Dedykowane Pani Krystynie...
Kiedy na próbie wznowieniowej dzień po śmierci Pani Krystyny, a w przeddzień wyjazdu na festiwal do Malagi rekwizyt, z którym grała Krystyna Feldman - chusta św. Weroniki leżał na stoliku osamotniony, czuliśmy, że nie wrzucimy go do kosza w rekwizytorni - mówi "Głosowi Wielkopolskiemu" Janusz Wiśniewski, dyrektor Teatru Nowego w Poznaniu.
Janusz Wiśniewski, dyrektor Teatru Nowego w Poznaniu:
Kiedy zaglądamy czasem do magazynu kostiumów i czytamy na łatkach przyszytych do sukien czy marynarek nazwiska nieżyjących już Kolegów i Koleżanek, którzy grali w tych kostiumach wspaniałe postacie - ogarnia nas wzruszenie... Albo gdy dotykamy rekwizytów dobrze pamiętanych z przedstawień: kadyceusza Stańczyka, którego grał Wojciech Standełło, czy rękawic bokserskich Jakubowicza z "Opery Kozła".
Kiedy na próbie wznowieniowej dzień po śmierci Pani Krystyny, a w przeddzień wyjazdu na festiwal do Malagi rekwizyt, z którym grała Krystyna Feldman - chusta św. Weroniki leżał na stoliku osamotniony, czuliśmy, że nie wrzucimy go do kosza w rekwizytorni. Paweł Binkowski wziął go do ręki i zaimprowizował etiudę o nieobecności Pani Krystyny-Weroniki. Ta etiuda weszła do przedstawienia.
Później w Maladze, starym zwyczajem składałem na ręce naszych Najstarszych Aktorek podziękowania dla całego Zespołu za jego trud i złapałem się na tym, że szukam wzrokiem Pani Krystyny, bo ją również - tak jak Sławę Kwaśniewską i Irenę Grzonkę - całowałem w rękę. Te nadzwyczaj długie stojące owacje dedykowałem w duszy Pani Krystynie.