Krystyna Feldman o Nikiforze
- Praca była ciekawa, wymagająca wewnętrznej subordynacji. Nie myślałam o sobie: ja jestem Krystyna Feldman, tylko: ja jestem Nikifor. - O pracy nad rolą w filmie Krzysztofa Krauzego opowiada KRYSTYNA FELDMAN.
Aktorka nagrodzona na XXIX Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych za znakomitą kreację w Moim Nikiforze będzie dziś [6 października] gościem Centrum Kultury Zamek w Leśnicy.
Oprócz Krystyny Feldman [na zdjęciu] gościem CK Zamek będzie reżyser Krzysztof Krauze i współscenarzystka Joanną Kos-Krauze. Ich wizyta związana jest z wystawą Prymitywiści, którą do 8 października można oglądać w Zamku. Początek spotkania o godz. 18.
Małgorzata Matuszewska: Jak długo trwała charakteryzacja, przemiana w Nikifora przed zdjęciami?
Krystyna Feldman: Charakteryzatorka, pani Maria Dziewulska, zmieniała mój wygląd codziennie ok. półtorej godziny. To było męczące, bo człowiek raczej nieprzyzwyczajony jest do zarostu, zmieniały się oczy, z rąk robiło się coś nieprzyjemnego. Ale nie można było grać Nikifora, trzeba było nim być. Najgorsze, że nie miałam na to recepty. Na pracę złożyło się wszystko: moja aktorska praca, mądry, przyjacielski reżyser, ekipa, która pomagała.
Podobno go Pani kiedyś naprawdę spotkała?
- Mieszkaliśmy w Krakowie, z mamą i starszym bratem pojechałam do Krynicy. Zobaczyłam go takiego siedzącego na murku. Odczułam to jak dziecko. No i teraz krąży po Polsce legenda, że już jako dziecko wiedziałam, że zagram Nikifora.
Na pewno dużo Pani o nim myślała.
- Miał swój świat, ale ja też mam swój. Lubię skromne życie, w którym doskonale się czuję - na przykład nie mam lodówki. Ale mam marzenia - nie o tym, żeby mieć pięć samochodów, ale takie dziwne, np. że nie zniknie gatunek pięknych zwierząt, któremu zagraża wymarcie.
Jak Pani wytrzymywała wielogodzinną pracę na planie?
- Praca była ciekawa, wymagająca wewnętrznej subordynacji. Nie myślałam o sobie: ja jestem Krystyna Feldman, tylko: ja jestem Nikifor.
Miała Pani w życiu kogoś, o kogo tak całkowicie mogła się Pani oprzeć, jak Nikifor o swojego opiekuna Mariana Włosińskiego?
- Nigdy nie byłam w aż takich opałach. Ale najbliższą osobą była dla mnie przede wszystkim mama. Potem znajdowało się życiowych przyjaciół, ale nie było między nami takich zależności, jakie mieli Nikifor i pan Włosiński. Ten film to historia o bardzo trudnej przyjaźni.