Artykuły

Po czternastu latach

Teatr polityczny to teatr nieobojętny na aktualne losy ludzkie, teatr prezentujący problemy charakterystyczne dla współczesnego mu społeczeństwa - dla spraw, którymi to społeczeństwo żyje.

Teatr polityczny musi zatem być uwarunkowany świadomością ścisłego powiązania z czasem i miejscem, w którym działa i na który pragnie oddziaływać. Musi odzwierciedlać tendencje i potrzeby polityczne swego czasu i swego środowiska.

Krótko mówiąc, teatr polityczny musi być instrumentem wrażliwym jak sejsmograf na wszelkie drgania życia społecznego, na walory i mankamenty, próbując ukazać widzowi prawdę, której szuka i być może nawet przeczuwa.

Wiemy przecież, że każdego dnia świat i życie przynoszą człowiekowi propozycje-sytuacje alternatywne, których tylko połowiczne przyjęcie jest niemożliwością.

Istnieją też sytuacje konfliktowe, w których każdy wybór jest zły, i wybierając najlepsze niekoniecznie wybieramy dobro, lecz tylko mniejsze zło. Autentycznym dramatem natury stosunków ludzkich jest więc nieustanna świadomość dysharmonii między światem wartości i światem powinności.

Właśnie od dobrego teatru politycznego człowiek ma prawo oczekiwać w tych warunkach pomocy.

Takim żądaniom widowni na pewno przyszła w sukurs premiera 22 lipca 1955 r. w Teatrze Narodowym sztuki Jerzego Lutowskiego "Ostry" dyżur". Sztuka ta, jeden z pierwszych sygnałów nadchodzącej "odwilży", wywołała wtedy szerokie i gorące dyskusje prasowe, stała się scenicznym bestsellerem, obiegła nie tylko sceny polskie, lecz i zagraniczne. Przetłumaczono ją na rosyjski, niemiecki, bułgarski, czeski, słowacki, szwedzki, holenderski, serbski, chorwacki, francuski i angielski.

Teraz, po czternastu latach, wróciła znowu na scenę.

Szczerze mówiąc, z dużą tremą szedłem na spektakl w Teatrze Powszechnym. Poza "Niemcami" Kruczkowskiego żaden chyba utwór sceniczny tamtych lat nie wytrzymał próby czasu - a jednak...

We wstępie do programu autor "Ostrego dyżuru" Jerzy Lutowski pisze "() Spotykam się z Wami dziwacznie rozdwojony. Ten z drugiej strony rampy i ten, który słucha wraz z Wami - jak Wy krytyczny, jak Wy nieufny, jak Wy sprawdzający - czas jest nieubłagany. Starzeją się ludzie, starzeją się idee, starzeją się utwory. Tylko TEATR jest wieczny..."

No i teatr zwyciężył. Oczywiście akcenty w sztuce przesunęły się. Dzisiejszego widza nie tyle pasjonuje sprawa głównego bohatera - akowca, doktora Osińskiego, ile problemy postaw ludzkich zawsze przecież aktualne. Na czoło wysuwa się owa konflikt owość wyboru i decyzji, gdzie bardzo łatwo skrzywdzić człowieka, a ogromnie trudno później tę krzywdę naprawić. Wszystko to jest tym ciekawsze, że "Ostry dyżur" jest pierwszą współczesną sztuką polską, w której pokazano przedstawicieli partii nie jako symbole idei, lecz jako ludzi zwykłych, "prawdziwych"!

Dystans 14 lat sprawdził też sztukę od strony jej walorów artystycznych. Doskonała konstrukcja całości, świetne puentowanie scen i aktów, wartki dialog (mimo pewnych skłonności do deklamatywności), bardzo plastycznie uformowane sylwetki bohaterów - no i przenikliwość wychwycenia sytuacji psychologicznej i moralnej, ważnej nie tylko dla tamtych czasów.

Oczywiście dzisiejszy sukces "Ostrego dyżuru" jest w poważnym stopniu sukcesem teatru - świetnej reżyserii Mariusza Dmochowskiego, trafnie wydobywającej z utworu sprawy o nośności wciąż ważkiej i aktualnej. Aktorsko spektakl jest bardzo interesujący. Przede wszystkim Mariusz Dmochowski, odtwórca głównej roli (doktora Osińskiego). Jest to kreacja wielkiej miary. Dmochowski skupiony, napięty wewnętrznie, bardzo powściągliwy w stosowaniu warsztatu aktorskiego, każdym pojawieniem się na scenie niesie z sobą napięcie dramatyczne, skupia uwagę widowni. Drugą co do wielkości kreacją jest brawurowo zagrana przez Gustawa Lutkiewicza postać oportunisty-szui, dyrektora szpitala Brosza.

Kapitalny jest także Karol Stępkowski w roli niezbyt rozgarniętego, przesadnie prostolinijnego ZMP-owca-entuzjasty Pierzchały. Dużo ciepła i szlachetności dał sylwetce powiatowego sekretarza Dąbka Józef Pieracki. Bardzo przekonywający był też komendant UB Wielgosz w interpretacji Aleksandra Błaszyka. Wzruszająco zagrał postać załamanego starego lekarza Machcewicza Lech Madaliński.

Wszyscy wykonawcy nie ustępują (a często nawet przewyższają) odtwórców prapremiery. Troszeczkę słabiej wypadły tylko kobiety - wyłączywszy Elżbietę Wieczorkowską, kapitalną sprzątaczkę Kłysiową.

Reasumując, bez żadnego chyba ryzyka można przepowiedzieć "Ostremu dyżurowi" powodzenie nie mniejsze niż przed 14 laty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji