Gigant buduje operę
Kilkadziesiąt metrów wysokości i prawie sto ton wagi - taki potężny dźwig do końca tygodnia można zobaczyć na placu budowy Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku.
Zadaniem samojezdnego giganta jest umieszczenie na dachu powstającego budynku dziewięciu kilkunastotonowych kratownic, które podeprą dach opery i na których zawisną pomosty techniczne. Przy sprzyjającej pogodzie, pracując przez całą dobę, samojezdny dźwig, który przyjechał do nas z Gdańska, powinien wykonać zadanie do końca tygodnia. Przeszkodzić może mu wyłącznie wiatr. Jest tak wysoki, że nawet słabe podmuchy mogą uniemożliwić jego działanie.
To jedyne urządzenie tej wielkości w Polsce i jedno z dwóch w Unii Europejskiej. Ma osiem osi, z czego pięć skręca. Jego podróż znad morza trwała całą dobę i zakończyła się przedwczoraj. Na potrzeby dźwigu wybudowano specjalną drogę z grubych płyt betonowych, która połączyła płac budowy na wzgórzu św. Magdaleny z pobliską ulicą Kalinowskiego. Po tej prowizorycznej drodze wjechały na budowę również platformy przywożące wykonane w Czarnej Białostockiej kratownice o wymiarach pięć na dwadzieścia pięć metrów. Każda z nich waży ponad 14 ton.
Umieszczenie ich na szczycie opery to jedna z ostatnich prac w pierwszym etapie budowy opery i filharmonii. Po ich zakończeniu betonowy gmach zaprojektowany przez znanego architekta Marka Budzyńskiego będzie w stanie surowym otwartym. Jego wykończenie zajmie jeszcze - według obecnych planów - ponad dwa lata.
- Mamy imponujące tempo, jak przy budowie domu jednorodzinnego. Pomysł powstania tego obiektu pojawił się w roku 2004, pozwolenie na budowę rok później, a pierwszą łopatę na placu budowy wbiliśmy w sierpniu 2006 - cieszy się Lech Wasilewski, dyrektor departamentu inwestycji w urzędzie marszałkowskim.