Trudności zostały pokonane i dziś możemy już stwierdzić że Poznań posiada dobry teatr lalkowy
PREMIERA "Zająca Chwalipięty" - Sergiusza Michałowa odbyła się wczoraj w Teatrze Młodego Widza przy wypełnionej widowni. "Zając Chwalipięta" jest to bajka, którą dla swych najmłodszych bywalców przygotował Teatr Młodego Widza w nowym sezonie artystycznym. Akcja tej sztuki toczy się gładko. Piętnuje się w niej takie przywry jak samochwalstwo, samolubstwo, sobkostwo. Rozgrywa się ją wśród perypetii lisicy, wilka i zajęcy - bohaterów tego lalkowego dramatu.
Cofnijmy się o kilka miesięcy wstecz, do czasu, kiedy to do naszego miasta przyjechało dwoje zapaleńców: Melania i Tadeusz Karwatowie. Zastali u nas Teatr Młodego Widza, skłaniający się w kierunku dramatycznych aktorskich występów. (Pamiętamy choćby "Krotofilę o mistrzu Patelin", która była jednym z nieporozumień repertuarowych tego teatru). Przybysze z Wałbrzycha "uparli się" jednak przy lalkach.
I zaczęli dzieło w pełni słuszne, bo Poznaniowi, a ściślej, jego najmłodszym obywatelom, potrzebny jest dobry teatr lalek. Początek był bardzo trudny. Panowało u nas błędne mniemanie, że lalki są właściwie tylko "podrygującym pretekstem" do wyrecytowania tekstu sztuki, że przecież nie można wymagać od śmiesznych kukieł z drewna, szmatek i papieru żeby "grały", nawet jeśli są wyposażone w mechanizm, umożliwiający im wykonywanie kilku gestów.
SUKCES 112 PRZEDSTAWIEŃ
TYMCZASEM sprawa z lalkami ma się zupełnie inaczej. Teatr lalek to sztuka bardzo trudna, mająca wielkie możliwości i środki wyrazu, wymagająca jednak od swoich twórców specjalnego talentu i specjalnego przygotowania. Lalkarze powinni być wszechstronnymi artystami, umiejącymi pięknie mówić i śpiewać, a techniki - prowadzenia lalek powinni uczyć się u cyrkowych żonglerów, wymaga ona bowiem tyle niesłychanej precyzji i opanowania w ruchach. Jak fantastyczne wyniki można osiągnąć w tej odrębnej dziedzinie widowiska teatralnego - pokazał nam znakomity radziecki "lalkarz" - Obrazcow. Wysoki poziom przedstawień osiągają również polskie teatry kukiełkowe w Warszawie, Krakowie czy Łodzi.
Karwatowie zabrali się do pracy z wielkim zapałem. W krótkim czasie odbyła się premiera "Wawrzyńcowego sadu" z pożyczonymi lalkami, ponieważ teatr poznański nie był jeszcze w stanie sam ich wykonać. 112 przedstawień można chyba nazwać sukcesem. Następna premiera, właśnie "Zając Chwalipięta" - to już przedstawienie w całości "poznańskie". Przygotowania były żmudne. Trzeba było wykonać 18 lalek i wszystkie dekoracje bez odpowiednio wyposażonej pracowni i bez dostatecznej ilości fachowców. W tych warunkach scenograf - Irena Pikiel była równocześnie współwykonawcą dekoracji a dyrektor Tadeusz Karwat i jego żona, która jest reżyserem, niejeden wieczór strawili nad wykonaniem lalek. Oprawa dekoracyjna "Zająca Chwalipięty" jest udana, lalki są bardzo sympatyczne i dość ruchliwe, zające potrafią nawet strzyc uszami, a bajeczka na pewno spotka się z powodzeniem u młodych widzów.
JAK ZAPEWNIĆ DROGĘ ROZWOJU
POZNAŃSKI teatr lalek wszedł na właściwą drogę i dużo już dokonał. Mamy podstawy do twierdzenia, że będzie jeszcze lepiej. Z dniem 1 stycznia 1954 roku Teatr Młodego Widza odrywa się od "kombinatu" poznańskich teatrów dramatycznych (najwyższy czas!) i tworzy samodzielną placówkę artystyczną. Władze centralne zatwierdziły już dodatkowe etaty artystyczne i techniczne, będą pracownie, wprowadzi się szkolenie zawodowe itp. Plany repertuarowe teatru lalek nie rozwinęły się jeszcze w pełni. Następna premiera - to "Bajka Chińska" Niny Doening, ale przygotowanie jej potrwa w obecnych warunkach kilka miesięcy.
Jest jeszcze jedna sprawa, którą należy poruszyć. Żeby zrobić dobry teatr lalek, trzeba ściągnąć do Poznania więcej doświadczonych lalkarzy. Chętni by się znaleźli, tylko że nie ma ich gdzie umieścić. Dyr. Karwat już od przeszło pół roku "gnieździ się" w Promnie, a mieszkania w Poznaniu nie może sobie wywalczyć. Potwierdza się i w tym wypadku popularne u nas zdanie, że powstanie dobrego teatru w Poznaniu trzeba rozpatrywać od strony kwestii mieszkaniowej.