Stalińska kontra Nowak
Wczoraj [6 grudnia] w hotelu Hanza w Gdańsku Dorota Stalińska zaprosiła dziennikarzy na konferencję prasową. Tematem spotkania była gdańska premiera "Love me tender", ale nie tylko.
Wzburzona aktorka poinformowała o podjęciu walki o... uratowanie Teatru Wybrzeże przed zagładą. Wyraziła opinię na temat dyrektora tej placówki Macieja Nowaka [na zdjęciu]. Była to odpowiedź na prasowy wywiad z Nowakiem z 19 listopada na łamach "Gazety Wyborczej", w którym był uprzejmy powiedzieć: - Że jestem nic nie znaczącą artystką bez dorobku... że w ciągu ostatnich 20 lat mój cały dorobek to dwa epizody w filmie... że od wielu lat nie uczestniczę w życiu teatralnym... i w końcu, że jestem osobą kompletnie na marginesie - relacjonowała Dorota Stalińska. - Te i inne sformułowania niezgodne z prawdą świadczą, że dyrektor, skądinąd poważnej instytucji kulturalnej jest poważnie niedoinformowany.
W liście do redakcji "Gazety Wyborczej" w odpowiedzi aktorka opisała swój życiorys, udowadniając swoją niekwestionowaną zawodową i społecznikowską wartość. Wymieniła nagrody, sztuki i filmy, w których grała, płyty, tomy wierszy, które wydała. Zacytowała recenzje, również z prasy Wybrzeża na temat jej spektakli granych z ogromnym powodzeniem na deskach Teatru Wybrzeże zanim dyrektorowanie objął tu Maciej Nowak. List zgodnie z obietnicą, miał być wydrukowany wczoraj. Niestety, tak się nie stało. - Pan Nowak, jako dyrektor powinien o wszystkim tym wiedzieć - kontynuowała aktorka. - Ale może historia teatru do momentu objęcia placówki niespecjalnie go interesowała. I przyszłość teatru także, myślę, go nie interesuje. Dlatego sytuacja wygląda tak, jak wygląda.
Dialog Dorota Stalińska - Maciej Nowak będzie trwać. O przebiegu informować będziemy Czytelników.