Skrzywdzona Medea ostrzy noże
Teatr Lubuski pokazuje w tym sezonie głównie klasykę. Na początek premiera "Medei" według Seneki. Nowej realizacji bliżej jednak do kontrowersyjnej i współczesnej, niż lekturowej i szkolnej.
Nie bez powodu afisz teatralny w tym sezonie będzie kipiał od tytułów klasycznych. W tym roku, a konkretniej 24 listopada, mija 60 lat, odkąd w Zielonej Górze istnieje Teatr Lubuski. - Tego dnia, w 1951 r. na deskach polskiego już teatru, miała miejsce premiera "Zemsty" Aleksandra Fredry - przypomina dyrektor zielonogórskiej sceny Robert Czechowski.
Najpierw aktorzy zmierzą się z "Medeą", napisaną trzynastozgłoskowcem tragedią Seneki Młodszego (rzymski filozof, poeta, retor, pisarz). Odświeżone przez niego dzieło Eurypidesa wprawdzie pochodzi sprzed setek lat, ale jak mówią aktorzy, jest niezwykle celne i aktualne. - Pierwszy raz pracuję z tekstem klasycznym. Jest tak pojemny i współczesny, że polecam go nie tylko jako doskonałą lekcję życia, ale także przykład dla dzisiejszych dramaturgów, jak pisać - mówi Hanna Klepacka, odtwórczyni tytułowej roli.
Jej zdaniem każda kobieta, która potrafi kochać szczerze, mocno i do bólu, znajdzie w jej bohaterce cząstkę siebie. - Dedykuję ten spektakl wszystkim paniom zakochanym i zdradzonym, których idealizm został zburzony przez mężczyznę. Nie mam pojęcia, z jakim ładunkiem emocji wyjdą ze spektaklu. Prywatnie mam nadzieję, że każdy, kto go obejrzy, nabierze ogromnej ochoty, by prawdziwie kochać. A jeżeli żyje w kłamstwie, zmieni to i skoncentruje swoje emocje na innych uczuciach - dodaje Klepacka.
O czym właściwie jest "Medea"? Przypomnijmy. To postać z mitologii greckiej, czarodziejka i kapłanka, córka Ajetesa, króla Kolchidy. Wielkim uczuciem obdarza Jazona, który przybywa do jej krainy po złote runo, niezbędne do odzyskania należytego tronu. Wykorzystując swoją magiczną moc, pomaga mu w zdobyciu celu i ocala życie. Jazon jednak porzuca ją i wiąże się córką Kreona, króla Koryntu. Medea nie potrafi poradzić sobie z bólem, rozpaczą i nieszczęściem. Zabija swoją przeciwniczkę Kreuzę, podając jej podstępem truciznę. Wkrótce pozbawi życia także swoich synów, by potem za ich śmierć obwinić ich ojca, Jazona. - Pokazujemy, do czego zdolny jest człowiek, gdy opęta go tak silny gniew. Pod wpływem emocji, które przykrywają umysł i rozsądek, potrafi dopuścić się czynów niewyobrażalnie okrutnych. Medea to "antyprzykład" ulegania emocjom - opowiada Brano Mazuch, reżyser spektaklu.
Jego teatralizacja "Medei" będzie bardziej zbliżona do kontrowersyjnej i współczesnej, niż klasycznej i "po bożemu". Zielonogórskiej widowni Czech dał się już poznać jako twórca "Pływania synchronicznego", spektaklu eksperymentalnego, mocnego, głęboko wchodzącego w skórę. Tym bardziej że unowocześnianiu sztuk przyklaskuje sam dyrektor Robert Czechowski. Jego zdaniem teatr powinien iść z duchem czasu. - Rozmawiałem kiedyś z Bogiem i powiedział mi, że daje mi przyzwolenie. Że jego interpretacje już dawno się zdezaktualizowały - żartuje.
Spektakl przykuwa uwagę ciekawą oprawą. Na scenografię złożyły się płaskie, metalowe skrzynie, po których poruszają się aktorzy. Umieszczono w nich symboliczne materiały, m.in. noże, piasek, węgiel, kamienie, mleko. Usłyszymy też muzykę na żywo, równie groźną, upiorną i przepełnioną niepokojem, jak historia, którą ilustruje.