Zaczęło się śmiesznie
Wreszcie. W Zielonej Górze rozpoczął się wyczekiwany przez dziesięciolecia Festiwal Kabaretowy.
Tłum spragnionych śmiechu wypełnił po brzegi ogromną aulę na Uniwersytecie Zielonogórskim. Cztery dni potrwa śmieszne święto. Miejsca stojące, siedzące i leżące w auli przywykłej do nudnych sympozjów były pozajmowane.
Zielona Góra słynie z żużla i kabaretów - dlatego prowadzący galę Przemek Żejmo założył kombinezon żużlowca, a Jarek Sobański przyciasny surdut w kolorze ecru, ale za to z czerwonym kwiatkiem.
Na widowni zasiedli głównie zielonogórzanie, choć pojawili się goście z innych miast - Poznania, Szczecina - Wzięłam wolne w pracy. Miałam kilka dni zaległego urlopu. Przyjechałam z narzeczonym na terapię śmiechem - mówiła młoda gorzowianka Hanna Ślusarczyk.
Pierwszy wieczór miał charakter wybitnie zielonogórski. - Nie po to wychowywaliśmy sobie całe Zagłębie Kabaretowe, żeby teraz śmiać się z żartów z eksportu. Z niewielu rzeczy możemy być w mieście dumni. Ale z kabaretów to na pewno - powiedziała chwilę przed rozpoczęciem gali Anna Kwiecińska, która wykupiła bilety na wszystkie występy, jak tylko dowiedziała się, że taki festiwal w Zielonej Górze będzie. Słusznie zrobiła, bilety sprzedały się na pniu. W ostatnich dniach na aukcji allegro osiągały zawrotne ceny.
W auli Uniwersytetu Zielonogórskiego wystąpiły kabarety Ciach, Hlynur, Jurki [na zdjęciu], Profil i Słuchajcie. To w większości grupy wyrosłe na uniwersyteckim gruncie, co tu kryć - głównie na dawnej WSP.
Wieczór był poświęcony pamięci Ericha von Pathisohna, teoretyka kabaretu, rodem z Zielonej Góry, wymyślonego na potrzeby festiwalu. Kabaretozof przewijał się przez niektóre skecze zielonogórskich grup, które prezentowały swoje nowe skecze.
Z czego się śmiejemy w tym roku? Ze stosunków damsko-męskich, apodyktycznych żon, ciamajdowatych mężczyzn tańczących z sardynkami, głupich szefów i jeszcze głupszych pracowników.
Trzeba ogłosić triumfalny powrót na scenę Agnieszki Litwin, popularnej "Marylki". Po urlopie macierzyńskim wróciła jeszcze wspanialsza - to królowa krzyku, histerii i awantur - to ją publika nagradzała brawami podczas skeczy. W roli "Danusi Grykielowej" była boska.
- Dlaczego w Zielonej Górze jest tyle kabaretów? Nie wiem - pytał i odpowiadał sobie Jarek Sobański.
W czwartek [8 grudnia] wystąpią kabarety z importu. Żeby nie było mniej zielonogórsko "nasi" wystąpią w klubach uniwersyteckich w improwizowanych skeczach.
Zielona Góra śmieje się do soboty.