Artykuły

Nie bajka, ale fiction

"Science Fiction" w reż. i choreogr. Aleksandera Sobiszewskiego we Wrocławskim Teatrze Pantomimy. Pisze Agata Saraczyńska w Gazecie Wyborczej-Wrocław.

Zniedołężniały starzec, jednoznacznie kojarzący się z papieżem Janem Pawłem II, zdany na łaskę stworzonych przez siebie robotów jest bohaterem najnowszego spektaklu Wrocławskiego Teatru Pantomimy.

Opowiedziana bez słów historia jest zbiorem scen połączonych osobą Konstruktora (w tej roli wraca na teatralne deski, po 20-letniej przerwie, gwiazda Pantomimy Henryka Tomaszewskiego - Jerzy Kozłowski). Widzimy go jeżdżącego różowym pojazdem, niczym papamobile wśród tłumów, które błogosławi, patrzymy jak zachwyca się górami, jeleniem - robotem, głaszcze po głowie wiernych i żółwia, unosi niczym hostię płytę cd, którą każdy ze stworzonych przez niego robotów odtwarza w swoim ciele. I choć sztuka bazuje na powszechnie rozpoznawalnych ikonach, to metaforycznie odnosi się do problemu władzy, wiary, przywództwa i stada, starości i śmierci. Spektakl ma charakter groteski, tragifarsy niepozbawionej gagów i kuriozalnych rekwizytów. Sobiszewski, nie stroniąc od gagów, buduje wartką opowieść, wyrazistą i przejmującą. Bez słów, ale w epicki, narracyjny sposób. Następujące po sobie sceny tworzą opowieść. Nikt nie ma wątpliwości, że roboty zostały stworzone, że Konstruktor cierpi i traci siły, ale też, że kocha góry, swe owce i inne zwierzęta.

Ja nie dopatrzyłam się szyderstwa i pogardy w gestach aktorów. Nie widziałam też bohaterów dziecięcych bajań, ale gorycz, męczarnię ludzką, zagubienie tłumów, kupczenie ich bezgranicznym oddaniem. Zniedołężniały starzec zdany na łaskę robotów jest dla mnie metaforą.

Mówienie o śmierci przez kuglarzy, jakimi są aktorzy, jest od wieków na scenie jak najbardziej na miejscu. Teatr zakłada maski, jedną z nich jest konwencja marionetek, innym operowe koturny, jeszcze innym mechaniczny ruch robotów bądź machanie małpim ogonem. Dlatego pytanie o los i konanie Konstruktora to temat boleśnie aktualny i ma także wymiar natury ogólniejszej.

Choć unosimy się w oparach absurdu, literackiej, a pozbawionej słów science fiction, to mówienie o błahości jest nietaktem - zwłaszcza że dotyczy ono umierania i tego, co się po nim stać może. W wizji Sobiszewskiego, wcale niezabawnej. Po śmierci Konstruktora zaczyna się licytacja, czyli kupczenie jego truchłem. To raczej gorzka prognoza niźli bajkowy morał.

I choć po premierze słyszałam, że skandalem było opisywanie niedołężności papieża, to nie dopatrzyłam się w tym bluźnierstwa. "Science fiction" nie jest wykładnią, lecz sztuką. Gorzką i aktualną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji