Filmowy dramat sądowy
Troje łodzian: Marietta Żukowska, Sambor Czarnota i Bronisław Wrocławski [na zdjęciu] zagra w "Bezmiarze sprawiedliwości", nowym filmie Wiesława Saniewskiego.
Film Saniewskiego to drugi w historii powojennej kinematografii - po "Sprawie Gorgonowej" w reżyserii Janusza Majewskiego - dramat sadowy. Piętnaście lat temu we Wrocławiu została zamordowana dziennikarka telewizyjna, która była w ósmym miesiącu ciąży. O zabójstwo oskarżono jej kochanka i po procesie poszlakowym skazano go na 25 lat pozbawienia wolności. W 2001 roku prezydent Kwaśniewski ułaskawił mężczyznę.
Saniewski: - Nie staram się dotrzeć do prawdy w tej konkretnej sprawie. Chcę pokazać od środka, jak działa wymiar sprawiedliwości w Polsce.
Historia zostanie pokazana z punktu widzenia trzech młodych prawników; najpierw oczami oskarżyciela posiłkowego, potem - adwokata, a na końcu - sędziego, który po raz pierwszy orzeka w tak poważnej sprawie. Scenariusz napisał Saniewski wspólnie z mec. Andrzejem Malickim, który podczas procesu był pełnomocnikiem rodziców zamordowanej kobiety.
Zdjęcia do "Bezmiaru sprawiedliwości" powstaną we Wrocławiu i Warszawie. Nakręci je Mariusz Palej, absolwent łódzkiej szkoły filmowej, debiutujący w długim metrażu. Saniewski: - Zaczynamy najpóźniej 29 października.
Domniemanego mordercę zagra Jan Frycz, a obok niego wystąpią: Jan Englert, Artur Żmijewski, Artur Barciś oraz Bożena Stachura, Danuta Stenka i Ewa Błaszczyk. Zobaczymy także troje łódzkich aktorów. Marietta Żukowska, studentka Filmówki, zagra zamordowaną dziennikarkę, Sambor Czarnota - jej byłego męża, a Bronisław Wrocławski - psychiatrę, który bada oskarżonego. Obaj aktorzy zagrali już w reżyserowanym przez Saniewskiego spektaklu "Toksyny" na scenie Teatru Jaracza.
Film współprodukuje Atlas Sztuki. To druga, po "Mistrzu" Piotra Trzaskalskiego, realizacja w historii spółki. - Zdecydowaliśmy się zaangażować w produkcję "Bezmiaru sprawiedliwości", bo to kino dla wymagających widzów - mówi Jacek Michalak, prezes Atlasa Sztuki.
A jak film się nie zwróci? - Jest ryzyko, ale jestem przekonany, że w wysoką kulturę warto inwestować - deklaruje Michalak.
Oprócz łódzkiej firmy producentami filmu są TVP i Instytut Sztuki Filmowej.