Festiwal Muzyki Polskiej: Światowa opera
150 lat temu święciła triumfy na paryskiej scenie, potem zupełnie o niej zapomniano. Opera "Piotr Medyceusz" Józefa Poniatowskiego zabrzmi w sobotę na Festiwalu Muzyki Polskiej.
- Odzyskaliśmy ją cudem, a do wykonania zebraliśmy prawdziwy dream team - cieszą się organizatorzy.
Premiera "Pierre de Medicis" księcia Józefa Poniatowskiego, polityka i dyplomaty, a z zamiłowania kompozytora i śpiewaka, miała miejsce 9 marca 1860 roku. I - jak podają historycy - była spektakularnym sukcesem. Nic dziwnego, skoro na premierę zaproszono wszelkie osobistości ówczesnego świata polityki i sztuki, a wydano bajońską, jak na tamte czasy, sumę 150 tysięcy franków (przeznaczając zresztą sporą jej część na opłacenie klakierów). Po 50 wystawieniach w Paryżu, a także Madrycie i w La Scali o partyturze polskiego twórcy zapomniano. Odnaleźli ją dwa wieki później organizatorzy Festiwalu Muzyki Polskiej.
- Najpierw usłyszałem arie z "Piotra Medyceusza". Zupełnie przypadkiem, podczas radiowej transmisji z festiwalu Emigranci. Muzyka brzmiała wspaniale, ale nie wiedziałem, kto jest jej autorem. Zacząłem więc drążyć - opowiada Paweł Orski, dyrektor FMP.
Po paru miesiącach w siedzibie organizującego festiwal Stowarzyszenia Muzyki Polskiej znajdował się już komplet operowych arii Poniatowskiego. Stowarzyszenie zorganizowało koncert, a nawet nagranie, ale marzeniem wciąż było wykonanie całej opery.
- Zdobyliśmy informację, że kompletny manuskrypt znajduje się w bibliotece muzeum operowego w Paryżu. Rozpoczęliśmy starania o jego wypożyczenie, ale to nie było łatwe - wspomina Orski.
Pracownicy muzeum nie odpowiadali na listy i telefony z Polski. Dyrektor FMP poprosił więc mieszkającą w Paryżu przyjaciółkę, by spróbowała porozmawiać z kustoszem placówki. Ten opowiedział, że materiał jest w fatalnym stanie i nie ma mowy o jego wypożyczeniu. - Po tylu trudach ciężko było się poddać. O pomoc poprosiliśmy Instytut Francuski w Krakowie, który uruchomił wszelkie możliwe kontakty, z dyplomatycznymi włącznie - kontynuuje Orski.
Dzięki temu wsparciu do Krakowa dotarła w końcu elektroniczna wersja zapomnianej partytury. Ale - jak twierdzi Orski - materiał aż jeżył się od błędów. Jego opracowaniem zajął się więc zespół absolwentów i studentów piątego roku Instytutu Muzykologii Uniwersytetu Jagiellońskiego wraz z włoskim dyrygentem Massimiliano Caldim.
- Spędziłem dwa miesiące przy korektach. Aż schudłem i strasznie się postarzałem - dodaje pół żartem, pół serio Caldi.
Ale w końcu się udało. I kiedy koncertowe wykonanie odzyskanej opery zaplanowano wreszcie na przedostatni dzień festiwalu, pojawił się kolejny problem.
Opowiadające dość sztampową historię miłosną dzieło jest piekielnie trudne i wymaga obsady solistów dysponujących naprawdę wyjątkowymi głosami. Trudne do tego stopnia, że na miesiąc przed premierą zakontraktowany do roli tytułowej tenor stwierdził, że nie da rady, i zrezygnował.
- Siadłem więc do internetu i zacząłem szukać. Tak trafiłem na chińskiego tenora Xu Changa, który bez trudu wykona tę partię. Obok niego zaśpiewają polska gwiazda opery sopranistka Aleksandra Buczek oraz dysponujący zjawiskowym głosem 23-letni baryton Florian Sempey z Paryża. Udało się więc zebrać prawdziwy dream team - nie kryje radości szef festiwalu.
Światowa premiera opery Poniatowskiego odbędzie się w sobotę w sali Filharmonii Krakowskiej (godz. 19). Krakowską Orkiestrą Festiwalową dyrygować będzie Massimiliano Caldi.