Artykuły

Na Krochmalnej

Fataliści to teatralno-internetowy miniserial uwodzący aktorskim dialogiem i intrygą. A dokładnie rzecz biorąc — sztuką konwersacji. Czy to się jeszcze może podobać?

Teatr w Internecie przybiera różne formy. Najczęściej prezentowane są nagrania spekta­kli, wśród nich takie widowiska jak Inni ludzie Grzegorza Jarzyny czy przedstawienia Opery Narodowej: Halka (wileńska) Agnieszki Gliń­skiej i Halka Mariusza Trelińskiego, groma­dzące przed komputerami kilkutysięczną wi­downię. Ale są też nowe wynalazki. Reżysero­wane czytania dramatów, ze względu na konieczność odosobnienia wykonawców, rejestro­wane są przez komputerowe kamery w domach aktorów, w programie zoom widocznych na ekranach odbiorców w oddzielnych okienkach. Artyści spotykając się oniine, konstruują teatr czasów pandemii.

Wśród propozycji pojawił się tryptyk singerowski, przygotowany przez warszawski Teatr Dramatyczny jako swoista hybryda obu form. Wojciech Urbański wyreżyserował czytania trzech dramatów, połączonych postaciami bo­haterów i następującymi po sobie datami emi­sji. Inscenizacja w tej formie nie jest wykluczona, ale Urbański nie nasączał okienek żadną plastyczną informacją. Powstał więc teatralno-internetowy miniserial, uwodzący wyłącznie aktorskim dialogiem i intrygą. A dokładnie rzecz biorąc — sztuką konwersacji. Czy to się jeszcze może podobać w dobie coraz krótszych wiadomości, służących do podtrzymania kon­taktu z innymi, skoro w dodatku emitowane jest w sieci?

Podobne pytanie nurtowało mnie już pod­czas premiery Fatalisty Tadeusza Słobodzianka, który stał się inspiracją dla tryptyku. Urbań­ski wystawił tę sztukę w Dramatycznym rok przed wybuchem pandemii, a spektakl grany był potem, i zapewne grany będzie, w normal­nym trybie. Dwie następne części — Generał i Aurora, z udziałem bohaterów Fatalisty — jak dotąd zaistniały w internetowym pokazie, podczas tegorocznej majówki. Przedstawienie stanowi dla nich istotny punkt odniesienia, jednak ci, którzy go nie widzieli, mogli obej­rzeć je teraz w owych okienkach, bo wszystkie części miały tę samą formę.

Tryptyk bez wątpienia jest hołdem dla pi­sarza, który znaczną część życia spędził w Polsce, ale tworzył w jidysz. Dla pisarza i dla żydow­skich bohaterów, jakich uwiecznił. Od czasu Naszej klasy powracają oni także w twórczości Słobodzianka, na przykład w Historii Jakuba. Tym razem autor, zainspirowany opowiada­niem Isaaca Bashevisa Singera, napisał dal­szy ciąg dziejów bohaterów, naszkicowanych przez noblistę w początkach ich burzliwej zna­jomości. Dramat Słobodzianka rozgrywa się po mniej więcej dziesięciu latach ich małżeń­stwa, podczas gdy Singer opisał zakład, w wy­niku którego zdecydowali się na wspólny los. Miał on podłoże filozoficzne. Bohater bowiem był fatalistą, uznającym, że w życiu nie tyle dokonujemy wyborów, co realizujemy przeznaczenie. Zaryzykował zatem zakład, wierząc, że co ma być, to będzie. Postawił wszystko na jedną kartę i wygrał. Dziewczyna, która obie­cała go poślubić, musiała dotrzymać słowa. Do końca nie wiadomo, czy zdecydowała tu życiowa filozofia wielbiciela Spinozy, której pozostał wierny, co sugeruje pisarz, czy raczej silny charakter bohatera, walczącego o kobie­tę, której inaczej nigdy by nie zdobył.

Opowiadania Singera rozgrywają się w mia­steczkach Mazowsza i Lubelszczyzny, jak Fatalista, oraz w żydowskiej Warszawie, którą opisał on jak nikt inny, z ulicą Krochmalną na czele. Właśnie tam Słobodzianek umieścił mieszkanie bohaterów, którzy spożywają wspólnie szabasową kolację. Krochmalna to nie jest najlepszy adres i los, Lea mogła liczyć na więcej. Małżeństwo z Beniaminem jest mezaliansem, tak jak byłoby mezaliansem dla bohaterki Singera.

Słobodzianek portretuje tu młodych Żydów, którzy zdecydowali się na asymilację, by cie­szyć się życiem i w pełni z niego korzystać. Co prawda przestrzegają jeszcze tradycji, ale nie przejmują się już normami judaizmu, w każ­dym razie nie wszystkimi z nich, w czym przy­pominają współczesnych bohaterów. Lea (Magdalena Czerwińska) jest kobietą elegancką, dobrze wykształconą i wyzwoloną, bywa w mod­nych lokalach, przyjaźni się z Leszkiem Serafinowiczem, czyli Janem Lechoniem, romansu­je z mężczyznami. Benjamin (Robert T. Ma­jewski) ma nawet dziecko z inną kobietą, uro­dzone w trakcie małżeństwa, choć nadal jest zazdrosny o żonę. To wszystko jest tematem ich rozmowy, podczas której wracają też do początków znajomości.

Bohaterka Fatalisty potrafi prowadzić kon­wersację, i to tę najtrudniejszą, dotyczącą włas­nego losu. Rozgrywka z mężem, który zdradza ją z kolejną kobietą, jest przeprowadzona w najlepszym stylu. Lea ani na chwilę nie traci panowania nad sobą, dowiaduje się tego, cze­go chce się dowiedzieć, a jednocześnie nie wy­wiera nacisku w sposób, który mógłby wszystko zniweczyć. Udaje jej się jednak przestraszyć męża konsekwencjami romansu, a nawet wy­negocjować uznanie dla własnej sztuki kuli­narnej, którą nie jest zachwycony. Bohaterka pokazuje klasę. Widać jednak, że małżeństwo to ciężka walka, by nie wypaść z gry i zachować kontrolę nad wydarzeniami.

Każde z nich z czegoś rezygnuje, płaci cenę za kompromis, choć nie ma tutaj symetrii. On pracuje w banku, gdzie jest podwładnym byłego narzeczonego własnej żony, z którym codziennie musi się konfrontować. Ona uznaje istnienie Dory, z którą Beniamin ma córkę, i jego kolejne romanse. Dzięki aktorce orien­tujemy się, że być może jej bohaterka flirtuje z innymi ze względu na męża, który ma skłon­ność do zdrad. W ten sposób podsyca zain­teresowanie sobą. Beniamin nie jest jej pewien i nadal musi się starać. Majewski tworzy por­tret mężczyzny silnie związanego z matką. Szczęśliwie jednak Lea imponuje mu urodą, bystrością umysłu i ową klasą, choć po latach wołałby pewnie bardziej tradycyjną partnerkę.

Fatalista jest dobrze napisany — zwraca uwa­gę dramaturgia, a także postaci z krwi i kości, nieco wyidealizowane z racji opanowania i in­telektualnych możliwości, bo bohaterzy Sin­gera są prostsi i bardziej emocjonalni. Ale Sło­bodzianek prezentuje damę ze stołecznej elity i fatalistę z charakterem, który został jej mę­żem. Wojciech Urbański świetnie rzecz obsa­dził i wydobył niuanse tekstu. Robert T. Ma­jewski, ceniony aktor Dramatycznego, ma tu szerokie pole do popisu. Podczas premiery widownia żywo reagowała na jego kwestie. Mag­dalena Czerwińska rozbłysła właśnie w tej roli, balansując między elegancją kobiety, która pragnie fascynować, a dociekliwością żony, która chce wiedzieć, jak bardzo jej małżeń­stwo jest zagrożone. Urbański potrafi wydo­być z tekstu wszystko, a nawet trochę więcej. To reżyser wrażliwy, utalentowany i precyzyj­ny. W Dramatycznym poradził sobie i z pamiętnikiem Mirona Białoszewskiego, i z Pi­janymi Iwana Wyrypajewa. A w obu przypad­kach dużo ryzykował.

Powstaje oczywiście pytanie, dlaczego au­tor Merlina czy Proroka Ilji, dramatów poru­szających wielkie problemy, wywołujących intelektualny ferment, zwrócił się w kierunku sztuk konwersacyjnych, biorąc na warsztat małżeńskie perypetie. Z czego wynika pietyzm wystawienia — wszak siedząc na widowni, sły­szymy nawet gwar za półotwartym oknem. Wydaje się, że Słobodzianek wprowadza do naszej dramaturgii żydowskich bohaterów, pokazując inną tradycję i sposób funkcjono­wania, by sprowokować widzów do refleksji nad nimi i obejrzenia w tym świetle samych siebie. Choć, jak się zdaje, podkreśla wartość małżeństwa, to wskazuje, że często miewa ono „uzupełnienia” w postaci pozamałżeńskich dzieci, byłych i aktualnych partnerów, nie wspominając o rodzicach współmałżonka. To wszystko trzeba zaakceptować, żeby utrzymać w komplecie rodzinę, stanowiącą bezpieczeństwo dla dorastających dzieci. A jeśli religia w tym przeszkadza, to trzeba ją zreformować lub porzucić — tak jak zrobili Żydzi decydujący się na asymilację, wkraczając w ten sposób w nowoczesność. I to jest chyba przesłanie na dziś, jakie autor do nas kieruje.

Jak to się ma do internetowego czytania, za­prezentowanego w początkach maja? Aktorzy bez trudu zagrali Fatalistę przed interneto­wymi kamerami. Czytanie miało blisko pół­tora tysiąca wyświetleń, co potwierdza, że rze­czy dobrze zrobione w jednej dziedzinie sztuk - mają podobną siłę w drugiej. Gorzej obejrza­ły się mniej doszlifowane nowe części. Jednak intryga jest ciekawa. W drugiej odsłonie Leę odwiedza generał Wieniawa-Długoszowski (Adam Ferency), proponujący jej pracę w pol­skiej ambasadzie we Włoszech, którą ma po­kierować, pojawia się więc perspektywa wy­jazdu całej rodziny. Omawiana jest w części trzeciej, kiedy małżonków odwiedza Dora (Katarzyna Herman) z córką, zachowującą się tak przesadnie jak Greta Thunberg. Dora jest komunistką, a teraz chce jechać do Moskwy w charakterze świadka na procesie kolegi, twierdząc, że jest mu to winna. To jednoczy małżonków, którzy usiłują jej ten pomysł wy­perswadować. Do mieszkania na Krochmalnej wkracza historia, i to przez duże H.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji