Artykuły

Na dwoje babka wróżyła

Być może miniony sezon teatralny kiedyś, po latach, zyska sobie opinie wyjątko­wego. Być może, powiadam, chociaż sam bym się dziwił, gdyby tak się stało. Teraz bowiem, z bliskiej, a więc najzdradliwszej perspektywy mi­niony sezon należy ocenić jako dość przeciętny i rzec można, typowy. Jego cechą charaktery­styczną był - według mego zdania - fakt tonowania i niwelowania wydarzeń wybitnych i spektakli wyjątkowych przez przedstawienia nijakie i chybio­ne, a niekiedy wręcz dotkliwe porażki artystyczne. Czyli w su­mie - na dwoje babka wróżyła. Miejmy jednak nadzieję, że wkrótce zapomnimy o rzeczach złych i tym mocniejszym blas­kiem zalśnią teatralne perełki. Możemy więc w przyszłość spo­glądać z optymizmem. Niewiele da się poradzić na to, że będzie to zapewne tzw. tani optymizm. Jedno można powiedzieć z całą odpowiedzialność a i bez jakichkolwiek koncesji na rzecz sprawozdawczości i taniego optymizmu. Mianowicie zupełnie niepodważalny jest fakt wyjątkowo wysokiego poziomu aktorstwa w niemal wszystkich przedstawieniach ubiegłego sezonu Można nawet powiedzieć,że teatry Warszawy aktorami stoją jako że widywaliśmy przedstawienia nieciekawe a nawet zupełnie chybione, które nie stały się absolutnymi klęskami tylko dzięki poziomowi gry aktorskiej. Można tu przytoczyć choćby mityczną już niemal "Ciotunię" w Teatrze Polskim, przedstawienie [...] bardzo złe, w którym prawdziwym kunsztem błysnęła w roli tytu­łowej Justyna Kreczmarowa. Był to przykład chyba najjaskrawszy ocalenia się aktora dzięki własnej indywidualności i talentowi. Tak czy inaczej jeszcze raz wypada z nacisk;em podkreślić, że miniony sezon przyniósł szereg znaczących kre­acji aktorskich pośród aktorów wszystkich pokoleń. Zacznijmy od pań. Przytoczyć można wybitną kreację Ireny Eichlerówny w "Czajce" Cze­chowa na scenie Teatru Narodo­wego, dwie znakomite role - Haliny Mikołajskiej w "Marii Stuart" Schillera i ostatnio w "Matce" Witkacego w Teatrze Współczesnym, czy piękne kreacje Zofii Mrozowskiej także w "Marii Stuart" i sztuce Claude Terrona "Dziś wieczór arszenik" również we Współczesnym. Ciekawie wypadły też role Zofii Kucówny w "Świętej Joannie" Shawa (T. Narodowy), Barbary Krafftówny w "Play Strind­berg" (T. Współczesny), Anity Dymszówny w "Czajce" i Jolan­ty Bohdal w niezbyt w sumie udanym przedstawieniu "Nocnej Eskorty" na scenie Teatru Ka­meralnego. Na długo pozostanie też w pamięci rola Hani z "Głu­piego Jakuba" - Anny Seniuk. Szczególne nadzieje należy chyba wiązać z trzema ostatnimi rolami, jako, że stanowiły one bądź co bądź debiuty lub prawie debiuty (w wypadku Anny Seniuk pierwszy występ w Warszawie) młodych aktorek w tzw. dużym repertuarze. Z pewnością kogoś pominąłem, czy przeoczyłem. Pamięć ludz­ka jest zawodna, przepraszam, ale nawet z tej garści nazwisk i ról widać, że sezon miniony obrodził w kreacje.

Wśród panów także nie było gorzej. Jan Świderski pokazał swój wielki kunszt jako Szambelan w "Głupim Jakubie", Ta­deusz Łomnicki błysnął wspaniałą technicznie rola w "Play Strindberg" Dürrenmatta, Gustaw Holoubek dołączył jeszcze jeden sukces do wachlarza swych ról jako Rolfe w "Hadrianie VII" na scenie Teatru Dramatycznego. Warto było też popatrzeć na kunszt Zbigniewa Zapasiewicza w "Śmiesznym staruszku" Różewicza, także w Dramatycznym. Z młodzieży wyróżnił się Zdzisław Wardejn w "Świętej Joannie" i "Czaj­ce" (T. Narodowy), Andrzej Se­weryn w "Głupim Jakubie" i "Krakusie" Norwida, no i oczy­wiście...

Tu trzeba przejść do naj­większej rewelacji ubiegłego sezonu, tak aktorskiej, jak w ogóle teatralnej. Rzecz jasna mowa jest o "Hamlecie" w re­żyserii Adama Hanuszkiewicza i o kreacji Daniela Olbrych­skiego. O ile zazwyczaj odczuwa się lęk przed słowami w rodzaju "rewelacja" czy "olśnienie" o tyle w przypadku tego przedstawienia słów ta­kich używa się z cała świado­mością, i z jaka satysfakcja! Daniel Olbrychski przebojem wdarł się do warszawskiej czo­łówki teatralnej. Inna rzecz, że tym samym wziął na swoje barki ogromna odpowiedzial­ność, bo teraz każda jego nowa rola teatralna będzie na po­dwójnie cenzurowanym. Adamowi Hanuszkiewiczowi też potrzebne było takie przed­stawienie, jak "Hamlet", gdyż co najmniej wątpliwe było przedstawienie "Rzeczy listopa­dowej" Brylla, a dyskusyjne - "Kordiana". "Kordian" według mego zdania był dyskusyjny w jak najlepszym sensie tego słowa. To znaczy budził spory na tematy zasadnicze - stosunku teatru do literatury, miejsca reżysera w teatrze, a w sumie zdołał zasiać pewien ferment w dość zastałym życiu teatral­nym. Pewien jestem, że tego rodzaju ferment, to ferment twórczy.

Szkoda, że tak udane przed­stawienie szekspirowskie jak "Hamlet" zostało stonowane przez drugi w tym sezonie spe­ktakl szekspirowski - "Cymbelina" w Teatrze Polskim, który stał się jedna z najdo­tkliwszych porażek artystycz­nych na wszystkich frontach. W ogóle trzeba powiedzieć, że Teatr Polski nie miał w tym sezonie wielkiego szczęścia. Miejmy nadzieje, że co naj­mniej poprawne przedstawienie "Księżniczki na opak wywróco­nej" Calderona stanie się zapowiedzią lepszego sezonu przy­szłego. Nie wróżyły tego ani przedstawienie "Intrygi i miło­ści", ani wspomnianej już "Cio­tuniu", ani żadne przedstawienie Sceny Kameralnej. Uznanie bu­dził heroizm, z jakim na tej właśnie scenie lansowano pol­ska dramaturgie współczesną, ale niestety wyniki były dość opłakane. W ogóle nie było najlepiej z tą polska współczes­nością na scenach. Niecierpli­wie oczekiwana premiera sztu­ki Gruzy i Toeplitza "Akwa­rium" w Teatrze Współczes­nym niestety w nikłej mierze spełnia pokładane w niej na­dzieje.

Bardziej cieszyło co innego. Powrót na scenę Witkacego, Norwida i wystawienie sztuki Andrzeja Trzebińskiego. Przed­stawienie "Matki" we Współ­czesnym stało się jednym z najlepszych spektakli sezonu, przynosząc obok wspomnianej kreacji Haliny Mikołajskiej, pyszne role Stanisławy Celiń­skiej i kilkorga innych akto­rów. Przedstawienia norwidow­skiego "Krakusa" i "Aby pod­nieść różę" Trzebińskiego na małej scenie Ateneum należały do ze wszech miar udanych i wartościowych wydarzeń teatral­nych. Także Przybyszewski do­czekał się udanego przedstawie­ni w Teatrze Dramatycznym, gdzie w "Śniegu" kilkoro ak­torów zabłysnęło udanymi ro­lami.

Dość szybko przybyły do nas zachodnie nowinki w postaci przeróbek klasyki czynionych przez Dürrenmatta w Bazylei. Udane było przedstawienie "Króla Jana" w Dramatycz­nym, do najciekawszych wydarzeń należał spektakl "Play Strindberga" w Teatrze Współczesnym w reżyserii An­drzeja Wajdy.

Myślę, że znużyłem już czy­telnika tą lawiną tytułów i nazwisk. Czy można z tego wszystkiego wysnuć jakieś ogólniejsze wnioski? No cóż, na­wet w tym wykazie przeważył optymizm. Pamięć ludzka nie­stety sprzyja nie najlepszym dokonaniom, szybko je usuwa­jąc ze swych zakamarków. Ni­by żadna to korzyść, ale i stra­ta niewielka. A w pamięci zo­staje to, co dobre. I kiedyś mo­że powiemy sobie, że to był bardzo dobry, udany sezon. A może nie powiemy? Na dwoje babka wróżyła...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji