Artykuły

Tragiczna powtarzalność

"Szczęśliwe dni" w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze adz w Tygodniku Solidarność.

Sztuki Samuela Becketta pozostają nieśmiertelne. Choć trudne do wystawienia, dają realizatorom pole do popisu. W Becketowskich dramatach kryją się prawdy uniwersalne. Scenicznej realizacji "Szczęśliwych dni" podjął się Piotr Cieplak. Wybrał dla sztuki deski młodego stażem warszawskiego Teatru Polonia.

Winnie i Willy - starsze małżeństwo przeżywa swoje być może ostatnie dni. Ona - energiczna żywiołowa, wygadana. Wszędzie jej pełno, choć w sposób tajemniczy na stałe przytwierdzona jest do krzesła On - ślamazarny, choć bardziej sprawny niż szanowna małżonka - czasem wejdzie na scenę, przemierzy ją wolno wszerz, usiądzie na taboreciku. Czas płynie. Wszystko toczy się we właściwym sobie rytmie. Sielska jesień życia? Bynajmniej. Cieplak postanowił wyeksponować tragiczną powtarzalność wszystkiego, rzeczywistość, w której nie ma miejsca na zaskoczenie. "Nic nie można na to poradzić" - te słowa jak refren pojawiają się w sztukach Becketta. Dwa pokazane przez reżysera dni toną w czynnościach wykonywanych tak samo jak poprzednio. Nawet to, co w południe poprzedniego dnia uległo zniszczeniu, nad ranem znów znajduje się na swoim miejscu nieuszkodzone.

Spektakl Cieplaka przykuwa uwagę prostotą i daje do myślenia. Reżyser świetnie wydobywa wątki komediowe i zderza je z tragizmem sytuacji bohaterów rewelacyjnie kreowanych przez Krystynę Jandę i Jerzego Trelę. Janda na scenie jest w swoim żywiole, udowadnia, że dziś w teatrze liczy się nie tylko młodość i uroda, ale również talent i serce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji