Przed premierą w schronisku
Przed schroniskiem im. św. Brata Alberta w Gdańsku stoją bezdomni. Pada deszcz, ale cierpliwie czekają na reżysera. Za chwilę rozpocznie się próba.
Może potrzebni są statyści? - pyta korpulentny mężczyzna. - Zagram wszystko, nawet przykleję sobie brodę i wąsy.
Aby zobaczyć najnowszą premierę teatru Wybrzeże "Pamiętnik z dekady bezdomności" [na zdjęciu], należy wybrać się do schroniska w Nowym Porcie. Sztukę opartą na wspomnieniach Anny Łojewskiej reżyseruje Romuald Wicza-Pokojski.
- Jesteśmy bardzo blisko bezdomności - wyjaśnia reżyser i autor scenariusza. - Wystarczy wziąć kredyt, nagle stracić pracę i myk... Już jesteśmy na ulicy. Dlaczego należy pojawić się w noclegowni? Po to, żeby popatrzeć na tę sytuację z bliska, poczuć zapach bezdomności.
Na długim, masywnym drewnianym stole metalowy piórnik, szkatułka, klucze, stare dzienniki - rekwizyty.
- Moja scena - uśmiecha się Tomira Kowalik, aktorka teatru Wybrzeże. - Gram dookoła stołu i na stole. Poznałam autorkę, spędziłam z nią dwa dni. Jest miłą, kulturalną osobą, ma trzy fakultety, zna obce języki. Przez nasz system dobroczynności została wkręcona w bezdomność, która trwała dziesięć lat. Powiedziała mi, że gdyby trafiła na mądrych ludzi, w ciągu dwóch miesięcy by się pozbierała.
Stołówkę w schronisku zamieniono w salę teatralną. Pod ścianami piętrowe łóżka, przykryte kocami w kratkę. Tutaj usiądą widzowie. Obok Tomiry Kowalik w spektaklu występują trzej bezdomni. Nie grają siebie, choć wnieśli do scenariusza swoje odzywki, sytuacje z życia.
Pan Tomasz Otto (lat 45) skończył fizykę. W dzieciństwie chciał być aktorem. Mówi: - Nie wiedziałem, że to taki ciężki kawałek chleba. Najtrudniejsza była sprawa dykcji. Staram się, żeby moje słowa docierały w każdy kąt sali. Czy mam tremę? Straszną.
Premiera w piątek, 7 stycznia.