Artykuły

Kleczewska szkicuje „Dziady”

Dziady w Teatrze Kochanowskiego miały być szkicem. Próbą wywołania dyskusji o tym, na ile ten mickiewiczowski romantyzm jest w nas wdrukowany. Próba udała się bardzo ciekawie, ale nie mam wątpliwości, że każdy w Dziadach znajdzie to, czego szukał na początku — pisze Anita Dmitruczuk.

Teatr Kochanowskiego zapowiadał Dziady Mai Kleczewskiej jako zdarzenie teatralne. Taki nie do końca spektakl, ale już nie próba czytana. Improwizacja, a i owszem, ale też nie zupełnie. Zespół Kochanowskiego pracował nad Dziadami raptem cztery dni i do końca nie było jasne, czy poza premierowymi pokazami będzie je można jeszcze w teatrze zobaczyć.

Będzie można i pewnie każdy z tych spektakli będzie inny. Również dlatego, że jego ważną częścią jest publiczność.

Kleczewska zlikwidowała zupełnie podział na scenę i widownię (widzowie siedzą na materacach między aktorami), a teatr ogłosił, że cechą tego przedsięwzięcia jest jego „szkicowość”. I rzeczywiście reżyserka szkicuje obrazy z Dziadów jak notatki na marginesie aktualnych wydarzeń.

Przed premierą podkreślała, że tekst Mickiewicza wydawał jej się martwy, dopóki nie zobaczyła, co dzieje się na Krakowskim Przedmieściu, i tego, co stało się w kraju po katastrofie smoleńskiej. Bez obaw, w Dziadach Kleczewskiej nie ma polityki jako takiej. Ona tylko zachęca, żeby mickiewiczowskie idee przyłożyć do zupełnie innych realiów. Dlatego romantyzm może się wydawać szaleństwem tłumu albo solidarną walką w słusznej sprawie. Indywidualizm pychą albo racją. Wielkie słowa mogą rozgrzać wielkie emocje albo pokazać niemałe kompleksy. Zależy od punktu widzenia. Nie mam wątpliwości, że każdy w tych Dziadach odszuka to, co będzie chciał.

Rzecz, która u Kleczewskiej jest naprawdę ciekawa, to jej zdolność do kreślenia postaci trochę jakby wbrew wytartym kalkom. Zosia wcale nie jest tu unoszącą się nad ziemią młodą panną, tylko starszą kobietą, która nie przeżyła swojego życia. I cierpi. Ewa ze swoim mistycznym widzeniem nie jest taka niewinna i czysta jak na papierze. Jest niepokojąca, opętana, ale mimo wszystko wzruszająca. Nowosilcow? Czarny charakter — jak najbardziej, ale też zwykły człowiek u władzy. Tak małostkowy i zakompleksiony, tak głupi, że aż ludzki. Każdy takiego zna, nie każdy odkrył go na lekcjach polskiego.

Jest też oczywiście w Dziadach szereg pomysłów nie do końca wykorzystanych, nie zawsze zrozumiałych, i postaci, na które chyba nikt nie miał pomysłu. Ale całość broni się właśnie tym pierwotnym założeniem. Że to szkic. Szkic bardzo ciekawy zresztą.

Ciekawe jak wyglądałby pełny spektakl?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji