Tabloid na scenie - dobry research w teatrze to trochę za mało
"K." Pawła Demirskiego w reż. Moniki Strzępki w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.
"K.", najnowszy spektakl duetu Demirski/Strzępka, to tabloid na scenie. Twórcy, podobnie jak szefowie tabloidów postępują wedle reguły: dzisiaj kochamy i pochylamy się z troską nad tym pokrzywdzonym, jutro nad innym. Nie interesuje nas, z jakiej on partii... Byle było ostro i drażniło emocje.
Spektakl otwiera skecz Jakuba Papugi, który znakomicie parodiuje prezesa Kaczyńskiego. Po chwili okaże się, że jednak to nie on jest głównym bohaterem, on jest tylko liderem Partii Komików, kpiącym z prezesa. Sceniczny K. (Marcin Czarnik) w niczym jednak nie przypomina tego prawdziwego.
"K." w zasadzie nie jest dramatem o Kaczyńskim, a przynajmniej nie tylko. To ma być spektakl o Polsce i Polakach po zwycięstwie dobrej zmiany.
Twórcy zrobili dobry research i poza niego nie wyszli. Wizja Demirskiego i Strzępki jest taka, że wszyscy są źli. To bardzo duże uproszczenie, bo w politycznym szambie można spotkać ludzi przyzwoitych. Może nie trzeba było gonić za aktualizacją już stworzonego tekstu, tylko usiąść na tyłku i zastanowić się, o czym chce się z widzem rozmawiać, sięgnąć po chwyt literatom dobrze znany - redukcja. Czy ma to być rzecz o konflikcie Donald (Tusk) versus Jarosław Kaczyński a zatem dramat z kluczem, czy może fresk o tym, że jesteśmy wszyscy tak skłóceni na scenie politycznej i w domu, że nie możemy się dogadać. Spektakl duetu podobnie jak wiele wcześniejszych jest niechlujny dramaturgicznie, banalny w diagnozach i nudny teatralnie.
W "K." są dobrze napisane dwie role: tytułowa i Donalda. Marcin Czarnik (K.) ma w zanadrzu, niestety, tylko trzy albo cztery miny, którymi posługuje się, tworząc postać. Trochę mało. Prezes Prezesów w realu jest bardziej skomplikowaną osobowością. Na tym tle bryluje Jacek Poniedziałek (Donald). Aktor gra go autoironicznie, niezależnie od sytuacji. Drobnymi gestami, sposobem bycia (żadnych zabiegów parodystycznych), buduje postać wielkiego gracza. Robi to z dużym wdziękiem.
Demirski i Strzępka walą we wszystkich i wszystko. Nie ma dla nich świętości. Potrafią zniszczyć każdy autorytet, symbol, ideał (np.: "sztab Unii Wolności znajduje się na Powązkach"). Nie opowiadają się też po żadnej stronie sporu politycznego. To bardzo wygodne i bezpieczne.