Artykuły

Marek Żydowicz o przyszłości i finansowaniu Camerimage Łódź Center oraz o Specjalnej Strefie Sztuki

- Chciałbym, by o Łodzi, o Polsce mówiono jako o miejscu spełniającym światowe standardy organizacji takich wydarzeń jak Plus Camerimage i nie tylko. Nie jestem jakimś rozkapryszonym dzieciakiem, który szuka złotej piaskownicy, złotego wiaderka, złotej łopatki... - Marek Żydowicz o problemie z CŁC i festiwalem Plus Camerimage w rozmowie ze Sławomirem Sową z Polski Dziennika Łódzkiego.

Sławomir Sowa: Wynajął Pan już mieszkanie w Poznaniu?

Marek Żydowicz: Nie.

W innym mieście?

- Też nie. Prowadzimy rozmowy z różnymi miastami, które same zgłosiły się do nas, ale nie powiem, co to za miasta.

Najbardziej zaawansowane są rozmowy z Poznaniem?

- Są zaawansowane, ale nie wiem, czy najbardziej. Wczoraj (tj. w poniedziałek 22 lutego - red.) dostaliśmy zaproszenie z Monachium od Niemieckiego Stowarzyszenia Operatorów. W ubiegły piątek odbyło się nadzwyczajne posiedzenie zarządu tego stowarzyszenia w naszej sprawie. W wyniku tego pojawiła się miła dla nas oferta, w której podkreślono, że goście zagraniczni przyjeżdżają do Łodzi na festiwal Plus Camerimage, a nie ze względu na urodę miasta i pojadę w każde inne miejsce, gdzie będzie festiwal.

Jaka jest oferta z Monachium?

- Interesująca.

To znaczy?

- Teraz więcej nie powiem.

Więc jest Pan skłonny wyprowadzić Plus Camerimage z Polski?

- Jestem na to przygotowany, jeśli nie będzie innych możliwości.

Tak jak mówiła niedawno posłanka Śledzińska-Katarasińska, że może powinien się Pan przenieść do Hollywood?

- Dbam o festiwal i jego gości. Chciałbym, by o Łodzi, o Polsce mówiono jako o miejscu spełniającym światowe standardy organizacji takich wydarzeń jak Plus Camerimage i nie tylko. Nie jestem jakimś rozkapryszonym dzieciakiem, który szuka złotej piaskownicy, złotego wiaderka, złotej łopatki...

...albo złotej żaby...

- ... już kiedyś poprosiłem panią poseł Katarasińską, by zaufała opiniom specjalistów i pomogła nam broniąc naszych spraw w Sejmie i w Łodzi. Niestety, pani poseł nie zechciała wysłuchać naszych racji. Kiedyś w obecności ministra Zdrojewskiego, pani poseł powiedziała, że ona wie, że w Teatrze Wielkim w Łodzi można organizować festiwal Plus Camerimage przez następne kilkanaście lat. A ja pytam: "Czy pani poseł powiedziałaby chirurgowi prowadzącemu skomplikowaną operację, w jakich warunkach może ją wykonywać?". Proszę tylko o uszanowanie moich kompetencji i wierzę, że minęły czasy, gdy musieliśmy bezkrytycznie wierzyć w totalne oświecenie władzy. Niestety, jeszcze ciągle słyszę z ust radnych i nie tylko: "Żydowicz musi nadal robić festiwal w Łodzi i będzie go tu robił!". Otóż nie musi.

Czy rzeczywiście nie musi? Obowiązuje przecież umowa, zgodnie z którą budowa centrum festiwalowo-kongresowego ma się rozpocząć w ciągu trzech lat od podpisania umowy. Skąd Pan wie, że się nie rozpocznie i tym samym władze miasta nie wywiążą się z umowy?

- Nie w ciągu trzech, tylko dwóch lat! Taki jest zapis w umowie, czyli musiałaby ruszyć przed wrześniem 2011, a to jest niemożliwe, bo Rada Miasta skreśliła to zadanie z wieloletniego planu inwestycyjnego.

Ale Pan chyba nie jest specjalistą prawa budowlanego?

- Prawo budowlane nie ma tu nic do rzeczy. Prowadziłem podobną budowę Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu i wiem jakie są procedury uzyskania pozwolenia na budowę i realizacji takiej inwestycji. Podstawowa sprawa to czas wykonania dokumentacji projektowej. Terminy podane przez Franka Gehry'ego wykluczają możliwość dotrzymania wspomnianego terminu przez miasto. Był na to czas w grudniu i ewentualnie w styczniu.

Ale jest jeszcze kwestia umowy z Plusem na organizację festiwalu właśnie w Łodzi, jest kwestia dotowania festiwalu przez Ministerstwo Kultury...

- Myślę, że jeśli zdecydujemy się przenieść festiwal do innego miasta w Polsce, to nasze partnerskie relacje się nie zmienią.

Prowadził Pan już takie negocjacje?

Jestem w stałym kontakcie z naszym partnerem tytularnym.

I?

- Kontynuujemy współpracę.

Więc Plus godzi się na przeniesienie Plus Camerimage do innego miasta, czy nie?

- Nie mogę ujawniać szczegółów naszych rozmów.

A dofinansowanie festiwalu przez Ministerstwo Kultury?

- Mamy wieloletnią umowę. Pan minister zrobi, co zechce. Ja wiem, że paru polityków chciałoby mnie przycisnąć do ściany i zmusić do pozostania w Łodzi na ich warunkach, ale nie ma takiej siły, która zmusiłaby mnie do organizowania tu festiwalu, jeśli w wieloletnim planie inwestycyjnym nie pojawi się zadanie budowy Camerimage Łódź Center, zgodnie z wcześniejszymi umowami. W ostateczności, przy nadzwyczajnej presji politycznej, jestem gotów w ogóle zrezygnować z organizacji festiwalu. Festiwal nie będzie niewolnikiem polityków, a ja tym bardziej.

Dlaczego uważa Pan, że tu chodzi o czyjąś złą wolę? W końcu to centrum to pół miliarda złotych...

- Żaden z radnych będących przeciw budowie CŁC nie zechciał wyjaśnić swych wątpliwości w rozmowie z władzami spółki. Co mam myśleć, gdy radni w komisjach: finansów, promocji i kultury wielokrotnie przegłosowywali pozytywnie nasz wniosek, a potem ci sami radni na sesjach rady glosowali za każdym razem przeciw niemu. To absurdalne. Wskazywałem prywatne źródła finansowania. Z samej działki sąsiadującej z terenem, na którym ma powstać projekt Franka Gehry'ego, można wygenerować sto milionów złotych. Wstępne założenia do studium wykonalności pokazały, że jeśli robilibyśmy to w partnerstwie publiczno-prywatnym, to istnieje możliwość wygenerowania 50 milionów złotych od partnera, który by wybudował część związaną z kinem wielosalowym. Pokazywałem deklarację Toya Sound Studios na 30 milionów złotych. Istnieje możliwość wygenerowania kilkudziesięciu milionów złotych od inwestora, który zarządzałby częścią konferencyjno-kongresową. Około 90 milionów można by uzyskać od podmiotu, który wybudowałby parkingi podziemne. Ale najbardziej niepokoi mnie to, że przy tej całej niesłychanej trosce o pieniądze publiczne i gorliwości w rozliczaniu spółki Camerimage Łódź Center i Żydowicza, inny projekt jest równocześnie puszczany lekką ręką, bez żadnych analiz. Mam na myśli Specjalną Strefę Sztuki, która ma powstać tylko i wyłącznie za publiczne środki - i to grubo ponad 400 mln złotych. Nikogo to nie dziwi? Nikt o nic nie pyta, a przecież można by szukać rozwiązań pozwalających na racjonalny podział publicznych środków tak, by wystarczyło na obie inwestycje!

Dlaczego Specjalna Strefa Sztuki Andrzeja Walczaka jest dla Pana solą w oku? Bo do niedawna współpracowaliście, a teraz się pokłóciliście?

- Nie w tym rzecz. Chodzi jedynie o zwykłą uczciwość wobec łodzian. Dotyczy to ich pieniędzy i obojętnie czy chodzi o Camerimage Center czy Specjalna Strefę Sztuki, wnikliwość i drobiazgowość badania zasadności wydatkowania środków publicznych powinna być racjonalna i na takim samym poziomie jawności. Jeżeli radni uznali, że sensowne jest wydatkowanie ponad 400 milionów złotych publicznych pieniędzy na budowę galerii sztuki (Specjalna Strefa Sztuki) o powierzchni 38 tysięcy m2, jeżeli miasto bez mrugnięcia okiem wydaje 40 milionów na dokumentację projektową mało znanego, prowincjonalnego zespołu architektów z Hünfeld, a jednocześnie podważa racjonalność wydania 35 milionów złotych (10 mln przyrzekł marszałek) na projekt Franka Gehry'ego, to nasuwa się pytanie o uzasadnienie takich decyzji? Uzasadnienie w obu przypadkach, a nie tylko w jednym - CŁC - bo chodzi tu o strategiczne dla przyszłości Łodzi decyzje inwestycyjne i ten sam łódzki budżet miasta! Camerimage Łódź Center nie będzie kosztował miasta 500 milionów złotych. Połowa będzie pochodzić ze źródeł prywatnych i jest duża szansa na środki unijne w następnym rozdaniu ministerstwa, może nawet 50 procent, a to stwarza możliwość zminimalizowania udziału finansowego miasta nawet do kilkudziesięciu milionów złotych. Jeśli mówimy o ryzyku, to takie samo ryzyko jest w przypadku Specjalnej Strefy Sztuki, na którą radni zadeklarowali 96 milionów złotych, a Urząd Marszałkowski dołożył drugie tyle. Ale nikt nigdy nie zapytał, dlaczego nie realizować tego projektu w partnerstwie z prywatnymi firmami?

Co Pan ma do Specjalnej Strefy Sztuki?

- Nic. Chciałbym, by była tak samo racjonalizowana przez radnych i władze samorządowe jak Camerimage Łódź Center. Zleciłem firmie Millward Brown przeprowadzenie badania w Łodzi, co jest bardziej Łodzi potrzebne: kolejna powierzchnia wystawiennicza, czyli Specjalna Strefa Sztuki, czy Camerimage Łódź Center. Wyniki jeszcze bardziej przekonują mnie do tego, że nasze wątpliwości są zasadne. Prawie 80% łodzian chciałaby, aby w ich mieście powstało reprezentacyjne centrum kongresowo-festiwalowe. Dużo bardziej niż kolejna galeria wystawiennicza. Badani łodzianie postawieni przed decyzją, którą inwestycję realizować w pierwszej kolejności lub wybrać tylko jedną z planowanych - w obu przypadkach wybierają Centrum Festiwalowo-Kongresowe Camerimage Łódź Center. Inwestycja ta wskazywana jest ponad dwukrotnie częściej, niż budowa Specjalnej Strefy Sztuki. W tym momencie, proszę zadać pytanie większości łodzian: co mają do Specjalnej Strefy Sztuki ? Może to, że do galerii oglądać sztukę współczesną mają już w Łodzi gdzie chodzić, a centrum kongresowo-festiwalowego na światowym poziomie nie ma ani w Łodzi, ani w Polsce. Chciałbym zdementować stwierdzenia, jakoby Żydowicz miał być właścicielem CŁC. W momencie, kiedy miasto zdecyduje się finansować projekt, staje się podmiotem wiodącym w spółce i może wstawić swoich pracowników, wyrzucając Żydowicza. Będę miał z tego projektu tylko jedną rzecz: możliwość realizacji i rozwoju festiwalu Plus Camerimage. To centrum będzie służyło Łodzi, będzie obsługiwało najważniejsze festiwale, koncerty, imprezy teatralne w mieście i pozwoli na organizację kongresów, jakich nie można dziś w Polsce nigdzie zrealizować. To sprawi, że centrum będzie się samofinansowało, ewentualnie będzie wymagać niewielkiego dofinansowania ze strony samorządu. A Specjalna Strefa Sztuki? Tam będzie można wynająć parę pomieszczeń w przyziemiu na sprzedażne galerie sztuki, ponieważ wniosek unijny, w oparciu o który szuka się części środków, uniemożliwia w pełni komercyjne wykorzystanie obiektu. Trzeba jasno powiedzieć: budynek Specjalnej Strefy Sztuki będzie należał do samorządów, ale zostanie oddany w użytkowanie prywatnej galerii. Będzie jednak utrzymywany przez samorządy, a wiec przez łodzian. Koszt utrzymania takiej kubatury, jaką ma mieć SSS, to rząd wielkości ponad 20 mln złotych rocznie. Łodzianie powinni o tym wiedzieć.

Wcześniej był Pan za realizacją Specjalnej Strefy Sztuki. Co się zmieniło?

- Nadal jestem, ale nie w tak mało bezpiecznej i niejasnej dla miasta formule. Byłem za tym, aby w Specjalnej Strefie Sztuki funkcjonowały różne podmioty wystawiennicze. Niestety, Andrzej Walczak na jednym ze spotkań przedstawicieli instytucji zaproszonych przez samorządy stwierdził, że marszałek Włodzimierz Fisiak życzy sobie, aby w tym obiekcie było to, co zaproponuje pan Walczak. Z dyskusji wyeliminowano kompetentnych przedstawicieli instytucji wystawienniczych z Łodzi. Nie ma żadnych gwarancji, że będzie tam realizowany profesjonalny program wypełniający te ogromne przestrzenie wystawiennicze. Kto za to zapłaci? To będą kolejne miliony złotych? Beneficjent projektu unika debaty w tej sprawie.

Jak Pan się poznał z Andrzejem Walczakiem? Czy wtedy, gdy opłacił przyjazd Johna Malkovicha na festiwal Camerimage, bo Panu zabrakło pieniędzy?

- Trochę wcześniej, podczas festiwalu na jakiejś kolacji. Zaproponował mi, że jeśli festiwal będzie potrzebował jakiegoś wsparcia, to chętnie pomoże. I rzeczywiście, okazało się, że Malkovichowi, ze względu na napięte terminy, trzeba zapewnić czarterowy lot z Łodzi na południe Francji. Zapytałem Andrzeja Walczaka czy on i firma Atlas nie mogliby sfinansować przelotu Malkovicha, oczywiście w zamian za promocję i reklamę. I od razu dementuję, że Atlas sponsorował Camerimage na poziomie miliona złotych rocznie.

A ile?

- Przez pięć lat współpracy Fundacja Tumult otrzymała łącznie w ramach kontraktów reklamowych i darowizn około 600 tysięcy złotych. Nieprawdą jest też, że fundacja nie miała środków i pan Walczak finansował przyloty Davida Lyncha. Było tak jeden jedyny raz, kiedy chciał wypromować swoją galerię sztuki poprzez ekspozycję prac Davida Lyncha. Nieprawdą jest też, że Andrzej Walczak finansował pobyt Franka Gehry'ego w Łodzi na początku 2008 roku, poza pokryciem kosztów kawy w jego gabinecie, której Gehry zresztą nie dopił, bo został przez pana Walczaka obrażony.

Co to znaczy "obrażony"? Był Pan przy tym?

- Byłem i się wstydziłem. Pan Walczak rozmawiał z Frankiem Gehry w sposób wysoce niestosowny, w który nie rozmawia się z gościem, którego próbuje się przekonać do współpracy. Nie uważam, by status bogatego Polaka usprawiedliwiał grubiańskie zachowania.

To pana odczucie, czy Franka Gehry'ego?

- Gehry wyraźnie napisał, że po tej pierwszej wizycie nie chciał więcej słyszeć o Łodzi, ponieważ partner, którego mu przedstawiłem - a chodziło o Andrzeja Walczaka - go obraził. Takie odczucie mieli też inni uczestnicy tej rozmowy. Po raz drugi Frank Gehry przyjechał do Łodzi tylko dlatego, że przekonaliśmy go z Davidem Lynchem.

Przez te kilka współpracy jakoś wam się jednak ta współpraca układała...

- Ale mieliśmy różne zdania w wielu sprawach. Ja na przykład zupełnie inaczej podchodzę do artystów niż Andrzej Walczak. W wielu wypadkach zwracałem mu na to uwagę. Przyzwoitość nie pozwala na przykład na to, na co Andrzej Walczak sobie pozwolił w stosunku do Davida Lyncha. Ze wstępnego projektu budowlanego rewitalizacji EC1 wyeliminował studio Davida Lyncha, a przecież to obietnica Lyncha stworzenia w Łodzi jego studia, była podstawą przyznania Fundacji Sztuki Świata ulgi przy sprzedaży EC1. Poszedłem do Andrzeja Walczaka i zapytałem, dlaczego w tym projekcie nie ma tego wszystkiego, co zażyczył sobie David? Usłyszałem, że Walczak proponuje w EC1 open space (otwarta przestrzeń - red.), a resztę później się jakoś zorganizuje. Usłyszałem też wtedy, że zobaczę kiedyś jak to jest być bogatym człowiekiem, co mną wstrząsnęło, bo nie jestem człowiekiem, którego można kupić. Powiedziałem, że o wiele bardziej cenię sobie przyjaźń Davida Lyncha niż perspektywę bogactwa w takim układzie jak widzi ją pan Walczak i wybieram się z tym projektem do Paryża, aby przedstawić go Davidowi Lynchowi. W odpowiedzi usłyszałem, że jestem głupi i nigdy nie będę bogaty.

Co na to Lynch?

- Wyrzucił projekt do kosza i powiedział: "Marek, ja się z tego wycofuję. Dlaczego Andrzej to robi?". Odpowiedziałem mu oględnie, że zdaniem Andrzeja Walczaka David Lynch i tak nie będzie przyjeżdżał do Polski, bo postanowił zastąpić zmarłego Maharishi'ego. Zresztą, z ust Walczaka padły dosadniejsze słowa, ale przecież nie mogłem ich powtórzyć dosłownie. Lynch się zdenerwował. "Jak on śmie?! Udzieliłem trzystu wywiadów, w których opowiadałem o swoim studiu w Łodzi. Czy on sobie wyobraża, że przywiozę za trzy lata ludzi do EC1 i pokażę im open space?" Przekonałem Davida Lyncha, że nie można się z tego wycofać, bo mamy zobowiązania wobec miasta. Próbowaliśmy dojść do kompromisu. Lynch potrzebował na studio 60-65 procent powierzchni, czemu trudno się dziwić, bo wokół jego studia osnuty był cały pomysł, około 25 zostawało dla Walczaka, mnie wystarczyłoby 10 do 15 procent powierzchni. Ale Walczak się nie zgodził, chciał więcej. W końcu złożył rezygnację niedotrzymując obietnic złożonych Lynchowi, Prezydentom i mnie. David i ja realizujemy projekt rewitalizacji EC1 i go zrealizujemy do końca 2012 roku.

Niezależnie od tego, co będzie dalej z Plus Camerimage?

Niezależnie.

- Tak? A podczas sesji Rady Miejskiej w styczniu zagroził Pan, że jeśli radni nie zgodzą się na projekt centrum festiwalowo-kongresowego zabierze Pan Plus Camerimage i Davida Lyncha.

To był skrót myślowy, powiedziałem to w emocjach. David Lynch podejmuje decyzje suwerennie, ale powiedział też tak: "Marek, w tym projekcie jesteśmy razem". Wnoszę z tego, że gdybym zrezygnował z udziału w rewitalizacji EC1, David Lynch nie zaufałby nikomu innemu i nie zostałby w Łodzi.

Zabiorę Plus Camerimage, zabiorę Lyncha. Chyba trudno się dziwić radnym, że uważają to za szantaż?

- Mogę odwrócić ten zarzut, bo to miasto odstąpiło od realizacji umów dotyczących Camerimage Center i jeszcze nakazuje mi realizować naszą część zobowiązań. Upominam się o realizację zobowiązania, które radni podjęli 10 miesięcy wcześniej.

Czy Pan naprawdę nie zdawał sobie sprawy, że w pewnym momencie Plus Camerimage wpadł w sam środek konfliktu o prezydenta Kropiwnickiego. Projekt centrum festiwalowego zaczął być utożsamiany z krytykowanym prezydentem. Nie trzeba było poczekać do referendum?

- A kto miał ten projekt prezentować. Od tego był prezydent miasta. To radni upolitycznili tę sytuację. Inwestycja nie mogła czekać. Zawarliśmy spółkę, przekonaliśmy Franka Gehry'ego, aby opracował wstępną koncepcję. Następnym etapem miało być złożenie wniosku o dofinansowanie projektu z funduszy unijnych na przełomie stycznia i lutego. Nie było już czasu na wstrzymanie się, jeśli mieliśmy zdążyć ze złożeniem wniosku. Nie działam dla polityków, działam dla dobra Łodzi.

Dlaczego festiwal Plus Camerimage w Łodzi musi być bezwzględnie powiązany z budową centrum festiwalowo-kongresowego i to już? Nie można zrobić tak jak proponował marszałek Włodziemierz Fisiak, czyli zorganizowanie Plus Camerimage w przebudowywanym wnętrzu EC1? W końcu przyszedł kryzys i obcina się fundusze na różne inwestycje...

- Nie można. Bo jak ktoś chce organizować olimpiadę, to musi liczyć się z kosztami budowy stadionów o właściwych parametrach. Jeśli Łódź chce być Europejską Stolicą Kultury, a nie sypialnią Warszawy, jak słusznie zauważył pan poseł Saryusz-Wolski, to musi podjąć trud inwestycyjny w tym zakresie. Nasz festiwal i inne festiwale łódzkie bardzo potrzebują centrum festiwalowo-kongresowego.

Uważa się Pan za ofiarę projektu Andrzeja Walczaka?

- Ja? Ofiarą? Ofiarę poniesie Łódź i mieszkańcy miasta. A co do EC1 to dziwię się, że Pan Marszałek proponuje, by organizować tam festiwal. Marszałek powinien pamiętać o tym, że nie można zmieniać przeznaczenia obiektu rewitalizowanego ze środków RPO w trakcie realizacji zadania. Szkoda, że marszałek nie porozmawiał o tym ze mną

Może dlatego, że wcześniej nazwał go Pan szkodnikiem.

- Czyż nie zaszkodziło Camerimage Łódź Center to, że marszałek - pomimo złożonego na piśmie zobowiązania włączenia się w ten projekt - nie odpowiadał przez 10 miesięcy na moje pisma i telefoniczne prośby kierowane do jego asystentów?

Czy teraz, już po głosowaniu, nie może Pan się wstrzymać do jesiennych, kiedy będzie nowe rozdanie i jeszcze raz podejść do budowy centrum festiwalowo-kongresowego?

- Nie. Projekt powinien być realizowany niezależnie od kalendarza politycznego. To jest ważne dla Lodzi.

Narzeka Pan, że robią Panu czarny PR, ale to Pan wiesza psy na władzach Torunia, wiesza Pan psy na Andrzeju Walczaku, radnych Rady Miejskiej w Łodzi, marszałku Fisiaku. To ludzie, z którymi Pan wcześniej współpracował. Więc jak to jest?

- Gdyby pan wniknął w kulisy każdej z tych krytyk, zobaczyłby pan gdzie tkwi przyczyna. Proszę popatrzeć, kto łamie umowy? W Toruniu podpisaliśmy porozumienie, z którego wynikało, że stowarzyszenie Znaki Czasu, ma zarządzać nowo budowanym Centrum Sztuki. Pracowaliśmy za darmo przez trzy lata dla tego projektu. I nagle, kiedy pojawiają się pieniądze, prezydent Torunia mówi: "nie, panie Żydowicz, to nie stowarzyszenie będzie decydowało, co się w tym budynku będzie działo, tylko ja". Wcześniej prezydent na piśmie przyrzekł stowarzyszeniu wspomniany przywilej. Kto zatem wywołał konflikt? Kto nadużył swej pozycji? Sprawy z Andrzejem Walczakiem, Marszałkiem i radnymi już wyjaśniałem. Nie chcę wywoływać konfliktów, ale nie będę cicho, gdy ktoś mnie wystawia do wiatru lub wręcz oszukuje. Mam odwagę publicznie nazwać sprawy po imieniu i walczyć o interes publiczny oraz festiwalu. Rada Miasta Łodzi poprosiła Davida Lyncha, by się wstawił u Franka Gehrego. Lynch gwarantował Gehry'emu, że będzie w Łodzi poważnie potraktowany. I co teraz mam powiedzieć Davidowi i Frankowi?

Ach, więc o to Panu chodzi: jak ja będę wyglądał w oczach Lyncha i Gehry'ego?

- Nie, chodzi mi o to, by o Łodzi i Polsce myślano na świecie tylko dobrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji