Artykuły

Trudny debiut

Długi, prosty stół pośrodku sceny, na nim świece, kilka książek i duży nóż. Sofa po prawej, zielona parkowa ławka po lewej, także po lewej, nieco bardziej z tyłu sceny posłanie, schody prowadzące na antresole i drzwi. W sumie — skromne surowe wnętrze skąpo oświetlone reflektorami, czasem wręcz tylko blaskiem świec. Wymarzona scenografia do inscenizowania Dostojewskiego. Widz może skoncentrować swą uwagę na aktorach, na słowach, które wypowiadają, na grze namiętności toczącej się między nimi. Stworzona została na deskach Teatru Ludowego w Nowej Hucie (przy współpracy Pawła Kamzy) przez Dorotę Latour tegoroczną absolwentkę Wydziału Reżyserii krakowskiej PWST — jako miejsce akcji warsztatu dyplomowego pt. Tarantula Na motywach powieści Fiodora Dostojewskiego Idiota. W tej przestrzeni raz będącej domem Rogożyna, kiedy indziej podpetersburskim letniskiem, w krótkim czasie (przedstawienie trwa półtorej godziny bez przerwy) reżyserka opowiedziała tylko motywy Idioty. Owe motywy tkwiące w luźno powiązanych ze sobą scenach oświetlają główny temat napięcie między czterema postaciami — Nastazją (Ziuta Zającówna). Rogożynem (Roman Gancarczyk). Myszkinem (Krzysztof Gadach) i Agłają (Aldoną Jankowska). Temat ten kontrapunktowany jest szalonymi wytworami pijanej i chorej imaginacji pozostałych postaci Lebiediewa (Janusz Molicki) — anegdota „z minionych wieków” o ludożercy zjadającym mnichów i Hipolita (Zbigniew Kozłowski) — snem o dziwnym stworze przez Dorotę Latour nazwanym Tarantulą. Jednoznaczna interpretacja tego słowa-tytułu nie jest jak sądzę konieczna na Może podkreślać cierpienie bohaterów targanych namiętnościami symbolizować destrukcyjną siłę Nastazji Filipowny wynikająca z jej wewnętrznego rozdarcia. Na pewno jest jednym z motywów ldioty wskazanym widzom przez Dorotę Latour w jej warsztacie dyplomowym.

Do tego debiutu najbardziej przystaje określenie „trudny”. Po pierwsze — trudne zadanie postawiła przed sobą Dorota Latour mierząc się z tekstem Idioty. Z tej trudności, może największej, wybrnęła najlepiej. Wybierając formułę luźnego kojarzenia kilku dialogów i rozmów uniknęła „wszystkoizmu”; stawiając na kameralną grę ludzkich uczuć, zręcznie ominęła niebezpieczeństwa patosu i nadekspresji.

Trudność druga, jaką nastręcza sceniczna interpretacja powieści, nie została pokonana równie zgrabnie. Nie sposób przekazywać ludzkich emocji bez pośrednictwa wyrazistej, choć wyciszonej i skupionej gry aktorów. To oni — a nie wyłącznie dobra scenografia i nienachalna muzyka (Jerzy Kluzowicz) powinni wesprzeć atmosferę tragedii, wydobyć wszystkie odcienie cierpienia, miłości, zazdrości, nienawiści. Aktorom z Ludowego to się nie udało. Ale nie tylko oni są winni… Również Dorota Latour popełniła błędy. Najważniejszy to zupełnie niepotrzebne i burzące tak istotną dla tego spektaklu atmosferę skupienia — przesadzanie publiczności. I to przed jedną z najbardziej wstrząsających scen — sceną nocnego czuwania Myszkina i Rogożyna przy zwłokach Nastazji Filipowny.

Dorota Latour miała trudny debiut, wybaczmy więc jej niedociągnięcia i zanotujmy pozytywne skutki jej starań.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji