Pięcioksiąg Izaaka i walizki
Najnowsza premiera BTL "Pięcioksiąg Izaaka" wzięła się z miłości byłego szefa teatru - Wojciecha Kobrzyńskiego - do książki Angela Wagensteina pod takim samym tytułem.
Wyobraźcie sobie żydowskiego krawca, który spod Drohobycza trafia do niemieckiego obozu pracy, tam pije wódkę z komendantem, z jego żoną ląduje w łóżku, wyśpiewuje niemieckie piosenki... Koniec końców trafia nawet na biegun północny. Opowieść o niezwykłym żywocie Izaaka Jakuba Blumenfelda, który przeżył dwie wojny światowe, trzy obozy koncentracyjne i był obywatelem pięciu ojczyzn - już od czwartku (25.04) w Białostockim Teatrze Lalek
Najnowsza premiera BTL "Pięcioksiąg Izaaka" wzięła się z miłości byłego szefa teatru - Wojciecha Kobrzyńskiego - do książki Angela Wagensteina pod takim samym tytułem.
- Odkryłem ją dwa lata temu i natychmiast się w niej zakochałem. Fantastyczna jest opisana w niej historia, pełna nieprawdopodobnych zdarzeń, fantastyczny jest język i humor. Książka o rzeczach tragicznych opowiada w sposób zdystansowany. Bardzo chciałem stworzyć spektakl o Izaaku. Teatr się zgodził, Zbigniew Litwińczuk, który do tej roli jest stworzony - też, a już zupełnie wspaniałe jest to, że na sobotnią premierę do teatru przyjedzie autor, Angel Wagenstein - mówi Wojciech Kobrzyński, reżyser spektaklu.
Pewien krawiec i jego ojczyzny
Wagenstein to wybitny bułgarski pisarz i scenarzysta filmowy pochodzenia żydowskiego, przed rokiem skończył 90 lat. Sam na szczęście tragicznego losu europejskich Żydów uniknął (rząd Bułgarii odmówił wydania Niemcom obywateli bułgarskich pochodzenia żydowskiego), ale i jego los obfitował w różne dramatyczne zwroty (w dzieciństwie z rodziną emigrował do Francji uciekając przed prześladowaniami lewicy, po powrocie do Bułgarii związał się z ruchem antyfaszystowskim, za drobny akt sabotażu został skazany na śmierć, przed egzekucją uratowało go wkroczenie Armii Radzieckiej).
W swojej książce głównym bohaterem uczynił jednak bynajmniej nie żydowskiego krawca z Bułgarii, a z małego miasteczka w Galicji, niedaleko Drohobycza. I, co ciekawe, jego losy opisał tak barwnie, jakby patrzył na to wszystko z perspektywy tego małego sztetla, a on sam znał polską historię. Pojawiają się daty dla niej ważne, główny bohater wskutek zamiany dokumentów nosi polskie nazwisko, a w niemieckim obozie pracy udaje Polaka. Życie Izaaka pełne jest prawdo - i nieprawdopodobnych zwrotów akcji, kaprysy historii zmieniają mu ojczyzny (sam Drohobycz przed I wojną światową był w Austro-Węgrzech, potem stał się Polską, potem wkroczyli doń Rosjanie, a potem Niemcy), a on sam przerzucany jest z obozu do obozu, przez okopy I wojny światowej, baraki Flossenburga aż po gułagi sowieckiej Kołymy.
- Miasteczko, z którego pochodzi Izaak, przypomina Anatewkę ze "Skrzypka na dachu". Jego losy są tak nieprawdopodobne, że aż baśniowe. Zapytałem Kamelię Minchevę-Gospodarek, autorkę przekładu książki na język polski, czy możliwe jest, by to wszystko przydarzyło się jednemu człowiekowi. Raczej nie. Ale już to, że na jedną całość złożyły się losy wielu ludzi - już wiarygodne jest - mówi Wojciech Kobrzyński.
Żyd żartuje z obozu
Reżyser podkreśla jednak, że choć główny bohater jest pochodzenia żydowskiego, to jednak spektakl jest nie tyle opowieścią o dramacie żydowskiego narodu, co opowieścią o człowieku. A dokładniej: - O miłości, przyjaźni i tolerancji, o nieprzewidywalności ludzkiego losu, z którym bohater, ratując się humorem, próbuje sobie jakoś radzić - mówi Kobrzyński. - To historia dość kontrowersyjna, bowiem bohater zdecydowanie odbiega od wizerunku umęczonego Żyda w czasach Holocaustu. Sam fakt, że w niemieckim obozie Żyd pije wódkę z jego komendantem, trafia do łóżka jego żony, wyśpiewuje niemieckie piosenki, a do tego sobie jeszcze żartuje sobie z obozu - odbiega dość od stereotypowego wizerunku czasów zagłady. Ciekawe jest też, że "Pięcioksiąg Izaaka" to część trylogii, o której dwóch pozostałych częściach krytycy piszą, ale o "Pięcioksięgu" jakoś milczą.
Bernarda Bielenia, asystentka reżysera: - To opowiadanie o tamtych dramatycznych czasach, ale poprowadzone w nieco inny sposób. "Pięcioksiąg" opowiada o człowieku, który traci swój kontekst kulturowy i religijny. Opowiada też o tym, jak można by skonstruować nasz świat, byśmy czuli się bezpieczni.
Jaki jest więc Izaak?
- Naiwny, trochę szwejkowski, życie go niesie. Gdyby szukać jakichś filmowych czy literackich odniesień, to do głowy przychodzi mi choćby "Życie jest piękne" Benigniego, czy "Bękarty wojny" Tarantino - mówi Kobrzyński.
Twórcy spektaklu, przygotowując wersję sceniczną książki, musieli mocno ją pociąć. - I pozbyć się wielu pysznych scen, szmoncesów, anegdot. Bardzo tego żałujemy, ale jesteśmy pewni, że kto zobaczy spektakl, od razu będzie chciał przeczytać książkę.
Spektakl na jednego aktora i pamięć
Spektakl ma formę opowieści o człowieku u kresu życia, który wraca wspomnieniami do młodości. To - jak mówi reżyser: "spektakl na jednego aktora i pamięć".
Jest więc w przedstawieniu przestrzeń realna, w której narrator coś opowiada, wtrąca to i owo, zwracając się do widzów, jest też przestrzeń pamięci, wydobywanej gdzieś z mroku. A że pamięć jest trochę zawoalowana, zasnuta mgiełką, to przekłada się to też na scenografię (sceny wydobywane z pamięci rozgrywane są w ciemnej niszy, postaci wydają się wychylać z mroku).
W każdym spektaklu usłyszeć będzie można muzykę graną na żywo (skomponowaną przez Krzysztofa Dziermę), autorem scenografii jest Wiesław Jurkowski, w spektaklu występują: Alicja Bach, Izabela Maria Wilczewska, Artur Dwulit, Mirosław Janczuk, Zbigniew Litwińczuk, Jan Mlejnek, Krzysztof Pilat, Paweł S. Szymański, Mateusz Smaczny.
Premiera - w sobotę (27.04), o godz. 18, ale spektakl będzie miał pokazy przedpremierowe: 25-26 kwietnia, a także 28 kwietnia (również o godz. 18).
Cena biletów: normalne 25 zł, ulgowe 20 zł