Rozmowa z Leszkiem Mądzikiem. Fascynacja grobowcem
Portugalskim spektakl "Ardente" ("Żar") Leszka Mądzika rozpoczynają się w piątek Konfrontacje Teatralne. To nawiązanie do historii miłości Pedra, następcy tronu Portugalii, i Ines de Castro - hiszpańskiej księżniczki. Rozmowa z Leszkiem Mądzikiem w Gazecie Wyborczej - Lublin.
Grzegorz Józefczuk: To doprawdy niezwykła historia, aby z miłości koronować zwłoki ukochanej, a potem zbudować tak sarkofagi, aby po zmartwychwstaniu od razu stanąć z nią twarzą w twarz. Pana spektakl zrealizowany w Portugalii z zespołem A Companhia de Teatro do Algarve zaczął się od fascynacji grobem.
Leszek Mądzik: - Kiedyś znalazłem się Alkobasie i zobaczyłem ten grobowiec dwojga stopami złączonych, szukałem powodu, dlaczego tak bardzo chcieli być razem, zastanawiałem się, jaki musiał w nich być żar.
Premiera spektaklu "Żar" odbyła się 1 października, jutro po raz pierwszy zobaczy go w Lublinie publiczność polska. Jest już za Panem. Jak Pan ocenia te doświadczenia?
- Praca z tym teatrem była trudna. Teatr portugalski w ogóle nie upiera się za bardzo, żeby wyprzedzać pewne wydarzenia, pojęcie teatru alternatywnego dotyczy tylko może jednej grupy, o której jest głośno w Lizbonie. To teatr, który bardzo chce być wierny klasyce myślenia i wnętrza. Teatr jest tam adoracją miejsca, w którym ma się zdarzyć spektakl. Pamiętam pierwszą rozmowę z tamtejszym dziennikarzem, który zapytał, jak się czuję w tej ich świątyni teatru, jak to miejsce na mnie wpływa? Trochę mu zakłóciłem ten spokój, bo odpowiedziałem, że zrobię wszystko, żeby z tej świątyni widz niewiele mógł zobaczyć, nawet wchodząc. Szukamy przecież jakiegoś uniwersum i nie chciałbym, żeby ta architektura, te cztery poziomy balkonów, bo aż tyle tam było, wywierała presję na widza. To się udało, wyczyściłem przestrzeń sceny. I wtedy zaczął się pierwszy, najtrudniejszy rozdział - przekonania aktorów, wywołania zawierzenia, aby w te materię weszli. Stawiali opór chwilowy, który szybko, aż się dziwię, że tak szybko, pękł - i zaczęła się sytuacja kredytu zaufania. Aktorzy, który do tej pory nie pozbyli się nigdy słowa, nagle zostali od niego odcięci.
Jacy to są aktorzy?
- Znalazłem parę ciekawych postaci, które ujawniły się w czasie prób. Głośno przyznam się do dziewczyny, której głos tak mnie zafascynował, że w spektaklu pojawia się na żywo. Nigdy tego wcześniej nie zrobiłem. Okazało się, że ona śpiewała w berlińskiej operze, ale nie ma pracy... Zderzyłem jej gesty i zachowania z jej śpiewem.
Proszę zdradzić coś o samym spektaklu?
- Jest bardzo oszczędny, w pewnym sensie ubogi. Dzieje się jakby - nie wiemy, czy zdradzać - w jednej szafie, która się otworzy, a w niej zamiast wieszaków są ludzie. To jakbym otworzył grobowiec.
Jak spektakl przyjęła portugalska publiczność?
- Oni się bardzo bali tej reakcji. Bo oni żyją z tego teatru, a do tej pory pokazywali jakieś "historyjki". Ten spektakl ma wędrować wzdłuż oceanu po wszystkich kurortach. Okazało się, że coś musiało się udać, że spektakl jest i czytelny i daje jakiś przekaz.
Zatem z tej perspektywy Polska, a pewnie i też oczywiście Lublin, jest miejscem dobrym dla teatru, pobudzającym do eksperymentu.
- Ja się cieszę, że ci aktorzy z Portugalii zobaczą ten nasz tygiel, tygiel pewnego myślenia o teatrze, laboratorium teatru.