Cukierki od Krzanowskiego
Po 41 latach od powstania jego wizjonerska Audycja V doczeka się prawykonania na Warszawskiej Jesieni. Kim był Andrzej Krzanowski?
Audycja V to wspólny premierowy projekt Orkiestry Muzyki Nowej z Katowic, katowickiego NOSPR i Warszawskiej Jesieni. Pierwsze wykonanie odbyło się 9 września w Katowicach, gdzie działał Andrzej Krzanowski, a powtórkę zaplanowano na 23 września na festiwalu Warszawska Jesień.
Kompozycja z 1977 r. ze względu na rozmiary produkcji nie doczekała się wystawienia ani za życia kompozytora, ani długo po jego nagłej śmierci w 1990 r. Miał wtedy 39 lat i zostawił po sobie ponad 100 utworów. Swoją „meta-operę", dzieło totalne, na miarę artystycznych wizji Aleksandra Skriabina, skomponował w wieku 26 lat.
Nowy romantyk ze Śląska
Należał do najbardziej utalentowanych studentów Henryka Mikołaja Góreckiego, który wykładał kompozycję na Akademii Muzycznej w Katowicach. Krzanowski debiutował w połowie lat 70. na festiwalu Młodzi Muzycy Młodemu Miastu w Stalowej Woli. Przedstawił tam cykl czterech kompozycji wokalno-instrumentalno-scenicznych zatytułowanych Audycje („Wychowałem się na radiu i telewizji", pisał).
Wraz z rówieśnikami z rocznika 1951 — Eugeniuszem Knapikiem i Aleksandrem Lasoniem — tworzyli tzw. grupę stalowowolską. To był nowy głos w polskiej muzyce, nazwany wkrótce „nowym romantyzmem". Stanęli w opozycji do awangardy lat 50. i 60., a tym samym wobec Góreckiego. Wkrótce jednak sam mistrz podjął wyzwanie rzucone przez młodszych kolegów, komponując w 1976 r. III Symfonię — Symfonię pieśni żałosnych, która 20 lat później miała mu przynieść światowy rozgłos.
Sopran kontra syreny
Audycja V Krzanowskiego była podsumowaniem poprzednich odcinków jego cyklu. „Ja to tak sobie nazywam meta-operą, ponieważ jest to zupełne przekształcenie wszystkich dotychczasowych walorów i wartości tradycyjnej opery" — zanotował kompozytor.
Kompozycja miała łączyć formę koncertu, widowiska teatralnego, poematu choreograficznego, projekcji multimedialnej oraz słowo, dźwięk, światło, taniec. Jej autor chciał happeningu i interakcji z publicznością: według wskazówek zawartych w partyturze tancerze powinni rozdawać widzom cukierki i rozpylać w powietrzu perfumy — działać na wszystkie zmysły.
Od solowego sopranu Krzanowski, który tekst stawiał na równi z muzyką, żądał śpiewania w obrębie trzech i pól oktawy na tle syren alarmowych, fortepianu, chóru i orkiestry. Grażyna Krzanowska, wdowa po kompozytorze, przypomina, że współpracował on z takimi śpiewaczkami jak Olga Szwajgier i Małgorzata Armanowska, których specjalnością było wychodzenie poza tradycyjne techniki śpiewu.
Prowokacja akordeonem
— Jestem tu traktowana jak instrument muzyczny, jak beatboxer improwizuję różne rytmy. Albo muszę śpiewać bardzo wysoko i głośno, wypowiadając jednocześnie tekst najeżony spółgłoskami, jak np. „głos kobiety przeniknięty światłem, którego nie dostrzegają oczy wpatrzone w gwiaździste niebo". Jedna scena to szepty i kląskania, a do tego dialog z akordeonem. Wiadomo dlaczego—- mówi Joanna Freszel, która wykonuje partię sopranową w Audycji V.
Krzanowski był wybitnym akordeonistą, który „żył i oddychał w rytm akordeonu". Dziś akordeon w muzyce współczesnej jest ważny, bo daje duże możliwości eksperymentowania, ale wtedy był marginalizowany, co gorsza — kojarzony z radziecką harmoszką.
Krytyk muzyczny Andrzej Chłopecki dostrzegł tu jeszcze inny walor: „Romantyczny był przede wszystkim akordeon Krzanowskiego, instrument pospolity, gminny, bardziej małomiasteczkowy niż ludowy. Był prowokacją estetyczną budzącą zakłopotanie w obszarze kultury wysokiej". Dla Krzanowskiego akordeon był jednak tworzywem nowej muzyki — tradycyjną literaturę na ten instrument odrzucił.
Oczami pięknej duszy
— Kilka lat temu zadziwiła nas na Warszawskiej Jesieni jego dyplomowa I Symfonia. Nie wątpię, że tym razem Krzanowski poruszy nas dziełem o jeszcze większym rozmachu: intermedialną meta-operą, która oddaje stan świadomości pokoleń późnych lat 70. XX w. — fazy rozkładu powojennej formacji ustrojowej. Dzieło to jest portretem tego czasu — uważa Jerzy Kornowicz, dyrektor festiwalu Warszawska Jesień.
Czy to, że Krzanowski wymyślił sobie, że z sufitu mają się sypać kartki z napisem „Pełnia miłości, cisza duszy, serce Boga", było aluzją do akcji rozrzucania antykomunistycznych ulotek na ulicach? A może była to reakcja na gierkowską propagandę, gdy Górny Śląsk, brudny, szary i zanieczyszczony przemysłowymi wyziewami, był obwieszony transparentami z hasłami „Pod przewodem partii budujemy pomyślność narodu"?
— Wtajemniczeni zrozumieją, niewtajemniczeni pojmą Audycję V bardziej uniwersalnie. To spojrzenie na ten świat oczami pięknej duszy, która świadomie rzuca się w jego paszczę, chociaż wie, że to się skończy tragicznie — mówi reżyserka Natalia Babińska.