Ludowe widowisko
Subtelności intelektualne Dürrenmatta, cienkie aluzje, ironiczne uwagi i pointy w inscenizacji Konrada Swinarskiego schodzą na dalszy plan. Anioł zstąpił do Babilonu, jedna z wcześniejszych sztuk szwajcarskiego autora, wystawiona ostatnio przez warszawski Teatr Dramatyczny jako trzecia z kolei premiera Dürrenmatta na tej scenie — dzięki Swinarskiemu stała się ludowym widowiskiem, współczesną bajką klasową, ludowym moralitetem o sprytnym nędzarzu i tępym władcy, który nie może sięgnąć po miłość najpiękniejszej dziewczyny — a jej miłość nie może rozkwitnąć w społeczeństwie, gdzie najważniejsze są interesy.
Swinarski rozwija ten sens moralitetowy w ludowo-bajkowe widowisko, a rozsiane w tekście sztuki satyryczne aluzje do współczesnych zjawisk politycznych i społecznych zamienia w przejrzyste metafory polityczne. Nierozerwalny związek między Nabuchodonozorem, królem Babilonu, a Nemrodem, eks-królem Babilonu i ewentualnym następcą Nabuchodonozora — zmienia się na scenie w metaforę ciągłości i jedności władzy: Nabuchodonozor z głową Nemroda pod stopami, to obrazek jak z kart do gry — pół króla na górze, pół na dole. W każdej chwili można kartę przekręcić. Swinarski przepada za takimi obrazkami, jest ich w jego inscenizacji więcej. Społeczne i polityczne aluzje nie służą tylko drwinie i podszczypywaniu władców tego świata. U Swinarskiego stają się uogólnieniami, mającymi wartość dydaktyczną.
Powiedziałbym, że Swinarski w tej sztuce przeskoczył nieco autora tekstu. Poszedł dalej, w tę stronę, gdzie kierował go rozsądek i znajomość nie tylko teatru, ale i polityki. Dürrenmatt i jego zainteresowania społeczne są tu wprawdzie podstawą — ale Swinarski nie poprzestaje na przekazaniu filozofii i poglądów autora, które zresztą — przynajmniej w tej sztuce — są nieco drażniące i nie zamykają się w system dość gruntowny i pewny. Chwała Bogu, można by się z tego cieszyć, bo poglądy słuszne bywają nudne, a ta sztuka jest przynajmniej wesoła — ale skłonność Dürrenmatta do zasypywania widza oszałamiającymi paradoksami, do przeróżnych nagłych zwrotów, relatywizmów i poślizgów zdrowego rozsądku, byle tylko zaskoczyć nowym wariantem tematu, nowym sprzecznym akcentem — dochodzi czasem do przesady. Te paradoksy stają się chwilami tak męczące, jak dowcipny gość na imieninach. Na szczęście subtelni aktorzy, jakimi dysponował Swinarski w tej sztuce, nadali tym żartom ton tak ludzki i sympatyczny, że proporcje widowiska nie zostały zachwiane. Aleksander Dzwonkowski jako żebrak Akki (ten żebrak utrzymuje 30 babilońskich poetów, oto jeden z owych paradoksów) — stworzył postać tak bardzo pełną indywidualnych cech tego znakomitego aktora, że doprawdy trudno odróżnić tę jego kreację od wielu poprzednich. To nie jest zarzut — postaciom Dzwonkowskiego można przyglądać się bez końca. Tyle jest w nich ludzkiego ciepła, zwyczajnej, szarej przeciętności, a zarazem komizmu, sprytu, małej filozofii na co dzień — to są sprawy niedoścignione. Bolesław Płotnicki jako Anioł był może zbyt komiczny, a trochę za mało groźny i niebezpieczny jako przedstawiciel nieba — a więc tych, którzy znają tylko piękno przyrody, a nie dostrzegają zła i nędzy ziemskiego życia. Janina Traczykówna — w roli Kurrubi, pięknej dziewczyny kochającej żebraka, który jest w rzeczywistości królem, była jak zawsze miła i sympatyczna, ale chyba nieco za mało wyeksponowana jak na tak ważną dla akcji osobę. Wśród znakomitych epizodów aktorskich trzeba wymienić Gustawa Holoubka w roli kata Uroczystego, Feliksa Chmurkowskiego jako bankiera i Józefa Nowaka jako policjanta.
Widowiskowość, rozmach i zarazem bajkowość przedstawienia doskonale podkreślały przejrzyście skonstruowane dekoracje i bardzo estetyczne kostiumy, zaprojektowane przez Ewę Starowieyską i Konrada Swinarskiego.