Artykuły

Podejrzany urok grafomanii

Ostatnia premiera na śródmiejskiej scenie Teatru Ludowego zdaje się wskazywać, że w piwnicy przy ul. Kanoniczej 1 na dobre zadomowiły się perwersyjne demony tła. Spektakl Pan Wenus adresowany jest — jak informuje plakat — dla widzów powyżej lat 18. W fantazji niewiele starszej, bo zaledwie dwudziestoletniej autorki, Rachilde, wykluła się owa wymyślna historia miłości „na opak”.

W pogoni za nowymi zmysłowymi wrażeniami bohaterka opowieści, Rauta de Vónćrande (nazwisko dobrane nieprzypadkowo) pragnie grać rolę mężczyzny w miłosnym duecie. Obiektem owych przerafinowanych, erotycznych zachcianek staje się uległy jej woli, piękny i stopniowo niewieściejący młodzieniec Jakub. Ów androgyniczny związek, niewątpliwy wykwit dekadenckich nastrojów końca ubiegłego wieku, nie może dać spełnienia i prowadzi do nieuchronnie tragicznego finału. Pogwałcona natura domaga się swoich praw. Nie chęć moralizowania kierowała jednak autorką owego wyszukanego romansu. Raczej naiwna fascynacja chorobliwym urokiem zmysłowych dewiacji.

Włodzimierz Nurkowski (adaptacja i reżyseria) oraz Anna Sekuła (scenografia) potraktowali opowieść Rachilde z podobną powagą co rodzimą Trędowatą Heleny Mniszkówny, wystawioną na dużej scenie nowohuckiego teatru. Ten autorski tandem wyraźnie znajduje (perwersyjne?) upodobanie w ożywianiu literackiego folkloru w wydaniu kobiecym. Wyrafinowany intelektualista nie ma czego szukać na widowni spowitego w duszne opary spektaklu. Mniej pryncypialni wielbiciele teatru mogą delektować się podejrzanym urokiem grafomanii.

Ogromne, spowite w tiulowe zasłonki i suche bukiety łoże, zajmuje większą część scenki oddzielonej przezroczystym ekranem od widowni. W tym ciasnym miłosnym gniazdku odziany w kobiece szatki, prześliczny Bartosz Jarzymowski, występujący gościnnie w roli Jakuba, czaruje swoich kochanków obojga płci i widownię. Jako utrzymanek-niewolnik poddaje się zachciankom swej pani (pana?) rozkosznie prężąc kształtna ciało. Władcza Raula w męskim przebraniu (Ewelina Paszkę) dyszy skrywaną, występną namiętnością z rozpaczliwą determinacją dążąc do niemożliwego, z zasadniczych względów, spełnienia.

Zgodnie z regułami melodramatu wszystkie sytuacje z namaszczeniem wygrane zostają do końca, co sprawia, że publiczność skręca się ze śmiechu obserwując miłosne zmagania „kochających inaczej”. Niezbyt przejmuje się tym, że zabawa w kreację własnej płci prowadzi do — jak wyraziliby się psychologowie — dezintegracji osobowości i śmierci tytułowego bohatera.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji