Artykuły

Mały wielki człowiek

Pożegnanie | Wiesław Michnikowski był aktorem o niezwykłym talencie, filarem słynnego Kabaretu Starszych Panów.

Był także człowiekiem przedwojennym nie tylko z racji metryki. Także z manier, punktualności, rzetelności. Jak każdy miał zapewne i wady. Najbardziej widoczną była skromność.

Aleksander Bardini przyznał, że Wiesław Michnikowski, który swym talentem obdarował wiele pokoleń widzów i słuchaczy, najbardziej lubił, kiedy go nie było widać ani słychać.

Wojciech Młynarski uważał, że Michnikowski miał szczególny rodzaj vis comica. I dodawał: — To w najwyższym stopniu profesjonalista, a do tego artysta obdarzony niezmiernie wyrafinowanym gustem. Zawsze wysoko stawiał sobie poprzeczkę i w doborze repertuaru był bardzo wymagający.

Andrzej Łapicki nie krył, że to jeden z największych polskich komików, sprawdzających się doskonale zarówno w kabarecie, jak i repertuarze dramatycznym.

Tak niegdyś mówili mi o nim wielcy nieobecni, do których w piątek on dołączył. Ale uwielbienie dla tego akto­ra przeszło na następne pokolenia widzów i artystów. Zbigniew Zamachowski, który śpiewa jego piosenki, trafnie scharakteryzował jego osobowość: — Smutek Chaplina, oko basseta, wielka inteligencja i przedwojenne maniery.

Wiesław Michnikowski był ozdobą kabaretów Wagabunda i Dudek, ujmował liryzmem w kabarecie Starszych Panów, starszym dzieciom kojarzyć się będzie jako Papa Smerf i narrator przygód Koziołka Matołka.

O aktorstwie, jak twierdził, marzył właściwie od dziecka. Talent wokalny ujawnił już w wieku dwu lat. Kiedy po raz pierwszy usłyszał brzmienie organów, ku zaskoczeniu rodziców zaśpiewał operet­kową Bajaderę. Na dorosły debiut musiał jednak poczekać 20 lat.

W 1945 roku, jeszcze w wojskowym mundurze, trafił do Studia Dramatycznego w Lublinie prowadzonego przez Karola Borowskiego. Debiutował w Lublinie rolą porucznika Marcelego Vaucroix w Powrocie z wojny. Po przenosinach do stolicy trafił do Teatru Nowej Warszawy i Komedii, w której odniósł wielki sukces w musicalu Jim i Jill, partne­rując Barbarze Krafftównie. Karol Szpalski zachwycił się jego popisowym numerem — „Pieśnią prerii” — i zaprosił do tworzonej właśnie Wagabundy. Z tym kabaretem objechał Polskę, odwiedził Czechosło­wację, Izrael, Kanadę i USA.

Wtedy talent artysty dostrzegli Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski. Pierwszą jego piosenką w Kabarecie Starszych Panów było Wesołe jest życie staruszka. Potem jego bohater młodniał. Raz był wytwornym lowelasem, raz tanim draniem, innym razem dzieckiem tkaczy. Oprócz wspaniałych piosenek lirycznych wylansował Addio pomidory, przemieniając się w postać Niedużego.

Lata Wagabundy i Kabaretu Starszych Panów zapoczątkowały wieloletnią przyjaźń z Edwardem Dziewońskim, który zapropo­nował mu udział w kolejnym kabarecie, w Dudku. Do dziś prawdziwymi perełkami w wykonaniu Michnikowskiego są „Sęk” — w duecie z Dziewońskim oraz „Ucz się, Jasiu” z Janem Kobuszewskim i Wiesławem Gołasem.

W teatrze jego klasę docenił Erwin Axer, kolejne wielkie nazwisko w historii polskiej kultury. Pod koniec lat 50. Wiesław Michnikowski zaangażował się do najlepszej wówczas sceny, do warszaw­skiego Teatru Współczesne­go. Axer wyczuł w nim idealnego odtwórcę sztuk Sławomira Mrożka. Obsadził go m.in. w roli Artura w Tangu, potem było Szczęśliwe wydarzenie, Emigranci, a tytułowa rola Krawca była tak skrojona przez Michnikowskiego, że przyniosła mu I nagrodę na Festiwalu Sztuk Współcze­snych we Wrocławiu.

Z równym powodzeniem występował też w utworach Różewicza, Słowackiego, Mickiewicza, Szekspira, Pintera. Po serii postaci mężczyzn lirycznych, delikatnych i pogodnych Michnikowski z satysfakcją — jak mi mówił — wcielił się kilkakrotnie w odrażających drani: — W Lirze Bonda grałem lekarza więziennego, krwawego oprawcę dokonu­jącego okrutnych czynności na kolegach. Wydłubywałem oczy Tadziowi Łomnickiemu, przeprowadzałem sekcję zwłok Stasi Celińskiej.

— Pan Wiesław był moją pierwszą wielką miłością wśród polskich aktorów — mówiła „Rz” z okazji 90. urodzin artysty Magda Umer. — Ceniłam go na równi z Belmondo i Mastroiannim. Jest absolutnie niewykorzy­stany przez film. W Gangsterach i filantropach zagrał rolę godną Oscara.

Erwin Axer wspominał, że chętnie obsadziłby go w roli starej kobiety, ale z planów nic nie wyszło. Michnikowski pamiętał o tym i kiedy Juliusz Machulski zaproponował mu kobiecą rolę w Seksmisji, zadedykował ją swemu wielo­letniemu dyrektorowi.

Od dzieciństwa przejawiał zainteresowanie techniką. Już w wieku 12 lat skonstruował projektor filmowy z części nabytych na warszaw­skim Kercelaku i z domowej maszyny do szycia. Urządze­nie huczało tak, że dom trząsł się w posadach. Z czasem dorobił się kamery filmowej i projektora. Do dziś zachowa­ło się wiele filmów: reportaże zza kulis, wyjazdy z Wagabundą i Dudkiem, a także rodzinne pamiątki, w tym narodziny dwóch synów.

Jedną z najbardziej wzruszających piosenek zaśpiewanych przez aktora jest Inwokacja. Wiesław Michnikowski, co zawsze podkreślał, czuł się bardzo szczęśliwym mężem, ojcem i dziadkiem.

W tym kontekście szczegól­nego znaczenia nabrały słowa Inwokacji: „bez ciebie jestem za krótki na długą drogę przez świat. Bez ciebie jestem malutki i wytłuc może mnie grad”. Artysta bowiem bardzo przeżył śmierć żony i mimo opieki kochających synów po jej odejściu zapadał na zdrowiu, tracił siły i kontakt ze światem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji