Autocenzura w MOCAK-u. Męskie członki zaklejone karteczkami
Dyrekcja Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie za zgodą Krystiana Lupy ocenzurowała jego instalację poświęconą Andy'emu Warholowi. - To absurd. Przecież wystarczy wejść do pierwszego z brzegu muzeum sztuki starożytnej, by zobaczyć nagie penisy - komentuje krytyk sztuki dr Łukasz Białkowski.
Andy Warhol to jeden z najbardziej kontrowersyjnych artystów XX wieku. Stworzył słynną Fabrykę, która stała się swoistym centrum popkultury. Życie w niej było przepełnione narkotykami i alkoholem.
W Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK w Krakowie od połowy kwietnia możemy obejrzeć instalację Krystiana Lupy "Live Factory 2", która jest adaptacją scenografii do sztuki "Factory 2". Można dotknąć ścian i mebli, zasiąść na kopii kanapy Warhola i oglądnąć zapisy z warsztatów teatralnych, które poprzedzały powstanie spektaklu (swoją premierę miał w Starym Teatrze w 2008 roku).
Zadecydowały względy obyczajowe
Ścianę w MOCAK-u zdobią też rysunki, które były fragmentem scenografii. Są one luźną fantazją na temat oryginalnych napisów ze ścian Warholowskiej Fabryki. Mają oddawać jej klimat. Muzeum zdecydowało się jednak ocenzurować fragment dwóch z nich. Przez męskie członki.
W miejsce, gdzie są we wzwodzie, naklejono karteczki, choć intymne miejsca niełatwo wyłowić wzrokiem ze wszystkich obrazków i napisów na ścianie. - Podjęliśmy tę decyzję za zgodą Krystiana Lupy. Spowodowana jest względami obyczajowymi. W pobliżu instalacji często odbywają się warsztaty dla dzieci - tłumaczy rzeczniczka prasowa MOCAK-u Justyna Kuska.
Krystian Lupa mówi "Gazecie Wyborczej", że sam nie zdecydowałby się na taki krok. Co więc go skłoniło? - Dobrze wiemy, w jakiej sytuacji politycznej dziś żyjemy i chciałem po prostu oszczędzić muzeum problemów, tym bardziej że rysunki te nie są najistotniejszą sprawą w kontekście Fabryki Warhola - wyjaśnia "Wyborczej" Krystian Lupa.
Wymiar ironiczny
Decyzją muzeum zdziwiony jest dr Łukasz Białkowski, krytyk sztuki, kurator wystaw i wykładowca Wydziału Sztuki UP. Jego zdaniem gest autocenzury jest nieco nad wyraz, choć - jak dodaje - można go zrozumieć w kontekście obecnej sytuacji politycznej.
- Jednak całe zdarzenie ma wymiar ironiczny. Przecież w Fabryce Andy Warhola ekscesy seksualne i epatowanie homoseksualizmem było paliwem napędowym całego środowiska. A poza tym wystarczy wejść do pierwszego z brzegu muzeum sztuki starożytnej, by zobaczyć nagie penisy - dodaje Białkowski.
MOCAK nie pierwszy raz ma problem z męskimi penisami. Podczas otwarcia muzeum w maju 2011 roku, pomimo że w katalogu wystawy była praca "Walę dziurę Uklańskiego for free" Tomasza Mroza, przedstawiająca figurkę mężczyzny, który penisem wybija dziurę w ścianie, odwiedzający nie zobaczyli tej instalacji. MOCAK wyjaśniał, że zdecydowano tak, nie chcąc ograniczać wstępu dla osób niepełnoletnich.