trochę przesadzał w charakteryzowaniu awanturniczego parobka. P. Kuryłło dobry w epizodycznej rólce głupkowatego Wieka. P. Klejer - proszę mi wybaczyć szczerość - rolę Nauczyciela trochę "puścił", zwłaszcza blado wyszedł w decydującej rozmowie z Teklą.
Role kobiece oddane zostały słabiej od męskich. Trzeba to powiedzieć o wszystkich paniach: Wilkoszewskiej - Matka, Przysieckiej - Wikcia i Dziewońskiej - Tekla. Zwłaszcza p. Dziewońska grała, że tak powiem, zbyt konwencjonalnie, nie wydobyła z roli niezbędnych efektów tragicznych. A zresztą - może to wina autora ?..
Publiczności bardzo mało. Ale o tem nie chce się już pisać...