„Krakowiacy i Górale” znów na łódzkiej scenie
W Teatrze Wielkim przygotowania do jutrzejszej premiery Cudu, czyli Krakowiaków i Górali Wojciecha Bogusławskiego i Jana Stefaniego, wodewilu, który w teatrze polskim obrósł wielka tradycja, począwszy od jego prapremiery w roku 1794. Inscenizację Leona Schillera z roku 1946 w Teatrze Wojska Poleskiego oraz jej późniejsze rekonstrukcje (rok 1955 i 1961 w Teatrze Jaracza, we współpracy z Operą łódzką), pamięta wielu łodzian. Także wielu obecnych wykonawców brało udział w historycznej już, schillerowskiej inscenizacji. Nic więc dziwnego, że najnowsze przedstawienie jeszcze przed jego premierą cieszy się dużym zainteresowaniem. Rodzi wiele pytań.
Odpowiada na nie naszym Czytelnikom Jan Skotnicki — inscenizator i reżyser, wspomagana przez Tadeusza Kozłowskiego, który objął kierownictwo muzyczne nowej premiery.
J. S. — Przede wszystkim trzeba przypomnieć, że autorem Cudu jest Wojciech Bogusławski. Inscenizacja schillerowska była genialnym przetworzeniem dzieła Bogusławskiego i Stefaniego, dokonanym w określonej chwili historycznej i na użytek tej chwili. A więc — jak dziś robić Krakowiaków i Górali? Tak, jak je pierwotni autorzy napisali? — To znaczy jak? Słynna piosenka Serce nie sługa, pochodzi z drugiej, nie pierwotnej wersji przedstawienia. Istnieją też co najmniej trzy wersie partytury. Którą z nich wybrać? Schiller opracował własną wersję — u niego połowa muzyki jest Kurpińskiego, a nie Stefaniego. Czy korzystać z wersji schillerowskiej i co za tym idzie — z tej inscenizacji? To pytanie wywołuje następne. - Czy to co było robione na użytek roku 1946, lub szerzej — pierwszych lat powojennych, utrafi w „dziś”? Na przykład u Schillera, z niektórymi kwestiami aktorzy zwracali się do widowni siedzącej w lożach z lewej strony, z niektórymi — do lóż z prawej. Wtedy miało to określony sens polityczny. Czy dziś byłoby czytelne? U nas wiele kwestii wypowiada się wprost do widowni, a więc jakby do „Frontu Jedności Narodu”… Nie dzieląc na lewicę i prawicę. Inny był rok 1946, inny jest 1974. Więc i przedstawienia muszą być inne.
Ale, dla mnie, do decydujących należy jeszcze jedno pytanie. Mianowicie — czy powtarzanie inscenizacji schillerowskiej nie byłoby swoistym wyrazem buty, zadufania?… Prawdę mówiąc, nie wiem, czy podołałbym takiemu zadaniu
…Tak, będą zmiany. Na przykład w muzyce.
T. K. — Góralszczyzna u Stefaniego wydala się nam bardzo dziwna. Nieprawdziwa. Opracowaliśmy ją od nowa. Chcielibyśmy, aby w tym przedstawieniu muzyka góralska była grana i śpiewana, tak jakby ją współcześni górale, z kapelą, wykonywali. Oczywiście, nie jest to wszystko: konsekwentna do końca…
J. S. — Na dobrą sprawę, dla potrzeb teatru operowego, cała muzyka powinna być od początku do końca jeszcze raz „przepisana”. Widzę teraz że stanęliśmy jakby w pół drogi. Nie ukrywam, że krępowała nas także właśnie schillerowska tradycja. To nie takie proste robić Krakowiaków, mając w pamięci spektakl Schillera, mając świadomość, że z tamtym spektaklem ciągle będzie się nas porównywać. Stąd więc może owo „w pół drogi”, nasze skrępowanie, mimo chęci tworzenia, własnej wersji,
…Czym są Krakowiacy i Górale dziś? Myślę, że sztuką o pierwszym, polskim inteligencie. Inteligencie z ludu. Tak ją czytam w roku 1974. Postać Bardosa jest tu bardzo ważna i znacząca. Nieprzypadkowo chyba pojawiła się u Bogusławskiego, tak zresztą, jak nieprzypadkowo pojawiły się lego myśli o zgodzie, niepotrzebności wojny między Krakowiakami i Góralami…
Rozmowa trwała jeszcze jakiś czas. Była mowa o tym, czy można było pójść dalej w przysposabianiu Krakowiaków i Górali dla potrzeb roku 1974 i dla potrzeb teatru operowego, i przeciwnie — np. czy słusznie wprowadza się daleko idące zmiany w muzyce Stefa niego: czy Krakowiacy i Górale kształtowali historię, czy też historia ukształtowała znaczenie dzieła Bogusławskiego. Wiele różnych, kontrowersyjnych opinii na te same tematy. A później realizatorzy poszli na próbę generalną, aby premiera mogła się odbyć na czas a nasz fotoreporter, Andrzej Wach, wykorzystał tę okazję dla zrobienia kilku zdjęć. Być może będą to historyczne zdjęcia…