Drogi miłości
Z Emilią Sadowską, o bohaterkach powieści Elfriede Jelinek, rozmawia Stefan Drajewski:
Stefan Drajewski: Przygotowała pani i reżyseruje adaptację powieści Elfriede Jelinek Amatorki, chociaż ona sama niechętnie godzi się na takie zabiegi.
Emilia Sadowska: Jelinek wychodzi z założenia, że pisze również dramaty i one powinny być wystawiane na scenie, a nie powieści.
To czym pani ją przekonała?
Napisałam do niej prywatny list, w którym opisałam sytuację polskich kobiet. Uzmysłowiłam jej, że temat zdobywania przez kobiety miłości, kontekst polityczny i ekonomiczny w naszym kraju nie odbiega od sytuacji powieściowej, chociaż książka została napisana w 1975 roku. Kiedy ją przeczytałam, poczułam, że jestem w podobnej sytuacji jako trzydziestopięcioletnia, niezamężna i bezdzietna kobieta. Czuję presję społeczną, że powinnam to w swoim życiu zmienić. Zrozumiałam, że trzeba wystawić na scenie jej powieść, bo w kraju w którym rządzą PiS i LPR, ciągle obowiązuje model kobiety, która powinna być tylko żoną i matką.
Ale bohaterki powieści Jelinek marzą o takiej roli.
Na pozór tylko. Autorka korzysta z ironii. Wychodzi z założenia, że miłość nie spada jak manna z nieba i jest piękna, naiwna, słodka. Miłość — jej zdaniem — to stan uwarunkowany politycznie, społecznie i ekonomicznie. Poszukiwanie miłości dla każdej bohaterki Amatorek jest właśnie ciężką pracą. Brigitte ciężko haruje w fabryce, więc musi zaskarbić sobie względy Heinza, aby dzięki małżeństwu z nim zyskać wygodne i w miarę zamożne życie. Paula natomiast poszukuje miłości idealnej, którą zna z filmów i kolorowych magazynów. I dlatego zakochuje się w drwalu, bo jest piękny.
Czy któryś z tych dwóch modeli prywatnie jest pani bliższy?
Wygrywa Paula, chociaż zostaje prostytutką. Ale ona realizuje swoje marzenie: wyrwała się z domu, zostawiła męża pijaka i ciągle ma w sobie tęsknotę do tego, co piękne, idealne, co daje wolność. Zdaje się ostatecznie mowie, a przynajmniej poświadcza to swoimi wyborami, że trzeba być wolnym w miłości, ale nie za każdą cenę.
Jest w tej powieści jeszcze jedna młoda kobieta…
Susie. Początkowo chce być lepsza niż tamte dwie. Skończyła lepszą szkołę. Jest wygimnastykowana, wykształcona, chce być doskonałą kochanką dla swojego męża… Ale kiedy wychodzi za mąż, jej ideały sięgają bruku i kończy zupełnie banalnie.
Dla żadnej bohaterki Jelinek życie nie kończy się pięknie.
Nie ma jednej drogi. Staramy się w tym przedstawieniu pokazać różne sposoby zdobywania miłości, tylko, że miłość nie na tym ma polegać i nie o to chodzi w związku między dwojgiem ludzi.
A o co chodzi?
O szczerość wobec siebie. Te trzy dziewczyny obierają sobie cele i je realizują różnymi metodami. To niedobre założenie. Brakuje tu tego, co nazywam, uczeniem się jednej osoby od drugiej. Nie ma czegoś takiego, że próbują się wzajemnie zrozumieć, szanują się i z tego dopiero czerpią dalszy rozwój.
Chce pani powiedzieć, że małżeństwo to układ społeczny?
Cóż, tak to trochę wygląda. Świat w którym żyją bohaterki, jest okrutny.