Gusła i zaklęcia, czyli śwait zwariował (fragm.)
Teatr Ósmego Dnia powstał w Poznaniu w latach 70. Teatr im. Stanisława Ignacego Witkiewicza założył w Zakopanem Andrzej Dziuk w 1983 r. Pozornie teatrów tych nie łączy żadna więź artystyczna.
Pierwszy przemawiał językiem ogólnoludzkiej metafory i brał na warsztat aktualne problemy polityczne, odpowiednio je retuszując i kamuflując. Mistrzem drugiego został słynny "mahatma Witkac". Proponowana przez niego "czysta forma" stała się wzorcem poszukiwań teatralnych podtatrzańskich artystów. Konwencja moralitetu i jarmarczna buda posłużyły za formalne rozwiązanie. Gdy te pozornie odlegle od siebie zespoły wystąpiły ostatnio w Krakowie, okazało się (ku zdziwieniu widzów), że coś je łączy. Oprócz tzw. opozycji względem teatru profesjonalnego czy teatrów wielkich miast połączyło je podobieństwo tematyczne, widoczna w "Dr. Faustusie" Christophera Marlowe`a i w autorskim spektaklu "Sabat" walka sił nieczystych i diabelskich mocy o duszę człowieka.
"Dr Faustus" raz jeszcze
"Dr. Faustusa" Dziuk zrobił kilka lat temu i zawsze się tym spektaklem chwalił, bo i było czym! Oceniano go najwyżej. Być może opinie te podzielilibyśmy i dzisiaj, gdyby spektakl rozgrywano w naturalnej scenerii zakopiańskiej świątyni sztuki, a nie na tle surowych ścian kinoteatru "Związkowiec". Tutaj scena, która zwykle przypominała publiczne podium przeznaczone dla idącego pod ostrze gilotyny skazańca, zarazem pracownię niemieckiego alchemika Fausta, stała się zwykłym pudłem ustawionym z praktykabli i skrywającym w swym wnętrzu aktorów. Nie sposób już było uzyskać klimatu metafizycznych pytań o sens ludzkiego istnienia i celowego zatracania się bohatera. Pytania te zostały jedynie naszkicowane w spektaklu. Ponieważ Faust w inscenizacji jest przede wszystkim rozwiązłym, brutalnym idiotą pozbawionym większej wrażliwości, trudno, by potrafił stawiać czoła Bogu kierującemu niebieskimi sferami. Faust przeszedł do literatury światowej jako krnąbrny uczony, jako mędrzec, który wybrał uciechy świata i świadomie podpisał cyrograf na swoją duszę, stając się jednocześnie sługą Lucyfera. Historia Fausta, pijusa, rozbisurmanionego kobieciarza, żądnego sławy i pieniędzy głupka, jaką proponuje widzowi Andrzej Dziuk, nie tłumaczy grozy końcowej sytuacji jego życia. Przecież Faust ginie, zostaje potępiony! Choć zarówno bohater, jak i widzowie bawią się przednio w ciągu całego spektaklu, zakończenie nie należy do najbardziej komediowych. A co z metafizyką potępień i wybawień? Co z metaforyką piekła, do którego Faust trafia? Zakończenie jego ziemskich cierpień następuje tuż przed północą, jako symbol odnowy ślubów wierności diabłu. Widzowi to nie mówi nic, gdyż po obejrzeniu spektaklu los bohatera Marlowe'a jest mu dokładnie obojętny. Pamięta mniej lub bardziej udane wygłupy aktorów, którzy powtarzając swoje kwestie, zapominali o ich przeznaczeniu i związku z "tragiczną historią życia i śmierci Dr. Fausta".