Pan żartuje, Filler!
Z tego wszystkiego Dyrektor Filier wpadł na pomysł: pokazać w „Syrenie”, jak nie należy robić „Syreny” Przedni żarcik. I rzeczywiście: trzeci kolejny program „Syreny” pod nową dyrekcją pt. Trzeci Program (nowość: kpina z programów TV!) to rewia tego wszystkiego, czego — jak Dyrektor Filier sam mówił przed rokiem — być w teatrzyku rewiowym nie powinno: balet, któremu myli się krok, orkiestra, której nie staje nut, głośniki, którym wypada dźwięk, autorzy, którym brakuje słów, i tak dalej, i tak dalej, lecz nie dosyć na tym.
Bo na przykład cóż to za przewrotny, acz cokolwiek skomplikowany pomysł ten strip-tease, polegający na obdzieraniu do goła dwu pięknych paniuś jakby żywcem przeniesionych z zeszłowiecznej, krakowskiej wenty dobroczynnej, na które na paryskim placu Pigalle napadają kowboje, oczywiście z Los Angeles.
Albo inny przedni żarcik: scenografia i choreografia jak ze złego snu, czyli z tak zwanego programu w tak zwanym nocnym lokalu (kiepskiej kategorii, ale oczywiście z Los Angeles). Albo jakże dowcipny zabieg reżyserski: zespół daje z siebie wszystko, aby utrudnić grę świetnej (całkiem poważnie) Korsakówny jak również z całym poświęceniem stara się nie dać śpiewać wspaniałej (całkiem poważnie) Violetcie Villas. Tak, że na pytanie, co słychać w „Syrenie”, odpowiedzieć by mógł ktoś: złośliwy śmiech Gozdawy i Stępnia.
Ale czy ten ktoś nie rozumie, że cały ten Trzeci Program to seria przewrotnych żarcików Dyrektora Filiera?
Co Pan mówi. Dyrektorze? Że Pan na serio? Że to nie żadne żarciki, z publiczności?
Filier, Pan żartuje!