Mickiewiczem w rasizm
— Chciałbym, by były to Dziady, które mówią coś pozytywnego o świecie i nie zajmują się wiwisekcją polskiej duszy — mówi Radosław Rychcik, który w Teatrze Nowym reżyseruje cykl słynnych dramatów Adama Mickiewicza. Premiera — w sobotę o godz. 19.
— W tym spektaklu chcemy zająć się rasizmem: czarnoskórych aktorów nie widuje się zbyt często na scenie, czas to zmienić — uważa reżyser najnowszej realizacji Teatru Nowego. W Dziadach, oprócz kilkunastu aktorów poznańskiej sceny, zobaczymy czarnoskórych statystów. — Ten tekst to także historia o niewolnictwie, upokorzeniu, o czymś, o czym nie mają pojęcia ludzie biali — tłumaczy Rychcik. I przypomina, że idea walki o równość i wolność zawsze była obecna w tekście Mickiewicza i innych utworach romantycznych. — Być może najlepszą poezję piszemy wtedy, gdy jesteśmy zniewoleni? — zastanawia się.
Co zostało na scenie z tekstu romantycznego wieszcza? Język, bo postacie spektaklu posługują się wyłącznie tekstem oryginału. — Ale nie jest to proste przepisywanie — zaznacza reżyser. W swoim spektaklu ożywia postacie, które swoimi słowami potrafiły zmieniać świat i zapłaciły za to życiem. Opowiada m.in. o Johnie Lennonie, Martinie Lutherze Kingu czy Johnie Kennedym. W tle słychać m.in. radiowe nagrania, w których mowa o zamachu na amerykańskiego prezydenta. — Odsłuchiwanie starego nagrania też jest obrzędem, sposobem porozumiewania się z przeszłością — uważa Rychcik.
W Dziadach nie stroni też od symboli amerykańskiej popkultury. Łączenie z nią romantycznego tekstu jest, zdaniem reżysera, jak najbardziej uzasadnione. — Bo to właśnie dzięki popkulturze możemy dziś lepiej zrozumieć, co mówi do nas Mickiewicz.