Artykuły

Kto nosił krawat na gumce

Jak tu się kochać z Gomułką w tle albo prowizoryczną wolnością z dekady Gierka. Wokół ocean fikcji, w którym tonie mężczyzna i kobieta. Mają wielki apetyt na intymność. Niby jest blisko, w zasięgu ręki.

Agnieszka Osiecka napisała w swoich piosenkach, wierszach i nielicznych dramatach historię pokolenia, które potykało się o polskie „odwilże”. Wyciągała z bezimiennego tłumu z anonimowej Polski prowincjonalnej parę bohaterów. Sumowała prywatne nadzieje i rozczarowania, życiowe uniesienia i upadki. Apetyt na czereśnie jest zestawem typu ballady i romanse PRL-u. Połączeniem tego, co intymne, prywatne z oficjalną fikcją realnego socjalizmu. Zielonogórskie przedstawienie wiernie oddaje tę kombinację. Reżyser Piotr-Bogusław Jędrzejczak w każdym momencie zaznacza „kontekst epoki” tzw. małej stabilizacji Gomułki i w drugiej części spektaklu okresu gigantomanii Gierka. Apetyt Osieckiej nie pozostaje jednak ramotą tylko dlatego, iż nie zużywa się mimo upływu czasu kobieca liryka Osieckiej.

W Apetycie historia życia spod Szczytna opowiada się w przedziale pociągu „byle jakiego”. Raz rozmawia ze sobą małżeństwo powracające z rozprawy rozwodowej, innym razem przypadkowi podróżni. Temat zawsze ten sam — skargi na nieudane życie, gonitwa, która doprowadziła w zaułek bez wyjścia. Podróżuje para na drewnianych siedzeniach. U niego na szyi wisi krawat-śledzik na gumce. Ona otwiera tekturową walizkę na kluczyk. Piją piwo w butelkach otwieranych jak kultowa oranżada. Zamiast okna ekran telewizora — zarejestrowany świat Polski — czarno-biały Gomułki i kolorowo-sztuczny, jak goździk dla Gierka (świetne rozwiązanie scenograficzne). Rozmawiający mężczyzna (Andrzej Nowak) i kobieta (Tatiana Kołodziejska) bezwiednie notują, jak ucieka miłość, ciepło, urywa się nić porozumienia. Akcję przerywają piosenki, a raczej melorecytacje bohaterów. Nie ma w nich okruchu polityki, raczej niemoc ludzi, nie potrafiących sobie dać rady z przemijaniem, z własną wrażliwością, wieczną niedojrzałością, codziennymi pomyłkami.

Apetyt zielonogórski jest dość prostą mieszanką — małego rozrachunku ze zmarnowanym życiem, pretensjonalnego żartu obyczajowego i sentymentalno-żarliwej poezji. Dobrą familijną propozycją nie tylko dla „szpetnych czterdziestoletnich”, jakiej w repertuarze Teatru Lubuskiego mocno brakowało. Czymś dla „wzruszenia” i „śmiechu”.


Teatr Lubuski: Agnieszka Osiecka, Apetyt na czereśnie, reż. Piotr-Bogusław Jędrzejczak, scenografia Ryszard Kaja, choreografia Kazimierz Knol, aranżacja i przygotowanie wokalne Teresa Stokowska-Gajda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji