Tuwimem do dzieci
"Zosia Samosia", "Ptasie radio", "Rzepka" i inne wiersze Juliana Tuwima w zaskakującym brzmieniu na scenie stołecznego Teatru Powszechnego - dziś premiera spektaklu dla dzieci "Lokomotywa" w reżyserii Piotra Cieplaka.
W planach był spektakl dla dzieci na podstawie "Najmniejszego balu świata" Maliny Prześlugi. Dlaczego ostatecznie sięga pan po Tuwima?
- W ostatniej chwili zadrżała mi ręka, a może serce - nie byłem pewny nie tyle tego tekstu, co własnego sposobu zrobienia go. Pomysł na Tuwima wziął się z wydawałoby się najprostszej myśli, która wcale nie jest taka oczywista. "Lokomotywa" to sięgnięcie do podstawy polszczyzny. Wszyscy łatwo przywołujemy słowa z tych wierszy, co z jednej stronyjest nadzwyczajnym cudem porozumienia, z drugiej trudnością. Bo każdy, nawet o tym nie wiedząc, ma wyobrażenie tego, jak wygląda Pan Hilary czy Słoń Trąbalski.
I o swoje wyobrażeniajest zazdrosny. Proponowanie własnych rozwiązań na scenie może zostać potraktowane jako ingerencja w ogródek, który mamy już zagospodarowany. My, dorośli, być może rzeczywiście mamy, ale dzieci są chyba jeszcze podatne na to, co zobaczą.
- Liczę, że dla wielu z nich to będzie pierwsze spotkanie z Tuwimem.
I dlatego dbamy, by robiąc przedstawienie wedle naszych wyobrażeń, nie dekonstruować Tuwima, czyli - zgodnie z niemodnym już pojęciem teatralnym - być wiernym autorowi. Wybraliście dwadzieścia najpopularniejszych wierszy Juliana Tuwima, które - jak rozumiem - płynnie przechodzą jeden w drugi, a pojawiający się bohaterowie na scenie funkcjonują jako różne wzięte
z nich postaci?
- Tak. Podstawą spektaklu jest mała, śmieszna wspólnota istot, które
w nocy, kiedy cały świat idzie spać, wyłażą ze szpar, spod łóżek, zza szafek. Ich językiem są właśnie te wierszyki. Fundują sobie różne zabawy. Potem tonacja się zmienia: bohaterów nachodzą tęsknoty, smuteczki... ...pojawiają się elementy grozy.
- Elementy grozy należą do świata dzieciństwa. Pod warunkiem że nie przekroczy się granicy bezpieczeństwa, gdy zabawa przestaje być zabawą i boimy się już naprawdę. Czy z perspektywy twórcy dziecięcy widz różni się czymś od dorosłego - jest inne nastawienie, może innego rodzaju odpowiedzialność?
- Odpowiedzialność jest podobna - nuda zawsze pozostanie nudą, a śmiech śmiechem. Przy czym dzieci są o tyle bardziej bezceremonialne, że dają wyraz swoim emocjom wprost. A dorośli przełkną ślinę, westchną i marudzić będą dopiero po wyjściu z teatru. Dlatego jest to wymagający partner.
Bo "Lokomotywa" jest przede wszystkim dla dzieci?
- Przede wszystkim. Lecz myślę, że posiada warstwy i znaczenia, które są na tyle szerokie, że widzowie dorośli będą mogli obejrzeć to przedstawienie bez zniecierpliwienia czy ziewania. My robimy je też po prostu dla siebie. Aktorzy - niezależnie od swoich profesjonalnych powinności - muszą się w to wczuć. Podobnie ja, muszę uruchomić u siebie taką część, którajest dzieckiem. Słowem, to przedstawienie również dla łysego pięćdziesięciotrzyletniego faceta jak ja.