Noty
Teatr Polski w Bydgoszczy: Dziady Adama Mickiewicza. Reżyseria: Andrzej Walden, scenografia: Marian Fiszer. Premiera 12 XI 1998.
Gdyby te Dziady byty grane na scenie teatru, nie odznaczałyby się zapewne niczym szczególnym. Ot, solidne, szkolne przedstawienie, które po bożemu realizuje kolejne sceny utworu, tak jak zostały napisane, z pominięciem Salonu Warszawskiego i większej części scen z Senatorem. Wszelako te Dziady grane są w kościele Apostołów Piotra i Pawła, co w istotny sposób zmienia jakość odbioru. Po prostu przestrzeń kościelna jest sama w sobie na tyle atrakcyjna, że automatycznie podnosi walory spektaklu. Myślę, że reżyser nie w pełni wykorzystał walory tej przestrzeni, choć starał się rozgrywać przedstawienie w możliwie bogatym planie. W zasadzie jest to plan krzyża: wzdłuż nawy głównej biegnie podłużny podest, który przecięty jest podestem poprzecznym, usytuowanym pod ołtarzem. Tu odbywa się niemal cała akcja Dziadów, począwszy od obrzędu. Owszem reżyser zaanektował jeszcze, głównie dla potrzeb części II arcydramatu, nawy boczne i znajdujące się nad nimi dwa chóry — to osobliwość architektoniczna bydgoskiego kościoła. Chcąc nie chcąc, robi to wszystko wrażenie. Ta ascetyczna inscenizacja połączona z niezwykłością i powagą miejsca sprawia, że raczej się tych Dziadów słucha niż je ogląda. Specjalnie zaś dobrze słucha się Konrada, który stopniowo coraz bardziej angażuje uwagę, aż w improwizacji dochodzi do prawdziwego kunsztu.