Aktorka z zespołem Downa z wysokim miejskim stypendium
Legenda głosi, że na egzamin wstępny do szkół teatralnych komisja poleca zagrać książkę telefoniczną albo skisłe mleko. Gdyby przed komisją stanęła 24-letnia Maja Kowalczyk - jak twierdzi - mogłaby zagrać wszystko, byle nie koperek, którego szczerze nienawidzi. Na samą myśl o szkole teatralnej jest zmieszana, nigdy o niej nie pomyślała. Pisze Marta Woźniak w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Aby przeczytać artykuł musisz się zalogować.
Jeżeli nie masz jeszcze konta na naszej platformie, zapraszamy do bezpłatnej rejestracji.
Jeżeli nie masz jeszcze konta na naszej platformie, zapraszamy do bezpłatnej rejestracji.