Boniecki wraca na afisz
Do lubelskiej prokuratury wpłynął wniosek zarządu województwa o popełnieniu przestępstwa przez dyrektora tamtejszego Teatru Muzycznego - Jacka Bonieckiego [na zdjęciu]. Ruszyła też procedura jego odwołania. Do złudzenia przypomina to ubiegłoroczne "pożegnanie" Płocka z Bonieckim.
Rok temu po wielkiej burzy prezydent Mirosław Milewski rozwiązał umowę z Jackiem Bonieckim. Ostatecznie - za porozumieniem stron. Wcześniej jednak uruchomił procedurę dyscyplinarnego zwolnienia szefa orkiestry, zarzucając mu ciężkie naruszenie dyscypliny pracy: trwającą ponad miesiąc nieobecność w pracy, podwójne zatrudnienie w Płocku i w Lublinie. Ratuszowa kontrola ujawniła bałagan organizacyjny, niedociągnięcia kadrowe i rozrzutność (wydanie 100 tys. zł bez uzasadnienia). Władze miasta zastanawiały się nawet nad postawieniem dyrygenta przed sądem.
Zarząd województwa lubelskiego wśród najcięższych zarzutów stawianych Bonieckiemu wymienia m.in. wypłacanie sobie dodatkowego wynagrodzenia (jako dyrygentowi) bez zgody zarządu województwa, fałszowanie list obecności. - Sprawa nie dotyczy rzetelnej oceny funkcjonowania teatru. To próba odwołania mnie ze stanowiska ze względów politycznych lub osobistych. Do 2003 roku nie podpisywałem listy obecności w ogóle - broni się w wywiadach Boniecki. Rok temu jego płocki zastępca tak tłumaczył nieobecność Bonieckiego: - Ciekawe, że do grudnia jego nieobecność nikomu nie przeszkadzała. Artysta nie siedzi za biurkiem, często bywa nieobecny, to wolny zawód. O takich ludzi, jak Boniecki, to trzeba zabiegać, żeby chcieli pracować w mieście średniej wielkości.
Pożegnanie z Płockiem
Kilka miesięcy po odejściu od nas Jacka Bonieckiego, dyrygent żegnał się z miastem podczas specjalnej konferencji prasowej. Miał odkryć kulisy swojej rezygnacji. Ale wolał zarzuty. Mówił, że skontrolowano go nierzetelnie, że ludzie chorują z nienawiści do niego, że Płock to miasto ze średnimi muzykami, nierzetelnymi dziennikarzami, prezydentem-oszustem. Ciekawe, jak teraz Boniecki pożegna się z Lublinem?