Stary Teatr w agonii
Reżyserzy z łapanki, sztuki, w których zespół nie chce grać, albo odgrzewane spektakle. Tak będzie wyglądał nowy sezon w Narodowym Starym Teatrze. W Krakowie mamy powtórkę z Teatru Polskiego we Wrocławiu.
Na Wesele, którym Jan Klata pożegnał się ze Starym po przegranym konkursie na dyrektora teatru, nie ma biletów do końca roku. — Na każdy spektakl wychodzimy, jak gdyby był ostatni. Repertuar mamy ustalony do końca grudnia. Nie wiadomo, co dalej. Dlatego mamy poczucie, że w Weselu gramy samych siebie, że ta stypa w trzecim akcie jest naszą własną stypą — mówi Juliusz Chrząstowski, aktor NST.
Dyrektor wychodzi
Do końca tego roku repertuar Starego ułożył jeszcze Jan Klata. Marek Mikos, który wygrał konkurs na dyrektora narodowej krakowskiej sceny i objął teatr we wrześniu, pomysły na nowy sezon przedstawił dopiero pod koniec października. W nowym programie nie ma ani nazwisk reżyserów, ani spektakli, którymi w aplikacji kokursowej chwalił się zwycięski duet Marek Mikos — Michał Gieleta
Ten ostatni miał odpowiadać za linię artystyczną teatru, minister Gliński mówił, że to „najbardziej znany na świecie polski reżyser". Nowy dyrektor nie podjął jednak współpracy z Gieletą. Zastąpił go krakowski scenograf i reżyser Jan Polewka, który także brał udział w konkursie na szefa Starego, ale nie dostał ani jednego głosu.
— Kiedy podczas spotkania z nowymi dyrektorami pytałem, dlaczego realizowany będzie program, który przegrał konkurs, usłyszałem, że kłamię — opowiada Chrząstowski
I dodaje: — A Jan Polewka w dużym emocjonalnym uniesieniu wyszedł ze spotkania i trzasnął drzwiami. Ostatni raz był widziany, gdy graliśmy Bitwę Warszawską. Po przerwie wyszedł. Wychodzi na to, że dyrektor artystyczny na razie zasłynął tym, że dobrze wychodzi.
Aktorki nie chcą grać
Co będzie grał Stary w nowym sezonie? Jako pierwszy pracować pod nowym kierownictwem zgodził się Alejandro Genes Radawski. W poważnych opracowaniach teatralnych nie ma o nim nawet wzmianki. Można znaleźć jedynie jego wywiad dla portalu Centrolatino.pl, w którym Argentyńczyk przyznał, że w Starym był na pięciu sztukach, na trzech zasnął, a z dwóch z nudów wyszedł. Wywiadu udzielił w 2016 r., nie zdradził, na jakich był spektaklach.
Radawski reżyseruje w Starym sztukę Multiroom Bernardy A.. To spektakl na cztery aktorki, ale — jak się okazuje — z zespołu Starego chce w nim grać tylko Ewa Kolasińska. Z naszych informacji wynika, że inne aktorki Starego (Urszula Kiebzak, Małgorzata Gałkowska, Marta Ścisłowicz) odmówiły przyjęcia roli.
W repertuarze, który Mikos przedstawił w Ministerstwie Kultury, widnieją jeszcze inne nazwiska: Rolf Alme (ma wyreżyserować w Starym Normę), Jorgos Kimoulis (Grek, który ma zrobić Trylogię antyczną) i Stanisław Mojsiejew. Na prośbę o komentarz do nowego repertuaru Marek Mikos nie odpowiedział.
30 tys. euro na zachętę
Mojsiejew ma wyreżyserować w Krakowie spektakl Masara Litwina Mariusa Ivaškeviciusa. Jeśli dojdzie do podpisania umowy, Ukrainiec za realizację tego przedstawienia otrzyma 30 tys. euro (oficjalna informacja ze strony BIP Starego) — stawkę nieosiągalną dla większości reżyserów w polskich teatrach. W środowisku teatralnym Krakowa mówi się, że Mikos albo bierze ludzi z łapanki, albo musi im zapłacić niebotyczne stawki, żeby chcieli coś zrobić na narodowej scenie
— Patrząc na nazwiska zaproszonych reżyserów, można powiedzieć, że to kontynuacja coraz bardziej rozpaczliwych prób znalezienia współpracowników — komentuje teatrolog prof. Dariusz Kosiński.
Dorota Segda, aktorka Starego: — Jak dotąd nie dostaliśmy od nowego dyrektora żadnych propozycji zaspokajających nasze artystyczne ambicje i odpowiadających poziomowi zespołu.
Jan Klata: — Sytuacja w Starym Teatrze jest katastrofalnie żenująca, ale pan Mikos jest tylko nędznym narzędziem. Odpowiedzialność za ponurą farsę w Starym spada na ministra Glińskiego. To jest kompromitacja nieudolnego Ministerstwa Kultury, które nominowało Mikosa. On nie ma pojęcia, jaki teatr chce robić, nie potrafi ułożyć repertuaru, nie umie zatrzymać odchodzących aktorów, przekonać do siebie ani zespołu, ani publiczności. Nawet nie zdołał przekupić żadnego liczącego się reżysera.
I dodaje: — Cóż, dobrze przynajmniej, że Kazik śpiewający o artystach [„wszyscy artyści to prostytutki"] jednak nie miał racji. Minister Gliński po raz nie wiadomo który się ośmiesza. Smutno mi, bo to w sumie wicepremier mojej ojczyzny.
„Wartość szczególna"
Poprosiliśmy MKiDN o ocenę programu Mikosa, ale usłyszeliśmy, że nowy dyrektor przedstawił „dotychczas wstępną informację dotyczącą przyszłorocznych planów" (odpowiedź biura prasowego). Aktorzy Starego, nie licząc kilkuosobowej grupy, która podporządkowała się Mikosowi, o interwencję w sprawie zagrożonego rozpadem teatru poprosili Radę ds. Instytucji Artystycznych (działa przy MKiDN).
W odpowiedzi przewodniczący tego gremium prof. Lech Śliwonik napisał: „(…) Stary Teatr jest wartością szczególną dla polskiego teatru, dla narodowej kultury. Chronienie tej wartości należy do oczywistych obowiązków uczestników życia kulturalnego — twórców, sterników, organizatorów. Wynika z nakazu odpowiedzialności i służebności. W duchu takiego rozumienia sprawy prosimy Zespół o wytrwanie i zrobienie wszystkiego, co można zrobić w obrębie Teatru. W takim duchu zwrócimy się do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pana prof. Piotra Glińskiego o aktywne potwierdzenie otwarcia na stały dialog, o udział w szukaniu płaszczyzny porozumienia i własną inicjatywę w tym dziele, o wsparcie każdego — nawet niełatwego do przyjęcia — przejawu woli dążenia ku naprawie".
Chrząstowski: — Gdyby nie odrzucono w konkursie pomysłu Klaty na teatr, bylibyśmy teraz w próbach do Braci Karamazow w reżyserii Luka Percevala, jednego z najsłynniejszych europejskich reżyserów teatralnych. Pracę nad Wojną i pokojem w Starym zaczynałby znakomity rosyjski reżyser Konstantin Bogomołow. Za chwilę pojawiliby się w Krakowie Grzegorz Jarzyna i Monika Strzępka. Jan Klata wyreżyserowałby właśnie Dług. To wszystko skończyło się 9 maja wraz z ministerialnym konkursem na dyrektora teatru, który wygrał Marek Mikos.