Sztuka o rzeczach pierwotnych, czyli między nami jaskiniowcami
Dziś w kinoteatrze Bajka "Cavewoman", spektakl o odwiecznych problemach w komunikacji między mężczyznami a kobietami.
W błędzie jest ten kto myśli, że od czasów prehistorycznych, w kwestiach damsko-męskich, wiele się zmieniło. Zabieganie o miłość i szczęście wciąż przypomina walkę o ogień. Jak udowadniają twórcy spektaklu nadal jesteśmy niewolnikami zwierzęcych instynktów i natury. Szczery i śmieszny do bólu monodram w wykonaniu Hanny Śleszyńskiej, sugestywnie obnaża nasze słabości. Męska część widowni poczuje jakby do teatru przyszła w stroju Adama. Nie ma bowiem tematów tabu. Jest natomiast brawurowe aktorstwo i mnóstwo śmiechu.
Wielka w tym zasługa bardzo dobrego tekstu Sigitasa Parulskisa w naszpikowanej aluzjami do polskiej rzeczywistości adaptacji Cezarego Harasimowicza. Śleszyńska, z pomocą reżysera Arkadiusza Jakubika, wycisnęła z niego esencję. Aż trudno uwierzyć, że lekka jednoaktówka napisana na aktorkę, łóżko i kukłę może robić aż takie duże wrażenie. Duże, nie zawsze znaczy jednak dobre. Naturalna i wiarygodna w roli dojrzałej kobiety po przejściach Śleszyńska (wypisz wymaluj słowiańska Sarah Jessica Parker) doskonale wchodzi w interakcję z publicznością żartobliwe kwestie, nie pozostawiają obojętnym. Szkoda jedynie, że często sitcomowy, żeby nie powiedzieć jarmarczny, poziom tych ostatnich daje wiele do życzenia. Jak to w polskiej komedii bywa - Miało być śmiesznie. Wyszło jak zwykle.
Sigitas Parulskis "Cavewoman.Kobieta Jaskiniowa" , reż. Arkadiusz Jakubik, wyk. Hanna Śleszyńska, najbliższe przedstawienia: dziś i 12, 13, 28 maja.