Biernat: Nie łatwo zagrać nastolatkę
- To moja pierwsza nagroda aktorska. Rola w "Przebudzeniu wiosny" jest dla mnie ogromnym wyzwaniem. Dorastanie jest najtrudniejszym okresem życia. Wendla wchodzi w dorosłość, próbuje odnaleźć się w rzeczywistości, ustalić swoje relacje z ludźmi. To nie jest łatwe, ale niezwykle ciekawe - mówi DOMINIKA BIERNAT z Teatru Polskiego w Bydgoszczy, laureatka Nagrody im. Hieronima Konieczki, dla wyróżniającej się aktorki.
Rozmowa z Dominiką Biernat, laureatką Nagrody im. Hieronima Konieczki, którą "Gazeta" przyznaje młodym, wyróżniającym się aktorom. Doceniliśmy jej kreację w przedstawieniu "Przebudzenie wiosny" (na zdjęciu).
Aleksandra Chwastek: Po nagrodę od "Gazety" wpadłaś do teatru zdyszana, w ostatniej chwili.
Dominika Biernat: To moja pierwsza nagroda aktorska. Dlatego starałam się zrobić, co w mojej mocy, by zdążyć ją odebrać. A łatwo nie było, bo gdy kończył się Festiwal Prapremier ["Gazeta" wręczała nagrodę podczas gali na finał FP - przyp. red.], ja jeszcze grałam w "Tlenie" w warszawskim Teatrze Rozmaitości. Po spektaklu, około godz. 20, poprosiłam współlokatora, by pożyczył samochód i zawiózł mnie do Bydgoszczy. Droga była w miarę pusta i udało nam się ją pokonać w trzy godziny, ale w samej Bydgoszczy było mnóstwo objazdów i straciliśmy sporo zaoszczędzonego czasu. Przed teatr zajechaliśmy o godz. 23.30. Wbiegłam na salę w momencie, jak mnie wyczytywano. Udało się. Następnego dnia rano - o godz. 9 - byłam już z powrotem w samochodzie do Warszawy. Uznałam jednak, że jeżeli ktoś mnie tak docenił, to nie wypada, żebym ja nie postarała się osobiście odebrać nagrody.
W "Przebudzeniu wiosny" zagrałaś młodą dziewczynę Wendlę, która wkracza w dorosłe życie. Ujmujesz widzów sposobem, w jaki pokazujesz jej skrajnie różne zachowania. To chyba nie jest łatwe?
- Ta rola jest dla mnie ogromnym wyzwaniem. Dorastanie jest najtrudniejszym okresem życia. To czas kształtowania się osobowości i mentalności człowieka. Wendla wchodzi w dorosłość, próbuje odnaleźć się w rzeczywistości, ustalić swoje relacje z ludźmi. To nie jest łatwe, ale niezwykle ciekawe.
A rozebranie się na scenie?
- Wyszło bardzo naturalnie. Na taki pomysł wpadł reżyser dopiero przy którejś tam próbie. Nasza nagość, bo rozbieram się razem z innym aktorem, ma pokazać absolutną swobodę, brak skrępowania, wolność. To taki hipisowski wygłup. Ganiamy się i zdzieramy z siebie ubrania, nie widzę tam żadnej erotyki.
Podobno spektakl ocenzurowano, bo na premierze pokazałaś więcej niż przy kolejnych wystawieniach.
- Nic o tym nie słyszałam, ale od razu mogę zdementować. U Wiktora Rubina [reżyser "Przebudzenia wiosny" - przyp. red.] jest sporo miejsca na improwizację. W tej scenie też improwizujemy. Ile uda nam się z siebie nawzajem zerwać, tyle pokazujemy.
Po zakończeniu tego rozbieranego berka wychodzisz jakby z roli. Stoisz przed publicznością nago już nie jako Wendla, ale jako ty, i pytasz, czy widzom się podobało. Wtedy nie jesteś już aktorką. Nie czujesz się skrępowana?
- Jak już zdecydowaliśmy się zagrać taką scenę, to musimy wziąć za nią odpowiedzialność do końca. Poza tym, jak patrzę na ludzi, to udaje mi się z nimi nawiązać kontakt wzrokowy twarzą w twarz. Oni nie patrzą na moje ciało, a na twarz.
Ale chyba zdajesz sobie sprawę, że wielu z nich ogląda cię w sensie erotycznym.
- Tak, ale to już jest ich wybór.
Jak trafiłaś na bydgoską scenę?
- Bartosz Frąckowiak - dramaturg Wiktora Rubina - zobaczył mnie podczas Festiwalu Szkół Teatralnych. Rubin oglądał rejestracje moich etiud szkolnych, zrobił wywiad środowiskowy na mój temat. Dyrektor Paweł Łysak widział mnie w dyplomie " Lepsi" w reż. Agnieszki Olsten oraz w warszawskim spektaklu "Tlen" w reż. Aleksandry Koniecznej. Zresztą umówiłam się z nim na rozmowę w sprawie pracy w Bydgoszczy.
Słyszałaś wcześniej o naszym teatrze?
- Słyszałam, że na bydgoskiej scenie pracuje się w projektach. Podobał mi się kierunek rozwoju tego teatru.
No i chyba także Łukasz Chotkowski, który jest tu dramaturgiem?
- Przede wszystkim Łukasz Chotkowski!
Cały dzień spędzacie razem. Nie macie siebie dość?
- Nie, absolutnie. Poza tym w teatrze tak naprawdę się nie spotykamy. Ja jestem aktorką, on dramaturgiem, pracujemy na innych piętrach. On na górze, ja na dole.
Z czego żyje aktor? Bo w teatrze się za dobrze nie zarabia?
- Z telewizji, z seriali, z reklam. Teatr to pasja, film daje większe możliwości finansowe.
Miałaś swój wkład w ostatni film Davida Lyncha "Inland Empire".
- Lynch potrzebował do otwierającej sceny głosu damskiego i męskiego. Zadzwonił do mnie mój profesor z łódzkiej filmówki z taką propozycją, na którą oczywiście od razu się zgodziłam.
Jesteś obecnie etatową aktorką bydgoskiego teatru? Jak ci się podoba miasto, w którym zaczęłaś pracę?
- Zanim zaczęłam tu grać, nigdy w Bydgoszczy nie byłam. Lubię starą część miasta, kanały, Mózg. To niesamowite miejsce. Mieszkałam już w Warszawie, Krakowie, Łodzi, ale drugiego takiego klubu nie spotkałam.
Laureaci Nagrody im. Konieczki
Małgorzata Witkowska - sezon 1994/95
Magdalena Woźniak - sezon 1995/96
Witold Szulc - sezon 1995/96
Robert Kibalski - sezon 1998/99
Anna Bonna - sezon 2000/2001
Andrzej Łachański - sezon 2000/2001
Agata Życzkowska - sezon 2001/2002
Adam Łoniewski - sezon 2002/2003
Marek Tynda - sezon2003/2004
Dorota Androsz - sezon 2004/2005
Krystian Wieczorek - sezon 2005/2006
Dominika Biernat - sezon 2006/2007.