Mała stabilizacja
Warszawa jest zmęczona, wczorajszy kac się przedłużył, wieczorna słodycz okazała się fałszywa o poranku. Kuba Kowalski w duecie z dramaturżką Julią Holewińską w spektaklu Dolce Vita w Teatrze im. Kochanowskiego z Opola zestawia Kartotekę Różewicza ze “Skowytem” Ginsberga oraz tytułowym arcydziełem Felliniego. Uznane dzieła są dla twórców inspiracją do nowej kompozycji dekadencji. Tadeusz Różewicz, najważniejszy patron spektaklu, pisał w kanonicznym dramacie o „małej stabilizacji” Holewińską pyta: co ona oznacza dzisiaj ? Czy wzorzec mentalnego i emocjonalnego przesytu zmienił się znacząco od czasów Felliniego? Odpowiedź jest mętna, tak jak życie bohaterów. Marecel/Marcello w brawurowej interpretacji Wojciecha Solorza jest jednocześnie everymanem i artystą z ambicjami.
Pracuje w korporacji, pisze książkę, której nigdy nie napisze, niby jest w związku, ale i poza nim. Bohatera w jego wypasionej, ale niedokończonej kawalerce na kredyt odwiedzają widma i postaci rzeczywiste. Lojalna narzeczona, powiatowa femme fatale, drobnomieszczańscy rodzice zagadujący nudę wieloletniego związku, naćpani przełożeni z lolitkami. Marcel pomiędzy tymi personami nie staje się automatycznie boskim Marcellem z Dolce Vita. Jego również dopada „mała stabilizacja”. Weekend w Sopocie, oglądany nie wiadomo który raz Forrest Gump oraz mleko sojowe do kawy. Nie czekajmy na nic bardziej wyrafinowanego. W finale dobrze skonstruowanego, świetnie zagranego przez zespół opolskiego teatru przedstawienia wszyscy podrygują do rytmu Lambady Dolce vita „pudelkiem”. Szczekamy w blond loczkach.