Andrzej Zaorski w swojej książce opowiada, jak zmagał się z udarem mózgu
- Kiedyś na estradzie skrzył mi się dowcip. Miałem na wszystko gotową odpowiedź. Po chorobie nie dość, że czasem z trudem mówię, to i odpowiedzi nie przychodzą tak szybko - mówi warszawski aktor ANDRZEJ ZAORSKI.
Jeszcze parę miesięcy temu nie był pewny, czy wstanie z łóżka. Był sparaliżowany, stracił mowę i pamięć. Andrzej Zaorski (64 l.) w grudniu 2004 roku przeszedł udar mózgu. Ten świetny satyryk i aktor zniknął z życia publicznego. Teraz, jak sam mówi, "pomału wraca". Dzięki lekarzom, wsparciu rodziny i samozaparciu pokonał chorobę. Ma jeszcze problemy z mową, ale już gra role w telewizji i w teatrze.
Odwiedziliśmy go w domu w podwarszawskim Milanówku. Uśmiechnięty i opalony, przyjął nas w koszulce, szortach i sandałach. Pokazał swój ogród, o który bardzo dba. Potem usiedliśmy przy szklance zimnej wody..
Marcin Dziedzic: - Otarł się pan o śmierć?
Andrzej Zaorski: - Sytuacja była poważna.
- Miał pan pretensje do losu, że tak się z panem obszedł?
- Miałem, ale raczej do siebie. Bardzo za dużo pracowałem...
- Po tych przejściach napisał pan ostatnio książkę.
- "Ręka, noga, mózg na ścianie" to swoiste kompendium dla dotkniętych udarem mózgu. To dość powszechna choroba. Pisząc tę książkę, chciałem oświecić ludzi i pomóc im.
- Okres choroby odkreśliliście w rodzinie grubą kreską?
- Nie ma potrzeby. W czasie, gdy chorowałem, moi bliscy stanęli przy mnie murem. Wszyscy mi pomagali. Nawet moje wnuki ćwiczyły ze mną, bo chciały pomóc dziadkowi.
- Przechodzi pan jeszcze rehabilitację?
- Wykonuję ćwiczenia umysłowe. W tej sprawie jestem pesymistą - nie wrócę chyba do dawnej dyspozycji. Kiedyś na estradzie skrzył mi się dowcip. Miałem na wszystko gotową odpowiedź. Po chorobie nie dość, że czasem z trudem mówię, to i odpowiedzi nie przychodzą tak szybko. Moją pierwszą myślą po obudzeniu się w szpitalu było - "Czy ja mam jeszcze poczucie humoru"?
- Niebawem zagra pan w teatrze.
- Tak. Zaproponowano mi rolę pana Dulskiego w "Moralności pani Dulskiej"
- On niewiele mówi.
- Moja kwestia to: "A żeby was wszystkich diabli wzięli". Rolę umiem doskonale (śmiech).
- Kilka lat temu śmiał się pan głównie z polityki.
- Takie było zapotrzebowanie, ale bardziej lubię żarty sytuacyjne i abstrakcyjne.
- A może ma pan już jej dosyć?
- Coraz mniej mnie interesuje. Mam swój Milanówek i zajmuję się lokalnymi sprawami. Daje mi to dużo satysfakcji.
- Powiedział pan kiedyś, że z Kaczyńskimi można się nie zgadzać, ale to poważni politycy. Czy nadal nimi są?
- W ich przekonaniu pewnie tak.
- Ale teraz światem nie rządzą jednak politycy, ale piłka nożna. Kto wygra mundial?
- Argentyna.
- Dlaczego?
- Bo grają w niej doskonali zawodnicy szybcy i dobrzy technicznie.
- Jest pan zapalonym kibicem?
- Polskiej ligi nie oglądam. Lubię każdy sport, ale musi być na najwyższym poziomie.
- Paweł Janas musi odejść?
- Tak. Już wcześniej byłem zdania, ze potrzebujemy jakiegoś Hiddinka.
- Jest pan zamożnym człowiekiem?
- Kiedyś nim byłem. Po chorobie musiałem sprzedać auto i jeździmy z żoną jednym. Dawniej nie martwiłem się tak o pieniądze jak teraz. Poziom mojego życia się zmienił. Muszę planować wydatki.
***
Andrzej Zaorski (64 l.) Jest mistrzem humoru estradowego i telewizyjnego. Twórca m.in.: "60 minut na godzinę", "Studia Gama", "Polskiego Zoo". Można go słuchać w radiowej Jedynce, gdzie współtworzy magazyn "Zsyp". Pojawia się też na szklanym ekranie w roli Dariusza Baranowskiego w serialu Polsatu "Samo życie". Jest autorem książki "Ręka, noga, mózg na ścianie", w której opisuje swoje doświadczenia po przejściu udaru mózgu.