W Warszawie: dwa razy Gombrowicz... Błądzić i szukać
Czekaliśmy długo. W końcu doszło do premiery. Jarocki - mistrz w interpretowaniu Gombrowicza, inscenizator siedmiu "Ślubów", specjalista od tkania misternej koronki sztuk, w których biografia miesza się z fragmentami utworów, wziął się za spektakl o Gombrowiczu. I co? Niestety, rozczarowanie. Nieopodal tego teatralnego monumentu, w Teatrze Dramatycznym młodzi aktorzy odnaleźli drogę do "Pamiętnika Stefana Czarnieckiego". Rok Gombrowiczowski zaczyna zbierać żniwo.
Skromny "Pamiętnik" grany na małej scenie Dramatycznego został wyreżyserowany przez zespół aktorski. To rzadka rzecz w polskich teatrach, w których trudno wzbudzić zapał artystów do samodzielnych działań. Opieką reżyserską przedsięwzięcie otoczyli Piotr Cieślak i Maciej Gaszczyński.
Na scenie dwudrzwiowa szafa. Gaśnie światło, a drzwi szafy oświetla punktowy reflektor. Nic, ale to nic się nie dzieje. Szkolna dziatwa na widowni zaczyna rozrabiać i wtedy z ostatniego rzędu wstaje Stefan (Krzysztof Ogłoza), by uruchomić spektakl. Otwiera szafę, w której siedzą jego rodzice, nakręca szybką maszynkę, która bez sentymentów, w trybie nieomal automatycznym odegra jego życie. Szopka, strasznie czasem śmieszna i okropnie przez to ponura.
Krótkie opowiadanie z tomu "Bakakaj" porusza temat nie pojawiający się w dramatach Gombrowicza, który w dzisiejszej Polsce jest tematem podstawowym dyskursu. Bohater, Stefan Czarniecki, ma matkę Żydówkę. A więc jest Żydem i jest Polakiem. Piorunujące połączenie dwóch ultrasilnych form. Z niewinnego, małego opowiadania wybucha wielki temat. Aktorzy w Dramatycznym potraktowali go z lekkością i dowcipem, pozwalając każdemu z widzów zauważy tyle, ile chce. Może to nie do końca skuteczna metoda w przypadku młodzieży szkolnej, ale nadaje spektaklowi wdzięk i uwalnia go od natręctw.
Oddajmy głoś Gombrowiczowi: "Zaczynałem powoli dostrzegać, że ten świat żydowski wszczepiony w świat polski ma niezwykle rozsadzające znaczenie i że to jedna z największych szans naszych na wypracowanie nowego gatunku Polaka o formie nowoczesnej, zdolnej sprostać teraźniejszości, Żydzi byli tym, co nas łączyło z najgłębszą, najtrudniejszą problematyką świata". Może właśnie to jest dzisiaj w Polsce do myślenia? Wdzięczność za podniesienie tematu należy się aktorskiemu ansamblowi z Dramatycznego.
Które przedstawienie wolałby Gombrowicz? Czy pomnik wzniesiony na jego cześć na narodowej scenie, czy drobiazg w Dramatycznym? Nie wiadomo, ale czuję, że poszedłby tam, gdzie profesor Pimko powiedziałby, że "nie zachwyca".