Ale cyrk!
Teatr Współczesny obchodzi swoje 30-lecie. Z tej okazji zaprasza widzów na wycieczkę do roku 1976, bo właśnie wtedy powstał.
Wielkie świętowanie rozpocznie się w sobotę (godz. 19) od specjalnie przygotowanego na tę okazję "Cyrku '76, czyli trzydzieści lat później" - spektaklu inspirowanego atmosferą tamtych lat. Autorami inscenizacji są artyści związani ze Współczesnym,: Arkadiusz Buszko (reżyseria i choreografia), Krzysztof Czeczot (tłumaczenia i teksty piosenek), Piotr Ratajczak (współpraca reżyserska i dramaturgiczna). Muzykę skomponował Aleksander Brzeziński.
Z czym się kojarzy panom rok 1976?
Krzysztof Czeczot: - Z urodzinami mojej siostry.
Piotr Ratajczak: - Byłem wtedy małą, ładną dziewczynką.
Arkadiusz Buszko: - A ja byłem bardzo nieznośnym budrysem.
Jakie macie panowie wyobrażenie Szczecina z tamtego okresu i co z tego zobaczymy w spektaklu?
Arkadiusz Buszko: - Nie wiem, jak wyglądał wtedy Szczecin, za to wiem, jak wyglądał Wrocław, ponieważ jestem wrocławianinem. Myślę, że oba miasta wyglądały bardzo podobnie, jeśli chodzi o strukturę przynależności do socjalizmu i trudną sytuację, jaka dotykała wówczas całą Polskę. Dzisiaj sytuacje tamte są trochę przykurzone, więc jedyne, co możemy zrobić, to uśmiechnąć się do nich i potraktować z lekkim przymrużeniem oka. I o tym będzie nasz spektakl.
Piotr Ratajczak: -Najwcześniejszy Szczecin, jaki pamiętam, to lata 80. Pierwszy obraz - to pałowanie jakichś demonstrantów w 1980 roku, kiedy miałem pięć lat Obraz roku 1976 układam sobie, zresztą jak wszyscy, przez pryzmat dnia dzisiejszego i początek lat 80. Wiedzę na ten temat zaczerpnąłem z archiwalnych materiałów filmowych, gazet, głównie ze starych roczników "Kuriera Szczecińskiego". Jednak podstawą tego przedstawienia będą obrazy naszej wyobraźni, a nie rekonstrukcja historyczna roku 1976.
Arkadiusz Buszko: - W spektaklu znajdą się znane sytuacje, związane z teatrem, filmem i muzyką tamtego okresu, lekko ochrzczone polityką i naszym "krzywym" spojrzeniem. Będą to zdarzenia ważne przede wszystkim dla ludzi kultury, choć nie tylko. Przypomnimy nowe wówczas teatry i sukcesy już istniejących, takich jak wrocławska pantomima, teatr Kantora czy Teatr Ósmego Dnia. Będą także odwołania do filmów, które miały wtedy premiery, w tym oscarowych produkcji typu "Rocky" i "Szczęki". Oczywiście, nie zabraknie całego zestawu muzycznych hitów, które królowały na zagranicznych listach przebojów. Jeśli chodzi o polskie przeboje muzyczne, było gorzej, czego przykładem ówczesna edycja Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki w Opolu. Najwidoczniej jury stwierdziło, że żadna z piosenek nie spełnia warunków hitu i nie przyznano pierwszego miejsca. My jednak postaraliśmy się trochę poszperać i powyciągaliśmy te utwory, które obecnie funkcjonują jako "piosenka biesiadna".
W oddaniu tamtych klimatów pomogą panom zapewne rekwizyty. Słyszałam, że jednym z nich ma być legenda polskiej motoryzacji: fiat 125, zwany dużym fiatem.
Arkadiusz Buszko: - Tak. Duży fiat pojawi się jako ówczesny syndrom dobrobytu. To był samochód, który w Peweksie, w tzw. Moto-Zbycie, kosztował 1500 dolarów, czego pewnie wszyscy nie wiedzą. Nazbieraliśmy dużo gadżetów z tamtego okresu, ale użyjemy tylko paru substytutów. Przy ich
pomocy chcemy przybliżyć tamte czasy. To ma być lekkie wspomnienie tego, co było i tego, co w jakimś sensie może być parabolą do czasów współczesnych.
Czy to, że akurat panowie, młodzi i bardzo młodzi ludzie, realizują spektakl jubileuszowy, ma dla panów duże znaczenie?
Krzysztof Czeczot: - Tak. Przede wszystkim z tego powodu, że robimy to "my, artyści" związani z Teatrem Współczesnym, a nie, że zostało to zlecone jakimś "cwaniakom" z Warszawy czy Krakowa (śmiech).
Arkadiusz Buszko: - Bo zostało zlecone "cwaniakom" ze Szczecina! (śmiech).
Krzysztof Czeczot: - Ale tak zupełnie serio, to bardzo ważne, że spektakl robiony jest tu i teraz, we własnym sosie. Fantastyczna sprawa.
Spektakl zlecony. W jakich okolicznościach i jak nad nim pracowaliście?
Arkadiusz Buszko: - Było tak, że zostałem poproszony o zrealizowanie spektaklu jubileuszowego. Poddałem pomysł, który został zaakceptowany. Najpierw do współpracy zaprosiłem Piotra. W trakcie konstruowania pomysłu pomyśleliśmy sobie o Krzysztofie jako najlepszej osobie, która przydałaby się nam do dalszych poszukiwań.
Krzysztof Czeczot: - Moje poszukiwania, z racji wieku, polegały na tym, że bywałem wysyłany po alkohol i papierosy do sklepu (śmiech). Oczywiście, mówiąc jak najbardziej serio, wyglądało to tak, że Arek z Piotrem mieli już gotowy scenariusz, i ogólną koncepcję. Potem Piotrek przyniósł mi gazety, wycinki z prasy, a u Grzegorza Fedorowskiego w telewizji obejrzałem kilka godzin programów z tamtego okresu. Ubrałem to wszystko w dialogi. Później się okazało, że mam napisać do tego piosenki hip-hopowe. A na samym końcu dostałem jeszcze piosenki do tłumaczenia. Ogólnie bardzo przyjemna praca.
Piotr Ratajczak: - W naszym pokoleniu głęboko tkwi fascynacja PRL-em. I gdzieś to tam wyszło. Pomyślałem sobie, że byłoby wspaniale zanurzyć się w tamtym świecie. Z wielką przyjemnością ruszyłem w czasie wakacji do czytelni. Spędziłem tam miesiąc, wertując "Kuriery " z 1976 roku. Potem wspólnie z Arkiem rozmawialiśmy o tym wszystkim, wyobrażaliśmy sobie konkretne sceny. Na końcu pojawił się Krzysztof, który najlepiej z nas potrafi pisać i ubrał to wszystko w odpowiednie słowa.
Współczesny kończy 30 lat. Co znaczy dla panów ten teatr?
Krzysztof Czeczot: - We Współczesnym jestem od czterech lat Traktuję go wyłącznie jako miejsce pracy, właściwie jedno z takich miejsc. Ale temu miejscu zawdzięczam najwięcej.
Arkadiusz Buszko: - Ważne jest, czy człowiek jest "związany" czy "przywiązany". Ci, którzy są tutaj na etatach, mogą powiedzieć, że są w jakiś sposób przywiązani (śmiech). Natomiast to, co jest między nami a teatrem, nazwałbym pewnym rodzajem miłosnego związania. Praca tutaj jest trochę podniecająca, trochę ekscytująca.
Piotr Ratajczak: - Współczesny zawsze był dla mnie teatrem ważnym, który stanowił pewien odnośnik dla mojego myślenia o teatrze w ogóle. W okresie moich studiów krakowsko-warszawskich stwierdziłem, że jest to przestrzeń artystycznie mi bliska i że mógłbym się związać, na krótko lub na długo, z Teatrem Współczesnym. Jestem tu półtora roku. Czuję się w nim na razie, dobrze.