Kujczak i Sojka
Mówi o sobie, że jest dziedzicznie obciążony. Na scenie cechuje go lekki, komediowy styl i chłopięca wręcz świeżość. MACIEJ STUHR, bo o nim mowa, to jeden z najlepszych artystów kabaretowych.
- Pisze znakomite teksty. Jest też świetnym aktorem - zapewniali widzowie po piątkowym [29 października] występie w Multikinie. - Zwłaszcza rewelacyjny był skecz o Maksie Kolonko, absolutne cudo!
Jeszcze parę lat temu gazety pisały: Maciek Stuhr [na zdjęciu], i natychmiast dodawały - syn aktora Jerzego Stuhra. Dziś już nie Maciek, tylko Maciej, i nie syn aktora, ale aktor z dorobkiem. Ma na koncie sporo ról filmowych i teatralnych. Skończył psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim i szkołę teatralną. Napisał nawet pracę magisterską o "reakcjach publiczności kabaretowej".
Kabaretem był bowiem zarażony od dzieciństwa. Po skończeniu liceum związał się z kabaretem Artura I. Jego pierwszym numerem była parodia Stanisława Sojki. Znał wszystkie piosenki, a ponieważ był po szkole muzycznej, codziennie w domu dawał recital Sojki. Potem był kabaret Po żarcie, gdzie pisał teksty i występował jako aktor.
Maciej Sthur pokazał gdańskiej publiczności swoją najsłynniejszą parodię - świetnie podpatrzone gesty i ruchy oraz sposób mówienia Stanisława Sojki. Chociaż mnie bardziej podobał się sposób, w jaki sparodiował Gustawa Holoubka.
Jego bohaterowie są śmieszni, chociaż śmiertelnie poważnie traktują absurdalne sytuacje, jakie im się przydarzają. Tak jak w skeczu o "kujczaku", czyli tragicznej w skutkach wizycie w restauracji wietnamskiej.
Kapitalny był skecz "Sen". Maciej Stuhr wyśnił sytuację, gdy Józef Oleksy będzie zapowiadał sport. Prezydent Kwaśniewski wystąpi jako redaktor wiadomości. Nie brakowało Leszka Millera, szefa Samoobrony, Renaty Beger i innych polityków.
Publiczność gorącymi brawami pożegnała swojego ulubieńca. Maciej Stuhr subtelnym dowcipem i talentem komediowym oczarował widzów, którzy nie chcieli puścić go ze sceny.