Chrystus czy Antychryst
Idiota Dostojewskiego w Teatrze Narodowym konfrontuje ewangeliczne wartości ze światem pieniądza.
Powracający z kuracji w Szwajcarii książę Myszkin, człowiek prostoduszny, wręcz naiwny, obejmuje spadek w Rosji. I trafia do materialistycznego piekła na krawędzi chaosu z emocjonalnie rozchwianymi ludźmi.
— Jeśli Zbrodnia i kara miała mieć drugą część opowiadającą o nawróceniu zbuntowanego studenta-zabójcy Raskolnikowa, to Idiota jest w pewnym sensie tą drugą częścią — mówi „Rzeczpospolitej" Paweł Tomaszewski, który gra księcia Myszkina.
— Oczywiście opowiadamy historię Nastazji, Myszkina i Rogożyna, tego przeklętego miłosnego trójkąta — twierdzi reżyser Paweł Miśkiewicz. — Ale tekst jest naszpikowany zmaganiami intelektualnymi i religijnymi, które nie mają charakteru dynamicznych zdarzeń, a są, w moim przekonaniu, bardziej istotne niż to, kto kogo kocha i czy Nastazja jest teraz z Myszkinem czy z Rogożynem.
Reżyser stara się pokazać grupę ludzi splecionych upiornym układem erotyczno-emocjonalno-handlowym.
— Jak na giełdzie, bierzemy udział w ruletce, obstawiamy nasze losy, próbując zagwarantować sobie szczęście — mówi reżyser. — Pieniądze rozumiemy metaforycznie jako zabezpieczenie, zapanowanie nad własnym lękiem, niespełnieniem.
Myszkin zadaje bohaterom podstawowe pytania: Co robisz? Dlaczego? Po co?
— Tak, to są pytania kretyna, kompletnie nierespektujące „doświadczenia życiowego", bo zawsze umiemy znaleźć tysiące powodów dla naszych, nie zawsze godnych, postępków — dodaje Paweł Miśkiewicz.
Paweł Tomaszewski tak mówi o roli Myszkina: — Pomysł na postać, która jest zarazem wcieleniem Chrystusa i Antychrysta, nie został zrealizowany do końca. Powiedzieć, że Myszkin jest Chrystusem, to za mało, choć wykonuje chrystusowe gesty. Z kolei uznać go za Antychrysta to zbyt wiele, choć deleguje inne postaci do czynów, za które nie chce brać odpowiedzialności, i pozornie nie jest obciążony winą.
Jednocześnie aktor podkreśla, że Chrystus w gniewie wywracał stoły w świątyni, spotykał się ze złodziejami.
— Dlatego dążę do tego, żeby jak najwięcej barw wydobyć z księcia — kontynuuje Tomaszewski. — Ma być szczery, ale dotkliwy i zaskakujący. Drugą część spektaklu nazwałbym „Schorowana głowa epileptyka". Doznania Myszkina podczas epilepsji narrator opisuje jako mistyczne, wspaniałe, a jednak niemożliwe do wytrzymania dłużej niż jedną sekundę — tak jak totalny orgazm albo doświadczenie narkotyczne. Jednocześnie epilepsja daje usprawiedliwienie, jakie łączy się z chorobą. Bo przecież Myszkin jest człowiekiem przegranym.
Jak mówi Paweł Tomaszewski, pierwsza część może zaspokoić głód tych widzów, którzy czytali powieść, a czyta się ją jednym tchem.
— Podchodziłem do lektury Idioty może sześć razy, z czego połowa tych prób przypadła na czas, kiedy nie wiedziałem jeszcze, że zagram księcia Myszkina — zauważa aktor. — Przerywałem czytanie zazwyczaj po scenie u Nastazji Filipownej, gdy wrzuca do kominka pieniądze, za które miała być kupiona. Potem narracja się rwie, rozmywa i poza takimi wyjątkami, jak m.in. scena z trupem Nastazji Filipownej, robi się nudno. Wiele tłumaczy fakt, że Dostojewski pisał powieść do gazety, w odcinkach, na czas.
Dlatego z drugiej części wybrane zostały najmocniejsze motywy, a adaptacja została uzupełniona o fragmenty innych tekstów, głównie Dostojewskiego, ale także z prac Mikołaja Bierdiajewa i Mikołaja Fiodorowa.
— Generalnie nasz Myszkin jest tożsamy z literackim oryginałem — dodaje aktor. — To nie będzie spektakl pod hasłem „drogi widzu, zorientuj się, skąd jest ten cytat". Nie bawimy się w literackie puzzle.
Całość organizuje zaproponowana na urodzinach Nastazji gra towarzyska, podczas której trzeba opowiedzieć o swoim najbardziej podłym uczynku.
— Polega na tym, by przestać udawać i być bezwzględnie szczerym — wyjaśnia Paweł Miśkiewicz.
Reżyser debiutował w Starym Teatrze w inscenizacji Braci Karamazow Krystiana Lupy w 1990 roku w roli Aloszy, grał ją też w słynnym wznowieniu z 1999 roku, zaś wcześniej w dyplomie PWST.
— To było jedno z najsilniejszych moich doświadczeń teatralnych, prawie cała moja kariera aktorska to granie tej jednej roli: dziesięć lat bycia Aloszą — wspomina. — Nie myślałem nigdy, by wracać jako reżyser do Dostojewskiego. Ale kiedy przyjechałem do Warszawy objąć dyrekcję Dramatycznego w 2008 roku, czułem się tutaj jak Myszkin w Petersburgu, jak naiwny „idiota" . To było cielęce pójście pod nóż, próba zrealizowania marzycielskiego projektu bez stosowania żadnej strategii, wbrew ograniczeniom finansowym. Sądziliśmy, że jak będziemy bezkompromisowi, zostanie to docenione. I ostatecznie tak się stało, ale późno, kiedy wyjeżdżałem z Warszawy. Pomyślałem wtedy: „Właśnie wykonałeś pracę idioty". Tak Dostojewski, poprzez tytuł, do mnie powrócił.
W spektaklu grają m.in. Wiktoria Gorodeckaja, Dominika Kluźniak, Jan Frycz, Mariusz Benoit, Mariusz Bonaszewski. Premiera 11 lutego.